To była kulminacja ludobójstwa na Polakach. 11l ipca przypada rocznica „Krwawej niedzieli” na Wołyniu

Mija 81 lat od akcji Ukraińskiej Powstańczej Armii przeciw Polakom. Jednocześnie zaatakowano ponad 100 miejscowości. Na termin operacji wybrano niedzielę, kiedy prawie wszyscy mieszkańcy wsi byli w kościołach.

„W wydanej na początku lata 1943 r. tajnej dyrektywie członek Prowidu OUN Dmytro Klaczkiwśky pisał do podległych sobie dowódców:

«Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. […] Tej walki nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Leśne wsie oraz wioski położone obok leśnych masywów powinny zniknąć z powierzchni ziemi».

W antypolskiej akcji wzięły udział  dwie rywalizujące ze sobą frakcje OUN – Stepana Bandery i Andrija Melnyka” – przypomina Paweł Naleźniak z krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Jak pisze historyk, akcję przygotowywano dłuższy czas. Najpierw w regionie pojawili się tam też agitatorzy z Małopolski Wschodniej, którzy przekonywali ludność o konieczności eksterminacji Polaków. Jednocześnie rozpowszechniano ulotki wzywające Polaków do wspólnej walki z Niemcami i Sowietami. Dezinformacja ta była skuteczna, co pokazuje los Dominopola, gdzie z inspiracji UPA powstał polski oddział partyzancki do wspólnej walki z Niemcami. Jego członków potem wymordowano.

«Krwawą niedzielę» poprzedziły bezowocne negocjacje między polskim podziemiem, a przedstawicielami OUN-B – dodaje Naleźniak. – Stronę polską reprezentowali Zygmunt Rumel (przedstawiciel Wołyńskiego Delegata Rządu) oraz ppor. Ryszard Markiewicz (oficer AK z Lubomla). W drugi dzień rozmów 8 lipca 1943 r. udali się oni do wsi Kustycze, skąd już nie wrócili. Według relacji części świadków zostali pojmani i barbarzyńsko rozerwani końmi”.

Zbrodnicza akcja rozpoczęła się nad ranem 11 lipca 1943 r. atakiem UPA na kolonię Gurów, gdzie zamordowano 202 Polaków. Wkrótce potem te same siły napadły na Wygrankę, zabijając kolejne 150 osób. Rozszerzająca się fala terroru objęła tego dnia łącznie 97 wsi i kolonii oraz 13 majątków. „Do największych mordów doszło w Orzeszynie (306 zabitych), Porycku (222), Dominopolu (202), Sądowej (160), Chrynowie (150), Gucinie (147), Zamliczach (118), Stasinie (105), Kisielinie (90), Suchodołach (80), Nowinach (około 80), Zabłoćcach (76), Liniowie i Biskupiczach Górnych (70)” – wylicza autor.

W Chrynowie, Krymnie, Porycku, Kisielinie i Zabłoćcach zaatakowano uczestników niedzielnych Mszy św. Podobnie zaplanowano napady także w Zaturcach, ale tam banderowcy się spóźnili oraz w Kalinówce, gdzie wierni wyprowadzeni z kaplicy do stodoły zostali potem wypuszczeni dzięki interwencji ukraińskich sołtysów.

W Porycku napastnicy obrzucili zgromadzonych granatami, a później kolejno wszystkich dobijali. Żeby zatrzeć ślady zbrodni i zniszczyć świątynię, zdetonowali w niej pocisk artyleryjski, a potem ją podpalili.

W Kisielinie część wiernych zabarykadowała się na piętrze budynku plebanii. Przez kilkanaście godzin Polacy bronili się, odrzucając granaty i ciskając cegły z rozebranego pieca. Ci, którzy się nie schronili, zostali zamordowani.

Tego dnia wymordowano niemal całe wsie. W kolonii Orzeszyna na 340 mieszkańców ocalało zaledwie 34, we wsi Sądowa 20, a w kolonii Zagaje tylko kilkanaście osób. Jedyną polską placówką, gdzie odparto atak była stacja kolejowa w Zwiniaczach, ponieważ jej pracownicy mieli broń. Nikt nie zginął w Witoldówce, gdzie Polacy uciekli przed napadem, a także w Bielinie, gdzie w obronie Polaków stanęło dwóch ukraińskich sołtysów.

„Ogółem 11 lipca 1943 r., według niepełnych danych, z rąk UPA zginęło ponad 3100 Polaków. Tego dnia straciło życie również trzech rzymskokatolickich duchownych (Jan Kotwicki, Józef Aleksandrowicz i Bolesław Szawłowski – możliwe że zamordowany dzień później), a jeden (Witold Kowalski) został ciężko ranny” – podaje Paweł Naleźniak.

UPA przeprowadziła skoordynowaną akcję przeciwko Polakom także następnego dnia, w prawosławną uroczystość świętych Piotra i Pawła. W 67 miejscowościach i dwóch majątkach zginęło ponad 2 tys. osób. Zniszczono Majdańską Hutę, której jeszcze wiosną banderowcy zagwarantowali bezpieczeństwo w zamian za dostarczanie żywności i podwód.

W napadach brały udział rzesze chłopów. Polacy byli całkowicie nieprzygotowani do obrony.

„Na Wołyniu Armia Krajowa była dopiero w stadium organizacji, nie funkcjonował też żaden większy oddział partyzancki, a tylko słabo uzbrojone samoobrony. Jedyną polską akcją ofensywną był przeprowadzony 12 lipca 1943 r. przez bazę w Przebrażu atak na szkołę podoficerską UPA w Trościańcu, gdzie zadano przeciwnikowi dotkliwe straty” – pisze historyk IPN.

Ataki na Polaków trwały, a pod koniec sierpnia miała miejsce kolejna skoordynowana akcja.

„Ogółem w lipcu i sierpniu 1943 r. UPA zaatakowała ponad 830 polskich wsi, kolonii i majątków zabijając około 20 tys. osób. Banderowski terror spowodował masowy exodus Polaków do większych miast albo w miejsca stacjonowania oddziałów niemieckich lub węgierskich. Okupant wykorzystał trudną sytuację poszkodowanych wywożąc ich na przymusowe roboty do III Rzeszy i werbując mężczyzn do oddziałów Schutzmannschaften. Wydarzenia «Krwawej niedzieli» zmobilizowały kierownictwo polskiego podziemia do bardziej energicznych działań i podjęcia decyzji o tworzeniu polskich oddziałów partyzanckich. Inspirowano też tworzenie kolejnych ośrodków samoobrony zasilając je kadrą oficerską, bronią, finansami i żywnością” – podsumowuje Paweł Naleźniak.

Źródło: krakow.ipn.gov.pl

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama