Za jedną z przykładowych misji zakończonych wielkim, podręcznikowym wręcz sukcesem, uważa się ewangelizację Celtów jaką w piątym wieku przeprowadził święty Patryk, biskup i patron Irlandii. Jego sposób głoszenia Ewangelii na pierwszy rzut oka może się wydawać kontrowersyjny, a jednak był najzupełniej właściwy – zauważa ks. Jarosław Tomaszewski w komentarzu do czytań liturgicznych.
Cóż takiego szczególnego było w sposobie głoszenia Dobrej Nowiny przez św. Patryka?
Ten zuchwały misjonarz o zaiste hollywoodzkiej biografii, docierając stopniowo do poszczególnych plemion i rodów na Zielonej Wyspie, najpierw ich kacyków oraz szamanów hojnie obsypywał podarunkami, prezentami, rzeczami niezbędnymi do codziennego użytku, a po zyskaniu ich przychylności, zabierał się do dzieła nawrócenia. Jakiś idealista oburzy się twierdząc, że to taktyka nie misja, bo brak tu czystej intencji.
A jednak wszystko było w porządku.
Sam Jezus mówi o zdobywaniu przyjaciół niegodziwą mamoną, ponieważ nawrócenie choćby jednej duszy droższe jest od wszystkich pieniędzy. Poza tym Patryk to równocześnie misjonarz i wytrawny pedagog, więc zdaje sobie sprawę, że ubogi duchowo człowiek musi zyskać na czasie, by rozpocząć drogę wiary. Patron Irlandii ocieplał uczucia Celtów ale w samej istocie misjonarskiego działania był bardzo wymagający. To on w dużej mierze rozpowszechnił w Kościele tak zwaną uszną formę sakramentu spowiedzi.
Gdy mówimy dziś o „nowej ewangelizacji”, być może warto zastanowić się nad skutecznością św. Patryka?
Więcej w dzisiejszym komentarzu liturgicznym.