Proboszcz z Wrocławia może zapłacić ponad 500 zł podatku miesięcznie, a ten ze wsi na Mazurach – nieco ponad 140 zł miesięcznie. Wikariusze wyłożą od 131 zł do 503 zł.
Wbrew częstemu twierdzeniu, duchowni płacą w Polsce podatki. Ci, którzy pracują na podstawie umowy cywilnoprawnej, albo umowy o pracę, odprowadzają daniny według takich samych stawek, jak inni zatrudnieni. Dotyczy to m.in. księży uczących w szkołach. Jeśli duchowny nie ma takiego zajęcia, płaci podatek zryczałtowany. Kwota zależy nie od tego, ile zbierze na tacę, ale od liczby osób mieszkających na terenie parafii (niezależnie od tego, czy ci ludzie chodzą do kościoła, czy nie). W przypadku wikarych stawka zależy jeszcze od wielkości miejscowości, w której znajduje się kościół, ale w odniesieniu do proboszczów nie ma to znaczenia. Choć w przepisach mowa jest o proboszczach i wikarych, to te same zasady dotyczą wszystkich wyznań.
Ponad tysiąc stawek
Dość podobne zasady – zapisane w tej samej ustawie z 1998 r., co reguły opodatkowania księży – dotyczą 95 innych grup zawodowych, z tym ślusarzy, zegarmistrzów, szewców, a także np. baców i osób zajmujących się ważeniem ludzi. Człowiek prowadzący którąś z tych działalności może płacić określoną odgórnie stawkę, zależną nie od wysokości dochodów, ale od liczby mieszkańców miejscowości, w której działa i liczby zatrudnionych pracowników. I tak, stolarz, który nie produkuje trumien, pracuje sam i sprzedaje produkty w miejscowości mającej mniej niż 5 tys. mieszkańców, wyłoży 369 zł miesięcznie. Jeśli jego miasto ma populację większą niż 50 tys., wyłoży 460 zł, a jeśli jeszcze zatrudnia 3 osoby, przekaże państwu 1420 zł miesięcznie. W przypadku witrażysty stawki wahają się od 277 zł do 1042 zł. Człowiek ważący innych zapłaci 66 zł, niezależnie od innych zmiennych. Fryzjer damski – od 135 zł do 1042 zł, a męski – od 135 zł do 922 zł. Wszystkie stawki rozpisane są w tabeli, aktualizowanej co roku, bo ze względu na inflację daniny rosną.
Zależne od wszystkiego
W przypadku proboszczów stawek jest 16. W parafii liczącej do 1 tys. osób będą to 434 zł kwartalnie, czyli 143 zł miesięcznie. Taką kwotę powinni więc płacić proboszczowie z Siedlątkowa w województwie łódzkim i Unikowa na Mazurach, których parafie opisywane są jako najmniejsze w Polsce. Księża kierujący dużymi miejskimi parafiami (powyżej 20 tys. osób) muszą wyłożyć 1559 zł co 3 miesiące.
Wikariusze mają 18 stawek. 131 zł zapłaci kwartalnie ksiądz z miasteczka liczącego mniej do 5 tys. mieszkańców i parafii mającej najwyżej 1 tys. wiernych. Jeśli tak mała parafia znajdzie się w mieście mającym 5-50 tys. mieszkańców, do zapłacenia będą 273 zł, a jeśli miasto ma populację większą niż 50 tys., będą to 393 zł. Jeśli zaś na terenie parafii znajdującej się w dużym mieście żyje więcej niż 20 tys. osób, stawka kwartalna wzrośnie do 503 zł.
Będzie inaczej?
Premier Donald Tusk zapowiedział likwidację Funduszu Kościelnego, z którego dofinansowywane są składki emerytalne i zdrowotne duchownych. Nie wspomniał jednak, czy zmienione mają być także przepisy podatkowe. Jak zaznaczył podczas konferencji prasowej rzecznik KEP ks. Leszek Gęsiak, trudno komentować ten pomysł, dopóki nie ma projektu. Według premiera, zmiany miałyby wejść w życie już w 2025 r. Jak jednak przypomniał ks. prof. Dariusz Walencik z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Opolskiego, poprzednia próba przemodelowania funduszu trwała znacznie dłużej. Ponad 10 lat temu ówczesny rząd (także kierowany przez Donalda Tuska) negocjował sprawę ze związkami wyznaniowymi, a ks. Walencik brał udział w tych rozmowach. – Wtedy negocjowaliśmy półtora roku i udało się wynegocjować roboczy projekt, z którego nikt nie był do końca zadowolony – przypomniał ks. Dariusz Walencik. Jak dodał, zgodnie z tym projektem, od chwili przyjęcia ustawy do faktycznej likwidacji funduszu miały minąć 3 lata. Ostatecznie zmiany i tak nie weszły w życie. Wydaje się zatem mało prawdopodobne, by nowe zasady weszły w życie już w przyszłym roku.