„Dom jest miejscem, gdzie nie ma protokołu”. Pierwszy taki wywiad Marty Nawrockiej

W rozmowie z magazynem VIVA!, trzy miesiące od zaprzysiężenia Karola Nawrockiego na prezydenta, Marta Nawrocka opowiada o swoich planach i codziennym życiu w Pałacu Prezydenckim. Fragmenty rozmowy z pierwszą damą zostały opublikowane na łamach portalu gwiazdy.viva.pl.

„Nie ma jednej recepty na to, jak być pierwszą damą” – zaznacza Marta Nawrocka, podkreślając, że nie chce być porównywana z poprzedniczkami.

„Ja jako małżonka prezydenta chciałabym wykorzystać ten czas na bycie blisko ludzi, naprawdę blisko. Chcę słyszeć, jak mówią o swoich lękach, o swoich radościach, o zwyczajnych sprawach, które budują naszą wspólnotę od środka. Uważam, że ta funkcja może być pomostem między światem oficjalnym, reprezentacyjnym a światem ludzi codziennych, którzy żyją po cichu, a jednak to oni stanowią siłę Polski – mówi.

Dodaje, że rola pierwszej damy to także „nieustanna praca nad sobą, nad swoim językiem, emocjami, nad sposobem obecności”.

W rozmowie z Wiktorem Słojkowskiem wspomina moment ogłoszenia wyników wyborów. „To był bardzo osobisty moment, choć wypełniony medialnym hałasem” – przyznaje.

„To zaczęło się jeszcze przed wyborami, gdy złożono mężowi propozycję wystartowania w wyborach. Karol wrócił do domu i powiedział: «Musimy porozmawiać». I że może zostać kandydatem na prezydenta. Nie zdziwiło mnie to, znałam jego charakter, jego sposób myślenia o Polsce, o wartościach, o historii. Zawsze miał w sobie ten rodzaj wewnętrznego obowiązku wobec kraju. I choć nie myślałam wtedy, że to przeznaczenie, to jednak poczułam, że to logiczny ciąg jego życia” – opowiada.

Dodaje, już w dniu ogłoszenia kandydatury Karola Nawrockiego na prezydenta, wiedziała, że jej mąż wygra wybory.

„I tak jak ja nigdy się na nim nie zawiodłam, wierzę, że nie zawiodą się na nim Polacy” – podkreśla pierwsza dama.

Wspomina, że decyzja o pożegnaniu się z dotychczasowym życiem zawodowym nie była łatwa. Jak wyjaśnia, przez 18 lat była częścią służby celno-skarbowej. „To była praca konkretna, wymagająca, ale uczciwa. Miała sens” – zaznacza. Podkreśla, że „dla czystości zasad” już w czasie kampanii złożyła wniosek o urlop bezpłatny.

„Nie czułam żalu, raczej poczucie odpowiedzialności. Myślę, że każdy człowiek ma w życiu taki moment, kiedy musi zrobić krok w inną stronę nie dlatego, że coś się kończy, ale dlatego, że coś nowego się zaczyna. Tak właśnie traktuję ten czas: jako inny wymiar służby” – mówi.

Opowiada także o tym, jak zmieniło się życie jej rodziny.

„Rodzina jest dla mnie fundamentem wszystkiego. Bez niej nie byłoby mnie” - podkreśla.

„Nasza najmłodsza córeczka ma siedem lat. Dla niej Karol był zawsze po prostu tatą. I tak pozostało. Pamiętam, jak jeszcze w trakcie kampanii podbiegała do telewizora, wysyłała mu buziaki i biegła dalej. Jakby myślała, że tata pracuje w telewizji (śmiech). Starszy syn ma 15 lat, dużo rozumie, więc przeżywał to po swojemu, z mieszanką dumy i sceptycyzmu. Najstarszy, zawsze społecznie aktywny, zaangażowany, ciekawy świata, czuł się w tym jak ryba w wodzie. Widział w tym sens, widział misję. Dla mnie to doświadczenie było ważną lekcją. Bo można być pierwszą damą Polski, ale trzeba też pozostać pierwszą damą własnego domu” – mówi Marta Nawrocka.

„W tym wszystkim najważniejsze jest, żeby nasze dzieci wiedziały, że niezależnie od ról i tytułów wciąż jesteśmy tą samą rodziną, że mamy swoje rytuały, święta, swoje małe codzienności, które nas budują. I że dom jest miejscem, gdzie nie ma protokołu, tylko miłość, normalność i śmiech” – dodaje.

Źródło: gwiazdy.viva.pl 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama