„Żaden minister edukacji – tak jak ma to miejsce dzisiaj – nie będzie mógł jednoosobowo podejmować decyzji i zmieniać zasad organizowania nauczania religii” – ocenił obywatelski projekt ustawy „Tak dla religii lub etyki w szkole” podczas konferencji prasowej mec. Marek Puzio z Ordo Iuris.
Finał zbiórki podpisów pod obywatelskim projektem ustawy „Tak dla religii lub etyki w szkole” miał miejsce 26 czerwca pod Sejmem. Członkowie Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej przekazali, że obywatelski projekt ustawy uzyskał 500 tys. głosów poparcia.
Obecny na konferencji prasowej mec. Marek Puzio z Ordo Iuris wyjaśnił, że na mocy konstytucji RP religia Kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być nauczana w szkole, a minister edukacji nie może odgórnie jej zakazać.
„Może jednak zrobić wiele, by zniechęcić uczniów do tego, żeby w tych lekcjach uczestniczyli, może także zrobić wiele, żeby obniżyć prestiż przedmiotu” – powiedział mec. Puzio.
Wymienił także dyskryminujące zmiany, jakie w organizację nauczania tego przedmiotu, wprowadzało Ministerstwo Edukacji Narodowej.
„Zaczęło się od tego, że ułatwiono tworzenie grup między klasowych, złożonych z uczniów w różnym wieku. Na lekcjach religii kolejno: zakazano uwzględniania oceny z religii przy ustalaniu średniej oceny, dalej ograniczono liczbę godzin religii z 2 do jednej tygodniowo i w końcu wprowadzono obowiązek umieszczania religii na początku lub na końcu zajęć, motywując między innymi tym, żeby uczniowie, którzy nie uczęszczają na religii, nie mieli tak zwanych okienek” – wymieniał.
Przypomniał, że religia nie jest jedynym dobrowolnym przedmiotem w podstawie programowej – od września do polskich szkół wchodzi dobrowolna edukacja zdrowotna z elementami edukacji seksualnej. „Tutaj nie ma jednak odgórnego nakazu ministra edukacji Barbary Nowackiej, żeby te zajęcia były na początku albo na końcu” – powiedział.
„Widzimy zatem podwójne standardy w podejściu do organizowania religii i innych przedmiotów. Tymczasem Trybunał Konstytucyjny jeszcze w 2009 roku stwierdził, że obecność religii w szkolnych programach nauczania rodzi obowiązek jej równoprawnego traktowania z innymi przedmiotami” – dodał.
„Jeżeli spojrzymy na ten atak na religię w szkołach, to rzeczywiście możemy się poczuć tak, jakbyśmy byli w PRL-u” – powiedział mecenas.
Podkreślił, że obywatelski projekt „Tak dla religii lub etyki w szkole” uzyskał ogromne poparcie społeczne. „Pół miliona podpisów to niebywały sukces” – ocenił.
Zwrócił także uwagę, że projekt nie tylko zakłada powrót 2 godzin religii lub etyki do szkół, ale także ma istotny cel – zakłada przeniesienie zasad organizowania lekcji religii w szkołach z poziomu rozporządzenia na poziom ustawy.
„Dlaczego? Otóż po to, żeby żaden minister edukacji, tak jak ma to miejsce dzisiaj, nie mógł jednosobowo podejmować decyzji i zmieniać zasad organizowania nauczania religii bez wymaganego prawem porozumienia z przedstawicielami kościołów i innych związków wyznaniowych” – powiedział mecenas.
Dodał, że „takich chaos uderza nie tylko w nauczycieli religii, którzy tracą pracę, czy w dyrektorów szkół, którzy mają wątpliwość, czy stosować niekonstytucyjne regulacje rozporządzeń, ale przede wszystkim uderza w uczniów, chcących uczęszczać na lekcje religii oraz ich rodziców, którzy mają prawo zapewnić swoim dzieciom wychowanie, nauczanie moralne i religijne zgodnie ze swoimi przekonaniami”.
„To wynika również z konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej” – powiedział.
Na zakończenie wyraził nadzieję, że projekt ustawy znajdzie swój finał na biurku prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, który złoży pod nim swój podpis.
„Będzie to z ogromną korzyścią dla milionów uczniów uczęszczających na religię oraz ich rodziców, których – co podkreślmy – w Polsce wciąż jest zdecydowana większość” – powiedział.