Świat rozwinięty zmaga się z problemami demograficznymi. Zastanawiamy się nad tym, kto zarobi na nasze emerytury, a prostą zastępowalność pokoleń zapewnia 2,1 dziecka na kobietę. Polska weszła w rok 1990 ze wskaźnikiem niższym, chociaż ciągle wyższym niż 2, natomiast aktualnie spadł on już do wielkości niewiele ponad 1,2 i jak się wydaje, ten proces wygląda na nieodwracalny.
Jak to przedstawia się w innych państwach, a szczególnie w tym, które miało zburzyć stary porządek i zbudować nowy? Chiny po rewolucji kulturalnej osiągnęły zawrotną dzietność 7,51. Władza, bojąc się naporu olbrzymiej liczby młodych ludzi, wprowadziła politykę jednego dziecka. Dzisiaj w 2022 roku (podając za „Meiri Jingji Xinwen”) wskaźnik ten osiągnął 1,09. Ogłoszona w 2021 r. polityka „Zhengce” – trójki dzieci – odniosła spektakularną porażkę.
Możemy przypuszczać, że te dane są (jak wiele innych w przypadku Chin) „podkolorowane” i sytuacja może być jeszcze gorsza. Według oficjalnych danych pik liczby aktywnych zawodowo Chiny osiągnęły w 2011 roku. Jednak nie to jest chyba tym, co władzom Chin spędza sen z powiek. Wydaje się, że kluczową cezurą dla przyszłości każdego kraju (w tym Chin) będzie moment przełamania, w którym więcej osób odejdzie na emeryturę, niż wejdzie w okres aktywności zawodowej. Natomiast sama dzietność, wyznacza perspektywę, kiedy to może nastąpić, a i to w powiązaniu z innymi czynnikami.
(...)
O ile wszyscy mamy świadomość, że dekoniunktura w kraju mocno przekłada się na konsumpcję, to jednak ta sama konsumpcja zapewnia obok inwestycji i eksportu „drugą nogę” wzrostu gospodarczego, która w razie problemów z partnerami zagranicznymi, może umożliwić przetrwanie. Mówiąc prosto, Xi obawiając się skutków konfliktu na większą skalę z Zachodem, chciał dywersyfikować model gospodarczy, zmniejszając w razie poważnych problemów eksportowych ryzyko załamania gospodarczego.
Jak delikatna w swej istocie jest gra Xi, możemy prześledzić, zastanawiając się nad tym, że zwiększenie konsumpcji i autonomii gospodarstw domowych w jakiejś skali, przeciwstawiałoby się wysiłkom zmierzającym do zwiększenia centralizacji chińskiego systemu gospodarczego, co jest oczywistym celem przywódcy Chin.
Tutaj dochodzimy ponownie do czynnika demograficznego. Z zabezpieczenia emerytalnego może w pełni cieszyć się jedynie jeden na dziesięciu Chińczyków, natomiast wiek emerytalny jest wyraźnie niższy niż w Polsce, a to powoduje, że Chiny są rekordzistą, jeśli idzie o wysokość stopy oszczędności.
Gospodarstwa domowe, zamiast konsumować, oszczędzają pieniądze na opiekę zdrowotną i emeryturę. Wysoki poziom oszczędności z kolei sprzyja wzrostowi opartemu na inwestycjach, gdyż ułatwia dostęp do taniego kapitału. Oszczędności jako udział w połowie PKB, utrzymują się na stałym poziomie bliskim 45 procent, znacznie wyższym niż w krajach bogatszych. Kolejnym niezmiernie ważnym czynnikiem wiążącym się z demografią są zmiany profili konsumpcji, zależne od wieku (podobne w wielu krajach). Najbardziej prokonsumpcyjnie są nastawieni ludzie młodzi, którzy urządzają się w swoim życiu, zakładają rodziny etc. Z czasem, zaczynają coraz więcej oszczędzać. Natomiast emeryci nie mając z czego oszczędzać, jedynie konsumują, lecz na poziomie niższym, gdy jeszcze pracowali.
Tutaj dochodzimy do kwestii kluczowej dla planów Chin (i wielu innych państw, a w tym Polski). Rok, w którym dojdzie do przełamania, gdy liczba osób przechodzących na emeryturę, przewyższy liczbę wchodzących w życie zawodowe, będzie oznaczał, że po pierwsze, patrząc od strony militarnej, liczba rekruta będzie już tylko mniejsza. Druga rzecz to konsumpcja prywatna. Przy braku zmian w systemach zabezpieczenia, będzie już tylko spadała, a możliwości produkcyjne samej gospodarki zaczną maleć. Dane związane z demografią są niestety wyraźnie niepewne, jednak możemy się spodziewać, że około roku 2030 nastąpi w Chinach ten moment. Tak bliska perspektywa wskazuje na rosnące zagrożenie bezpieczeństwa Azji i Zachodu, a zarazem mocno zawęża czasowo ryzyko.
