Kiedy w małżeństwie coś się psuje…

Obrazek telewizyjny: para staruszków idzie piękną aleją, trzymając się za ręce. Rodzony wnuk zadaje im pytanie: jak to możliwe, że wytrzymaliście ze sobą tak długo? Oni na to: urodziliśmy się w czasach, kiedy jeśli coś się zepsuło, to się to naprawiało, a dzisiaj kiedy coś się zepsuje, wyrzuca się to na śmietnik – pisze w felietonie o. Jacek Salij OP.

Natomiast autorowi „Zemsty” zadano kiedyś pytanie, dlaczego miłość nieraz musi być ślepa. Odpowiedział: „Niekoniecznie, wystarczy, że umie we właściwym momencie przymykać oczy”. No tak, ale taka strategia może i spowalnia psucie się miłości małżeńskiej, jednak niczego jeszcze nie naprawia.

Ernest Bryll jest bardziej szczegółowy. Radzi małżonkom, żeby w trudnych dla swojego związku chwilach zachować cierpliwość, a nawet delikatnie przypomni, że może sam Bóg będzie chciał zachęcić ich do zgody:

Kiedy nie mamy sobie co powiedzieć
Nie odwracajmy się zaraz plecami
To ciężko – lecz spróbujmy przez chwilę posiedzieć
Nad pustym stołem…
Czy On będzie z nami?
Nie wiem. Do jednych choć milczą przychodzi
Innych omija, choćby się modlili
Ale czekajmy jeszcze. On czasem jak złodziej
Zjawia się.

Mówimy teraz o małżeństwie, bo niektóre związki są tylko do niego podobne. O nich mówił Pan Jezus do Samarytanki, kiedy ta próbowała przed Nim ukryć swoją sytuację rodzinną: „Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a i ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą”. Samarytanka zapewne nieraz marzyła o prawdziwym małżeństwie, jednak wchodząc w kolejne związki, jedynie uciekała – niestety, daremnie – od swojej samotności. Zatem nie jest to zjawisko całkiem nowe, że ktoś wchodzi w kolejne związki podobne do małżeństwa, ale w gruncie rzeczy nie zawarł w swoim życiu ani jednego prawdziwego małżeństwa.

Małżeństwo jest to taki związek kobiety i mężczyzny, którzy postanowili stworzyć rodzinę, tzn. urodzić i wychować dzieci oraz przez całe życie wspomagać się wzajemnie. Wprawdzie w Kościele małżeństwo zostało wyniesione do godności sakramentu, jednak powołanie do małżeństwa dotyczy wszystkich, również nieochrzczonych i również niewierzących. Jest ono wpisane w samą naturę człowieka, bo przecież wyszliśmy z ręki Stwórcy jako mężczyzna albo jako kobieta. To zapewne dlatego niektórzy katolicy mało gorliwi w wierze podejmują życie małżeńskie bez ślubu, przekonani, że „wesele ani papierek im do założenia rodziny niepotrzebne”. 

Niestety, również małżeństwa sakramentalne się rozpadają. Zazwyczaj błąd pojawił się u takich par już na samym początku. Spodziewali się, tak jak w dzień ślubu wszyscy, życia w zgodzie i pomyślności, ale wiedzieli zarazem, że gdyby nam się nie udało, to nie wykluczamy rozwodu. Mówiąc krótko, od samego początku swój dom budowali na piasku. 

Ktoś mądrze zauważył, że niektórzy małżonkowie zapomnieli rozpakować najważniejszego prezentu, jaki otrzymali w dniu ślubu – prezentu z napisem „łaska sakramentu małżeństwa”. Małżonkowie wspomniani przed chwilą w ogóle nie zamierzali tego prezentu przyjmować. Zapewne wydawało im się, że ślub to tylko uroczyste błogosławieństwo religijne na ich wspólną drogę.

Właśnie, „łaska sakramentu małżeństwa” – co to takiego jest? Najkrócej: Są to te dary, jakich sam Bóg chciałby udzielać w odpowiedzi na to ślubowanie miłości, wierności oraz uczciwości małżeńskiej, jakie nowożeńcy złożyli sobie wzajemnie przed ołtarzem Chrystusa. Jedynym warunkiem otrzymywania tej łaski jest to, żeby im naprawdę zależało na jej otrzymywaniu.

„Źródłem tej łaski jest Chrystus – czytamy w Katechizmie (nr 1642) – Jak bowiem niegdyś Bóg wyszedł naprzeciw swojemu ludowi z przymierzem miłości i wierności, tak teraz Zbawca ludzi i Oblubieniec Kościoła wychodzi naprzeciw chrześcijańskim małżonkom, pozostaje z nimi, daje im moc pójścia za Nim i wzięcia na siebie swojego krzyża, podnoszenia się po upadkach, przebaczania sobie wzajemnie, wzajemnego noszenia swoich ciężarów. Pomaga im, by byli sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej (Ef 5, 21) i miłowali się miłością nadprzyrodzoną, delikatną i płodną. W radościach ich miłości i życia rodzinnego daje im już tutaj przedsmak uczty Godów Baranka”.

Zdarza się nieraz, że jakieś pary, które już od lat żyją bez ślubu, w jakimś momencie zgłaszają chęć, żeby jednak do ślubu przystąpić. Duszpasterza zawsze bardzo cieszą takie prośby, często nawet sam do takiej decyzji zachęca. Jednak zarówno sami zainteresowani, jak duszpasterz powinni dopilnować tego, żeby prośba o sakrament płynęła naprawdę z powodów religijnych – żeby potwierdzała pragnienie duchowej odnowy, żeby w ślad za nią szło postanowienie zdecydowanego trzymania się Bożych przykazań, żeby coniedzielna msza była odtąd w życiu ich rodziny czymś oczywistym.
 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama