Chałkokoń to wizualne oszustwo, w którym chodzi o nakłonienie do interakcji, wytypowanie celów dla oszustów – uważa medioznawca dr Ilona Dąbrowska. Jej zdaniem prawo nie nadąża za zmianami w internecie, a wolność słowa nie może usprawiedliwiać agresji w sieci.
Wątpliwości badaczki budzi wskazanie prezesa UKE jako podmiotu, który będzie decydował o usuwaniu treści z internetu, w tym z serwisów społecznościowych. „Mam wątpliwości, czy UKE jest przygotowany do podejmowania takich decyzji. Myślę, że grono zaangażowanych w podejmowanie takich decyzji powinno być zdecydowanie większe i wśród nich powinni znaleźć się specjaliści, którzy od lat zajmują się tego typu problematyką” – powiedziała dr Dąbrowska.
Jej zdaniem maksymalnie 21 dni na podjęcie decyzji o usunięciu treści to zbyt długo. „W tym czasie dana treść może zniknąć z internetu lub przeciwnie – dokonać poważnych szkód” – powiedziała.
W aktualnej wersji projektu autor może odnieść się do zarzutów prezesa UKE dopiero po usunięciu treści. Według medioznawcy warto rozważyć umożliwienie autorowi wcześniejsze wypowiedzenie się w swojej sprawie. „Z drugiej strony to jeszcze wydłużyłoby procedurę” – przyznała.
Spodziewa się, że jeśli każdy będzie mógł zgłosić zastrzeżenia do treści, to interwencji będzie bardzo dużo. „Problemem może być występujące w internecie zjawisko zorganizowanych kampanii zgłaszania treści, których celem jest zaszkodzenie konkretnej osobie, podmiotowi lub całym grupom społecznym” – zauważyła dr Dąbrowska. Dodała, że weryfikacja prawdziwości takich zgłoszeń będzie utrudniać UKE wydajne działanie.
„Zdecydowanie popieram wprowadzanie takich regulacji, nawet jeśli później wystąpi potrzeba ich doskonalenia” – podsumowała.
Jednocześnie sprzeciwiła się zarzutom, że proponowana nowelizacja ingeruje w wolność słowa. „Wolność słowa kończy się tam, gdzie zaczyna się krzywda drugiego człowieka, gdzie pojawiają się oszczerstwa, wulgaryzmy, agresja, hejt i mowa nienawiści. Znane nam tragiczne historie ofiar internetowego hejtu powinny stanowić jasną przesłankę skłaniającą do podejmowania prób regulacji komunikacji online. Definicje dotyczące dezinformacji, hejtu czy mowy nienawiści są dziś na tyle klarowne, że wskazanie materiałów tego typu nie jest wielkim intelektualnym wyzwaniem” – podkreśliła.
Przypomniała, że 7 stycznia koncern Meta oświadczył, że wprowadzi nowy system moderacji na wzór portalu X. Zakłada on pozbycie się fact-checkingu i przyznanie większej roli w kontrolowaniu treści serwisów użytkownikom. Główny udziałowiec Mark Zuckerberg tłumaczył decyzję rosnącym sprzeciwem społecznym wobec cenzury w internecie. Zmiany mają obowiązywać w USA na platformach należących do Mety, m.in. Facebooku, Instagramie i WhatsAppie.
„Postrzegam to w kategoriach ściśle politycznych, jako ukłon Zuckerberga w stronę Trumpa. Uważam, że to zła decyzja” – oceniła dr Dąbrowska.
Jej skutkiem – uważa – będzie coraz więcej treści nieprawdziwych w internecie, chaos informacyjny i dezinformacja, co może wpływać na konkretne decyzje i zachowania, także w kontekście wyborów w Polsce i na świecie.
„To jest element szerszego zjawiska przerzucania odpowiedzialności z twórcy na odbiorcę, użytkownika. Uważam to za ruch bardzo niebezpieczny, który przyczyni się do zwiększenia chaosu informacyjnego, a także poziomu i częstotliwości występowania hejtu i mowy nienawiści” – podsumowała.
Źródło: PAP
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.