Czym różni się związek od pary? Oświadczenie Watykanu nie rozwiązuje problemów z „Fiducia supplicans”

Oświadczenie kard. Fernandeza i ks. Matteo nie rozwiązuje problemów, które wywołała deklaracja „Fiducia supplicans”. Jednym z zarzutów podnoszonych przez krytyków deklaracji było to, że o ile można pobłogosławić osobę, która grzeszy, to nie wolno błogosławić samego grzechu, a tym byłoby pobłogosławienie grzesznego związku.

„Zrozumiałe wypowiedzi niektórych Konferencji Episkopatów na temat dokumentu «Fiducia supplicans» mają tę wartość, że podkreślają potrzebę dłuższego okresu refleksji duszpasterskiej” – tak prefekt Dykasterii Nauki Wiary kard. Victor Fernandez i sekretarz sekcji doktrynalnej tej dykasterii ks. Armando Matteo rozpoczynają swoje oświadczenie. Ma ono być odpowiedzią na zamieszanie, jakie wywołała deklaracja. Autorzy podkreślają, że „Fiducia supplicans” nie zmienia kościelnego nauczania. Jednak ich oświadczenie nie rozwiązuje problemów, które wywołała deklaracja.

Po dobroci?

Pisząc o refleksji, autorzy ujmują sprawę bardzo dyplomatycznie, bo w rzeczywistości reakcją wielu biskupów nie była wcale prośba o czas do namysłu, ale wyraźne odrzucenie idei błogosławienia par jednopłciowych oraz cudzołożnych związków damsko-męskich. Tak zareagowały m.in. episkopaty Kamerunu, Malawi, Nigerii i wielu innych afrykańskich krajów, a także Ukrainy i Węgier, a oprócz tego biskupi Astany, kard. Wilfried Fox Napier z Durbanu w RPA, bp Erik Varden z norweskiego Trondheim, bp Adair Guimarães z Formosy w Brazylii i ponad dwudziestu innych biskupów i arcybiskupów (mowa tylko o tych, których głos odnotowały światowe media). Było też wielu biskupów, którym spodobał się pomysł błogosławienia par jednopłciowych lub tworzonych przez rozwodników, ale i ci duchowni nie prosili o czas do namysłu. Dyplomatyczny język nie oznacza jednak, że autorzy uznają argumenty protestujących biskupów. Z jednej strony w dokumencie mowa jest o rozeznaniu, którego powinien dokonywać każdy pasterz znający swoich wiernych, ale też z tekstu jasno wynika, że każdy będzie musiał uznać treść „Fiducia supplicans” – jeśli nie od razu, to za jakiś czas.  

Nieregularni

Ostrożność powraca, kiedy autorzy piszą o samych związkach. Choć w komunikacie jest mowa o grzechu, to pojęcie to odnosi się ogólnie do wszystkich. Związki osób rozwiedzionych lub mających tę samą płeć nie są – podobnie zresztą jak w deklaracji - nazywane grzesznymi, cudzołożnymi czy sprzecznymi z szóstym przykazaniem; są po prostu „nieregularne”. Trochę tak, jakby chodziło o zwykły bałagan w papierach, albo w ogóle o jakąś kwestię, która może jest ułożona niewłaściwie, ale  można ją uregulować. Tymczasem w przypadku związków często tak nie jest. Para żyjąca bez sakramentalnego małżeństwa może je zawrzeć, ale nie jest to możliwe ani w przypadku rozwodników, którzy wcześniej mieli ślub kościelny, ani w przypadku dwóch homoseksualistów.  

Jednym z zarzutów podnoszonych przez krytyków deklaracji było zresztą to, że o ile można pobłogosławić osobę, która grzeszy (każdy przecież grzeszy), to nie wolno błogosławić samego grzechu, a tym byłoby pobłogosławienie grzesznego związku. Autorzy oświadczenia dość dziwnie na to odpowiadają. Piszą, że błogosławieństwo dotyczy „par nieregularnych (a nie związków)”. Nie tłumaczą niestety, czym różni się związek od pary.

Jaka to różnica?

Kard. Fernandez i ks. Matteo wspominają też, że udzielając błogosławieństwa, duchowni powinni brać pod uwagę „lokalny kontekst”. Jaki? Otóż zwracają uwagę, że w niektórych krajach homoseksualizm jest karany, więc udzielenie błogosławieństwa gejowi mogłoby kogoś narazić na prześladowania. Na tym problemy z kontekstem się kończą. Nie ma np. wzmianki o państwach, w których istnieją cywilne śluby osób tej samej płci. Wprawdzie w deklaracji czytamy, że błogosławieństwo pary „nieregularnej” nie powinno być mylone z małżeństwem, ale jak to rozróżnienie miałoby wyglądać np. w Belgii czy Holandii? Wyobraźmy sobie dwie lesbijki mieszkające w Hiszpanii. Poznają się i zaczynają spotykać – jak wszyscy. Chodzą ze sobą do łóżka – jak każda para. Mieszkają ze sobą, po jakimś czasie biorą ślub w urzędzie – jak wiele związków. Ksiądz je błogosławi – tak samo jak wszystkie małżeństwa. Jak będzie brzmiało tłumaczenie, że to błogosławieństwo jest inne niż to, które dostają małżeństwa heteroseksualne?

Największy problem

Kard. Fernandez i ks. Matteo częściowo odpowiadają na to pytanie. Parom zwanym nieregularnymi proponują błogosławieństwo trwające „10 lub 15 sekund” (tak dosłownie to ujmują) i podają przykład:

„Wyobraźmy sobie, że podczas wielkiej pielgrzymki para rozwiedzionych, będących w nowym związku, mówi do księdza: «Prosimy, pobłogosław nam, nie możemy znaleźć pracy, on jest bardzo chory, nie mamy domu, życie staje się bardzo trudne. Niech Bóg nam pomoże!». W takiej sytuacji kapłan może odmówić prostą modlitwę: «Panie, spójrz na te Twoje dzieci, obdarz je zdrowiem, pracą, pokojem i wzajemną pomocą. Uwolnij ich od wszystkiego, co sprzeciwia się Twojej Ewangelii i pozwól im żyć zgodnie z Twoją wolą. Amen». I kończy się znakiem krzyża na każdym z nich”.

Nie ma niestety słowa o tym, że w przypadku pary rozwodników „wszystko, co sprzeciwia się Ewangelii” to nie tylko choroba i brak pracy. I to chyba największy problem, zarówno z oświadczeniem, jak i z samą deklaracją „Fiducia supplicans”.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama