Memy z chałkokoniem groźniejsze niż się wydaje. Oszuści mogą badać poddatność na wyłudzenia

Chałkokoń to wizualne oszustwo, w którym chodzi o nakłonienie do interakcji, wytypowanie celów dla oszustów – uważa medioznawca dr Ilona Dąbrowska. Jej zdaniem prawo nie nadąża za zmianami w internecie, a wolność słowa nie może usprawiedliwiać agresji w sieci.

Popularność w mediach społecznościowych zyskały w ostatnich tygodniach tworzone przez sztuczną inteligencję grafiki z chałkokoniem, czyli koniem z pieczywa, i filmy rzekomo przedstawiające pożary w Los Angeles. Treści zyskały olbrzymią popularność co – zdaniem badaczki – jest elementem szerszego zjawiska.

„To wizualne oszustwo” – stwierdziła dr Dąbrowska z Uniwersytetu Marii-Curie Skłodowskiej w Lublinie. Przyznała, że trendy internetowe zmieniają się, za chwilę zamiast chałkokonia i pożarów będą nowe filmy. „Chodzi o stworzenie ruchu na profilu, na stronie, nakłonienie ludzi do interakcji, obserwowania, komentowania i do lajkowania” – powiedziała.

Kolejnym celem takich publikacji – według badaczki – jest weryfikowanie zachowania użytkowników. Akcjami tymi oszuści „badają rynek” i podatność użytkowników na próby wyłudzenia.

„Osoba, które komentuje, wchodzi w interakcję i np. gratuluje pani, która upiekła chałkokonia, jest postrzegana jako łatwowierna, naiwna i z czasem może stać się ofiarą wyłudzenia danych czy pieniędzy. Staje się celem dla oszustów” – zaznaczyła.

Zdjęcia tworzone przez sztuczną inteligencję mogą służyć uwiarygodnieniu tzw. fejkowego konta na portalu społecznościowym.

„Fejkowego, czyli nieprawdziwego. W rzeczywistości osoba na wygenerowanym zdjęciu – chociaż wygląda jak prawdziwa – nie istnieje” – powiedziała dr Dąbrowska. Nieprawdziwe filmy np. pożarów w Los Angeles – wyjaśniła – służą badaniu reakcji ludzi i doskonaleniu sztucznej inteligencji. „To są często mechanizmy samouczące się. Trzeba ich wygenerować bardzo wiele, żeby lepiej imitowały rzeczywistość” – dodała.

Zdaniem badaczki, jesteśmy świadkami przełomu w tworzeniu treści w internecie.

„Coraz częściej generowane są nie przez ludzi, ale przez systemy i są nieprawdziwe od początku do końca. Ich ofiarami stają się użytkownicy, którzy nie mają wiedzy o mechanizmach powstawania tego typu kontentu i umiejętności ich rozróżniania. W tej grupie są głównie dzieci, młodzież i seniorzy” – powiedziała.
Zauważyła, że zakup smartfona dla mamy, taty czy dziadków to za mało, żeby przezwyciężyć wykluczenie cyfrowe.

„Wręczamy urządzenie, ale już nie przekazujemy wiedzy o funkcjonowaniu współczesnego internetu i serwisów społecznościowych, a deficyt w tym obszarze sprzyja podatności na manipulacje i oszustwa, które dzisiaj stały się powszechnością” – powiedziała dr Dąbrowska. Efektem – zauważyła – są codziennie nowe doniesienia o wyłudzeniach i oszustwach na coraz to nowe sposoby.

Z podobnymi problemami mierzą się także dzieci i młodzież. „Bolączką jest brak edukacji medialnej, a przecież prawie wszystkie aspekty życia obsługujemy z wykorzystaniem nowych technologii” – stwierdziła.

Zauważyła, że młodzież rozpoczynająca studia ma coraz niższe umiejętności cyfrowe. „Młodzi ludzie świetnie zmontują filmik, nagrają rolkę na Instagrama czy TikToka, natomiast nie mają wiedzy o bezpiecznym zachowaniu w sieci. Bardzo często nie wiedzą, czym są algorytmy, czemu służą i jak powinniśmy zabezpieczać swoje dane” – powiedziała. Zaznaczyła, że w internecie nie powinniśmy się czuć bezpiecznie.

„Bardzo potrzebujemy praw, które będą ograniczały pewne zachowania online” – powiedziała dr Dąbrowska. W ten sposób odniosła się do zaproponowanego przez Ministerstwo Cyfryzacji projektu nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Projekt ukazał się 9 stycznia na stronach Rządowego Centrum Legislacji. Nowe prawo wdraża unijne rozporządzenie – akt o usługach cyfrowych (DSA).

Badaczka zauważyła, że regulacje pojawiają się późno. Zachowanie użytkowników internetu porównała do jazdy ulicą bez znajomości przepisów ruchu drogowego. „Każdy robi, na co tylko ma ochotę, a jeśli zachowa się nieodpowiednio – powołuje się na wolność słowa, często w ten sposób usprawiedliwiając swoją agresję” – powiedziała.

Proponowana nowelizacja wprowadza procedurę, która ma umożliwić prezesowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) rozstrzyganie, czy zablokować nielegalne treści w internecie, co ma się dziać bez udziału sądu i wiedzy autorów wpisów.

« 1 2 »

reklama

reklama

reklama

reklama