Minister kultury i dziedzictwa narodowego Marta Cienkowska uznała, że „kwestia reparacji wojennych od Niemiec została formalnie zakończona w 1953 roku”, tymczasem cierpienie Polaków było znacznie większe i wielowymiarowe. Jednym z przykładów są niemal 3 miliony osób wywiezionych na przymusowe roboty do III Rzeszy, które po powrocie nie mogły podjąć pracy, straciły składki i całe życie zawodowe – a ich dramat rządzący traktują niemal jak odległą statystykę.
Ostatnie słowa minister kultury i dziedzictwa narodowego, Marty Cienkowskiej, wywołały w Polsce spore kontrowersje. W wywiadzie dla mediów minister stwierdziła:
„Kwestia reparacji wojennych od Niemiec została, jeśli dobrze pamiętam, formalnie zakończona w 1953 roku. Myślę, że Niemcy powinni zaopiekować się tymi osobami, które były świadkami tej historii i uczestniczyły w tych wydarzeniach. Chciałabym, żeby sprawy i zabezpieczenie finansowe tych osób, które nadal żyją, a były świadkami wojny, było odpowiednio załatwione”.
Ta wypowiedź pokazuje brak zrozumienia dla skali polskich strat materialnych i ludzkich podczas II wojny światowej. Jak trafnie zauważa Tomasz Kaźmierowski w „Do Rzeczy”:
„Kolejna przedstawicielka naszego rządu dołącza do coraz szerszej grupy osób na stanowiskach uznających – z jej szefem na czele – brak podstaw czy argumentów po stronie władz RP do domagania się poważnego zadośćuczynienia i reparacji ze strony Niemiec”.
Kaźmierowski przypomina, że tragedia Polski w czasie wojny to nie tylko statystyki: blisko 6 milionów ofiar, spadek dochodu narodowego z 3,37 mld dolarów w 1938 roku do 1,29 mld dolarów w 1945, zniszczenie ponad połowy przemysłu, utrata 25% nieruchomości rolnych i mieszkalnych, drastyczny spadek pogłowia zwierząt hodowlanych oraz ogromne zniszczenia transportu i infrastruktury. To tylko część obrazu zniszczeń, które Polska poniosła w wyniku okupacji niemieckiej.
Skala strat w gospodarce i życiu codziennym była gigantyczna. Zniszczono 75% transportu kolejowego, 98% samochodowego, przemysł tekstylny stracił 70%, górnictwo węgla 42%, energetyka 65%, poczta i telekomunikacja 62%. Eksport spadł niemal o połowę, a wiele polskich przedsiębiorstw i marek zniknęło bezpowrotnie z rynku, zastąpionych przez niemieckie i zagraniczne firmy.
Do tego dochodziła niemal całkowita utrata wykwalifikowanej kadry zarządczej i technicznej, a także przymusowa praca niemal 3 milionów Polaków w III Rzeszy, którzy zostali obdarci nie tylko z pracy, ale i z prawa do składek rentowych i ubezpieczeniowych. Jak zaznacza Kaźmierowski:
„Po 1945 roku niemieckie kasy chorych i niemieccy renciści korzystali przez długie lata z tych skumulowanych, mimowolnych składek polskich niewolników III Rzeszy”.
Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że propozycja minister ograniczenia się jedynie do „opieki nad świadkami historii” jest niewystarczająca i ignoruje historyczne i ekonomiczne konsekwencje niemieckiej agresji wobec Polski. Polska, jako państwo, ma prawo domagać się realnego zadośćuczynienia za zniszczenia i krzywdy, które dotknęły naród i jego dorobek.
Wypowiedź minister Cienkowskiej pokazuje, że dla niektórych osób rządzących pamięć o dramatycznej historii Polski jest jedynie odległym tłem, podczas gdy realne żądania reparacyjne są postrzegane jako nieistotne.
W kontekście dziedzictwa narodowego i moralnej odpowiedzialności państwa wobec historii, polskie reparacje pozostają kwestią zasadniczą i nie mogą być lekceważone. Zrozumienie dramatycznej skali strat wymaga wysiłku analitycznego i historycznej wrażliwości – cech, które, jak wskazuje Kaźmierowski, w przypadku pani minister zdają się pozostawać wciąż niedostatecznie rozwinięte.