Upraszczając, Chinom pozostało maksymalnie 10 lat, aby coś radykalnie zmienić, później winda demografii zjedzie zbyt nisko, aby same Chiny były w stanie cokolwiek zmienić. Mamy przed sobą prawdopodobną dekadę, w której Xi może pokusić się o wywołanie konfliktu, w tym również militarnego.
Tym, co powoduje, że ryzyko zagrożeń będzie mniejsze, jest brak powodzenia Rosji na wojnie z Ukrainą oraz obok narastających napięć demograficznych, kryzys wewnętrzny. Jedno z dotychczasowych kół zamachowych gospodarki, czyli inwestycje związane z nieruchomościami, przechodzą największe załamanie w historii. System bankowy jest również w marnej kondycji, a to krwiobieg gospodarki. Xi miał nadzieję na wzrost dzietności, jednak nic z tego nie wyszło. Brak sukcesów w realizacji planów pronatalistycznych nie powinien dziwić w sytuacji, gdy uwzględnimy czynniki kulturowe (silny patriarchalizm, zniechęcający do zamążpójścia) czy zabójczą dla chińskiego etosu pracy modę nazwaną Tang Ping, co można przetłumaczyć jako „leżeć płasko”. Sprowadza się ona do minimalizmu w każdej sferze, tak w pracy, jak i w związkach. (...)
Jak pokazuje przykład Japonii, już w 1975 roku liczba osób wchodzących w wiek emerytalny była wyższa niż rozpoczynających życie zawodowe. Tym, co ratowało wówczas Japonię, był najszybszy wzrost wydajności pracy, wśród państw uprzemysłowionych i wysoce konkurencyjne, innowacyjne, własne produkty. Gospodarka Japonii była najsilniej skorelowana z USA, które w tym czasie przeszło kilka kryzysów. Jednakże, o ile da się łatwo zauważyć podobne trendy wzrostu PKB obydwu krajów, to do roku 1973 gospodarka Japonii rozwijała się wyraźnie szybciej, a później już zauważalnie wolniej.
Patrząc na sytuację Rosji, ocenia się, że moment przełamania demograficznego nastąpi już w bieżącym roku, to może być jedną z odpowiedzi na pytanie, z jakiego powodu Putin zaatakował Ukrainę, nie będąc w pełni do tego przygotowanym. Kończył mu się czas, a tworzona wcześniej „poduszka finansowa” mogła zacząć się przedwcześnie kurczyć, natomiast konsumpcja prywatna wygląda nadzwyczaj słabo i nie widać nadziei, aby to się miało poprawić.
Spoglądając na naszych zachodnich sąsiadów, musimy zauważyć, że krytyczny demograficznie moment przyjdzie nadzwyczaj szybko. Już w 2032, łącząc to z systemowymi problemami gasnącego przemysłu, niechęcią do postaw konsumpcyjnych i podporządkowaniu potrzebom eksportowym gospodarki, perspektywy Niemiec nie wyglądały dobrze. Tym bardziej że liczni imigranci, którzy przybyli w ostatnich latach w większości są na utrzymaniu państwa, chociaż według zapewnień polityków, mieli budować dobrobyt kraju.
Największy partner polityczny Niemiec, czyli Francja (podobnie jak Rosja), w obecnym roku również ma doświadczyć demograficznego przełamania. W najlepszym razie możemy spodziewać się utrwalenia obecnej stagnacji, a perspektywy wzrostu są raczej nikłe.
W przypadku największego mocarstwa świata również sprawa nie wygląda zbyt dobrze. O ile dzietność jest nie najgorsza na tle innych krajów uprzemysłowionych, to przełom ma nastąpić szybko, bo już w okolicach 2030 roku, co również pokazuje, że USA są niejako skazane na próby utrzymania obecnej sytuacji.
Na tle wyżej wymienionych, nasza Polska wygląda całkiem przyzwoicie. U nas rok, w którym ma nastąpić przewaga przechodzących na emeryturę, względem wchodzących w wiek produkcyjny nastąpi względnie późno, czyli około 2040 roku, co daje nam jeszcze odrobinę czasu na zyskanie przewag względem sąsiadów.
Spośród krajów, które mają dla nas znaczenie, hipotetyczny przyszły lider gospodarczy, czyli Indie, będą na rok demograficznego zwrotu czekać najdłużej. Demografowie przewidują, że nastąpi to w 2045 roku. Porównanie Chin i Indii w przedmiotowym zakresie daje odpowiedź na pytanie, jak może wyglądać Azja i Świat za 20 lat, i jak bardzo będzie się on różnił od tego, co obserwujemy dzisiaj.
Źródło: nowyswiat24.pl