Nikaragua: ludzie chcą ustąpienia Ortegi, Kościół obawia się wojny domowej

Kościół w Nikaragui obawia się najgorszego, obawia się wojny domowej – powiedział ks. Pino Pronzato, rektor seminarium duchownego w stołecznej Managui.

Od dwóch tygodni trwają tam masowe protesty. Ich pierwotnym powodem były drakońskie reformy ubezpieczeń społecznych. Protesty zostały gwałtownie stłumione. Zginęły co najmniej 42 osoby, a 48 uznaje się za zaginione.

Bestialskie działania sił porządkowych wywołały powszechne oburzenie. Ludzie nie zadowalają się już rezygnacją z reform ubezpieczeń. Domagają się ustąpienia prezydenta Daniela Ortegi, sandinowskiego rewolucjonisty, który od 11 lat rządzi krajem, oraz jego żony, która jest wiceprezydentem. Protestujących popiera Kościół. Biskupi zgodzili się na pośredniczenie w rozmowach z aktualną władzą. W ten sposób – jak mówi ks. Pronzato – chcą uniknąć rozwiązań siłowych.

    “Jest to naród, który przeżył rewolucję, teraz doświadcza nowej dyktatury. Są walki, są zabici. I niesprawiedliwości, jedna za drugą. Ludzie już tak dłużej nie mogą – powiedział Radiu Watykańskiemu ks. Pronzato. – W pewnym momencie wydawało się, że będzie lepiej, zaczynała się nawet rozwijać pewna klasa średnia. Ale ogólnie panuje tu bieda. Jest garstka bogatych, a reszta żyje w biedzie. Ludzie nie potrzebują dużo, nie mają wygórowanych ambicji. Nigdy nie zaznali prawdziwej demokracji. Wydawało się, że ludzie jakoś to zniosą. Jednakże w pewnym momencie również i oni powiedzieli: dosyć. Wybuchł gniew. Trudno to powstrzymać. Mamy tylko nadzieję, że nie będzie z tego wojny domowej, nowej rzezi. Rząd zrobił pewne pojednawcze gesty. Ale 40 ofiar śmiertelnych to poważna sprawa. Odbywają się Msze za zmarłych, czuwania modlitewne. Matkom trudno jest zaakceptować, że władze zabiły ich synów. Myśleliśmy, że nigdy więcej się to nie powtórzy.”

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama