„Dziecko się rodzi i czekamy aż umrze”. Jagielska opowiada o aborcji bez chlorku potasu

Gizela Jagielska przyznaje, że była przy aborcji dziecka, które urodziło się żywe w 26. tygodniu ciąży. Pozostawiono je, by umarło – wynika z relacji ginekolog. Czy tym razem aborcją dokonaną w Oleśnicy zajmie sie sąd?

Gizela Jagielska, która od kilku lat bryluje w proaborcyjnych mediach, stała się powszechnie znana z powodu sprawy Felka. To imię nadano chłopcu, który w szpitalu w Oleśnicy w 36. tygodniu ciąży został zabity zastrzykiem z chlorku potasu w serce.

W niedawnym wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” Jagielska opisała inną aborcję, której dokonał jej zespół. Z relacji wynika, że śmierć dziecka bez chlorku potasu jest równie okrutna co ta spowodowana przez zastrzyk w serce.

W wywiadzie czytamy:

„Był krótki moment, kiedy nie stosowaliśmy chlorku potasu. Byłam przy jednej takiej aborcji w 26. tygodniu. (...) I powiem tak: ani ja, ani nikt z mojego personelu nigdy więcej nie chcielibyśmy w czymś takim uczestniczyć.

Może pani opowiedzieć, jak to wtedy wygląda?

Dziecko się rodzi i czekamy, aż umrze (…)”.

Długa śmierć

Większość dzieci urodzonych w 26. tygodniu ciąży udaje się uratować.

„Dziecko urodzone w 26 tygodniu zapewne już płakało – zauważa Fundacja Pro-Prawo do Życia. –Owo «czekanie aż umrze» oznacza, że dziecko umierało w męczarniach, dusząc się z braku pomocy z powodu niewykształconych dostatecznie płuc”. Cytuje też dr. Tomasza Dangela: „Duszność jest znacznie trudniejsza do wytrzymania niż ból. (...) Człowiek, który sam tego nie doświadczył, nie może sobie wyobrazić cierpienia sztucznie poronionego dziecka, które próbuje samo oddychać i się dusi”.

Fundacja przytacza ponadto relację amerykańskiej położnej Jill Stanek, na której rękach przez 45 minut umierało dziecko abortowane w 21. lub 22. tygodniu ciąży.

Jak długo umierało to zabite w Oleśnicy?

Przynajmniej nie patrzymy

Dla Gizeli Jagielskiej powolna śmierć dziecka abortowanego w 26. tygodniu ciąży jest dowodem na to, że należy stosować chlorek potasu. Innymi słowy, lepiej zabić dziecko zastrzykiem, żeby personel szpitala nie musiał oglądać jego powolnej śmierci (śmierć spowodowana przez truciznę też jest powolna i bolesna, ale lekarze i położne nie muszą na nią patrzeć).

„Moralność nakazuje nam ratować każde dziecko, czy to przed czy po porodzie. Prawo stanowione, choć nie broni dzieci przed porodem, to uznaje za pełnoprawny podmiot prawa dzieci już urodzone i do takich należało to dziecko. Zostawianie kogoś na śmierć to już nie aborcja. Czy tym razem personel szpitala w Oleśnicy odpowie za to przed sądem?” – pyta fundacja, która złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.

Źródła: wysokieobcasy.pl, Fundacja Pro-Prawo do Życia

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama