„Początkowo traktowaliśmy te spotkania jako kolejny dodatkowy obowiązek, ale potem...”

Rodzice około 150 dzieci przygotowujących się do Pierwszej Komunii św. w podwarszawskiej Zielonce wzięli udział w pilotażowym programie. Spotykali się co miesiąc w parafii w małych grupach prowadzonych przez katechistów i uczyli się, jak mówić dzieciom o Bogu.

W prowadzonym od września pilotażowym programie uczestniczyli rodzice ok. 150 dzieci przygotowujących się do Pierwszej Komunii św. Spotykali się oni co miesiąc w małych grupach prowadzonych przez katechistów, którzy ukończyli specjalny kurs dla świeckich katechistów na UKSW. To właśnie Wydział Teologiczny UKSW jest formalnym organizatorem pilotażu. Program prowadzony obecnie w Zielonce przejęty został z archidiecezji poznańskiej, gdzie zainicjowany został już 13 lat temu przez ks. Marcina Węcławskiego i działa już w ok. 70 tamtejszych parafiach. Po zakończeniu pilotażu program prawdopodobnie kontynuowany będzie w Zielonce oraz w kilku innych parafiach archidiecezji warszawskiej i diecezji warszawsko-praskiej. W dalszej perspektywie prezentowany będzie proboszczom jako alternatywa dla tradycyjnego przygotowania.

Publikujemy treść rozmowy z mamą jednego z dzieci przygotowujących się w tym roku do Pierwszej Komunii św. w Zielonce:

KAI: Uczestniczyli Państwo w tym roku w pilotażowym programie przygotowania dzieci do Pierwszej Komunii św. poprzez pracę z rodzicami. Jak wrażenia?

Początkowo podchodziliśmy do tego sceptycznie – że to kolejny obowiązek, kolejne dodatkowe zadania. Po zakończeniu przygotowania oceniamy je jednak bardzo pozytywnie.

KAI: Uczestnictwo nie wynikało zatem do końca z Państwa wyboru, świadomej decyzji?

Nie. To było poniekąd narzucone. Takie przygotowanie zaproponowano w parafii i jeśli chcieliśmy „wysłać” dziecko do Komunii w parafii to musieliśmy się na to zgodzić. Albo przenieść się z przygotowaniem gdzieś indziej.

KAI: Mają Państwo też starsze dzieci. Czy mają Państwo jakieś porównanie, jeśli chodzi o ich przygotowanie do Pierwszej Komunii św.?

Tak. Starsze dzieci miały zdecydowanie luźniej. Modlitwa, pacierze, regułki. Najstarszy syn tak zupełnie na spokojnie. Młodszy dodatkowo wypełniał książkę. Za trzecim razem obowiązków było bez porównania więcej ale moim zdaniem to właśnie teraz było najlepiej.

KAI: Dlaczego?

Wydaje mi się, że to jest potrzebne. Wydaje mi się, że ja sama bardzo dużo skorzystałam (w naszej rodzinie to ja chodziłam na te spotkania, mąż nie mógł). Wiele rzeczy sobie przypomniałam. Wiedziałam też, o czym rozmawiać z dzieckiem.

KAI: Właśnie, jak Pani zdaniem, ten program pomógł dziecku w przygotowaniu do sakramentu?

Myślę, że synek też skorzystał. Wcześniej dzieci miały trochę takie podejście: jest komunia to jest. Tym razem było znacznie więcej zaangażowania. Mieliśmy książki, konkretne tematy. Wszystko było wyjaśnione, szliśmy do domu i opowiadaliśmy to dziecku. Początkowo oczywiście synek też reagował niechętnie: ojej, kolejne zadanie do zrobienia. Ale potem go to wciągnęło. Bardzo. Rozwiązywał zadania, krzyżówki.  O wiele rzeczy się dopytywał: „A czy ty też tak miałaś?”, „Czy też tak robiłaś?”, „Czemu to tak jest?”. Samej by mi nie przyszło do głowy opowiadać o wierze w ten sposób. Ale dzięki spotkaniom i materiałom, które dostaliśmy – łatwiej mi było.

KAI: Czy był jakiś temat, który zainteresował synka szczególnie?

Chyba najbardziej ten dotyczący życia Jezusa, w tym trudnych realiów tego życia. Pamiętam, była taka mapka Ziemi Świętej. To go bardzo zainteresowało.

KAI: Czy coś w ramach tego programu można by było zmienić, ulepszyć?

Lepiej byłoby, gdyby podobne treści omawiane były w ramach przygotowania w parafii i w szkole, gdyby tematy były w jakiś sposób skoordynowane. Wymagałoby to oczywiście odpowiedniego porozumienia ze szkołą.

KAI: Co dało Pani i Pani rodzinie to przygotowanie? Na czym polega jego wartość?

Czasem mi się oczywiście nie chciało. Ale wychodziłam ze spotkań bardzo pozytywnie naładowana. Uspokoiłam się. Zaczęłam rozumieć, jak do tego całego przygotowania podejść, jak to poukładać. U nas w rodzinie zresztą w ogóle np. nie ma tego szaleństwa związanego z komunijnymi prezentami. Nasz syn chyba w ogóle nie kojarzy, że z Pierwszą Komunią wiążą się jakieś prezenty. Myślę, że spotkania wpłynęły też na integrację rodziców. My raczej nie planujemy kontynuowania formacji, ale wiem, że są rodzice, którzy angażowali się jeszcze bardziej i chyba chcą iść tą drogą. Gdybym miała jeszcze raz podjąć decyzję o tego rodzaju przygotowaniu do Pierwszej Komunii św. – zdecydowałabym się ponownie. Myślę, że moja wiara pogłębiła się przez te spotkania. Nie mówię, że jestem jakoś bardzo religijna i chodzę w obłokach ale jakoś inaczej patrzę na to wszystko.

KAI: Co jest inaczej?

Bardziej ufam Bogu.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama