Jeden pożar składowiska odpadów emituje do atmosfery taką ilość rakotwórczych dioksyn, ile przez 8 lat wytworzą wszystkie polskie spalarnie, których jest teraz dziewięć – wskazuje prof. Grzegorz Wielgosiński z Politechniki Łódzkiej. Pożary składowisk odpowiadają za 15 proc. emisji dioksyn w Polsce.
We wtorek zapaliło się składowisko odpadów w Mokrawicy (woj. zachodniopomorskie, pow. kamieński).
„Palą się głównie meblowe odpady gabarytowe. Wstępnie pożar oszacowano na tysiąc metrów kwadratowych. W działaniach udział bierze 16 zastępów straży pożarnej oraz grupa operacyjna ze Szczecina" – poinformował asp. Dariusz Schacht z Komendy Wojewódzkiej PSP w Szczecinie.
W związku z pożarem RCB wydało alert, by nie zbliżać się do miejsca pożaru w promieniu 2000 m i zamknąć okna.
Prof. Grzegorz Wielgosiński z Politechniki Łódzkiej powiedział PAP, że w ostatnich latach pożary składowisk odpadów wyemitowały do atmosfery 15 proc. krajowej emisji dioksyn.
„Dla porównania – wszystkie polskie spalarnie odpadów (jest ich obecnie 9) emitują ok. 0,1 proc. krajowej emisji, natomiast aż 63 proc. emisji dioksyn to nasze piece domowe, w których palimy węglem, drewnem, odpadami i czym się da" – zrelacjonował.
Prof. Wielgosiński, który jest dziekanem Wydziału Inżynierii Procesowej i Ochrony Środowiska Politechniki Łódzkiej zwrócił uwagę, jak bardzo niebezpieczne są pożary składowisk odpadów i jakie niosą zagrożenia dla zdrowia ludzi.
„W procesie spalania w warunkach pożaru powstają dwie grupy zanieczyszczeń, które uważam za wyjątkowo groźne. To wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, wśród nich jest benzo(a)piren – substancja ewidentnie kancerogenna. Powstaje on w złych warunkach spalania, a pożar to właśnie takie warunki. W czasie pożaru składowiska nie ma dobrego natlenienia strefy spalania" – zaznaczył prof. Wielgosiński.
Dodał, że pożar to dużo dymu, a zatem także dużo sadzy. Ponieważ do strefy spalania w czasie pożaru dopływa mało powietrza, spalanie następuje w złych warunkach, a co za tym idzie – występuje duża emisja tlenku węgla (trującego czadu).
Szczególnie groźne dioksyny i furany
Druga grupa zanieczyszczeń, którą jako wyjątkowo groźną wymienia profesor, są dioksyny i furany (polichlorowane dibenzo-p-dioksyny i polichlorowane dibenzofurany). Chmura unosząca się nad miejscem pożaru i płynąca z wiatrem na dziesiątki, setki, a często na tysiące kilometrów niesie zanieczyszczenia szkodliwe dla zdrowia.
„Pyły unoszone z powietrzem są najważniejszym nośnikiem zanieczyszczeń. Cząsteczki chemiczne są związane w większości z emisją pyłów. Stąd zanieczyszczenia emitowane podczas pożaru są jeszcze bardziej szkodliwe dla naszego zdrowia. Cząsteczki chemiczne – kancerogenne, wdychamy razem z pyłem" – wyjaśnił profesor.
Ponadto po pożarze odpadów zostaje pryzma niebezpiecznego dla człowieka i środowiska szlamu – produktów spalania zmieszanych z wodą, zawierająca wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, w tym benzo(a)piren. Wszystko to trzeba składować i stanowi to zagrożenie dla ludzi i dla środowiska. Także dla wód gruntowych.
„Trzeba sobie zdawać sprawę, że skala takich zanieczyszczeń jest ogromna. W ostatnich latach pożary składowisk odpadów wyemitowały do atmosfery aż 15 proc. krajowej emisji dioksyn, a według badań Akademii Pożarniczej w Warszawie, zanieczyszczenia z dużego pożaru składowiska odpadów unosząc się do atmosfery krążą nad Europą, pokonując nawet 2-3 tys. km. Potrafią dotrzeć z Polski nawet do Włoch" – powiedział profesor.
Według statystycznych obliczeń profesora Wielgosińskiego (brał pod uwagę liczbę pożarów i wielkość emisji dioksyn w ostatnich czterech latach), jeden pożar składowiska, czyli miejsca gromadzenia odpadów, odpowiada 8-letniej emisji wszystkich polskich spalarni odpadów.
„Robiłem ostatnio analizę emisji dioksyn dla Lublina, który planuje budowę spalarni o wydajności 60 tys. ton odpadów rocznie. Otóż emisja dioksyn z jednego pożaru składowiska odpowiada takiej ilości dioksyn, którą spalarnia w Lublinie wyemituje do atmosfery przez... 26 lat pracy" – oszacował profesor
Źródło: