– Dla premiera Borisa Johnsona i jego ministrów nie liczy się fakt, że wiara religijna jest istotną częścią życia licznych obywateli brytyjskich – komentuje Brendan Walsh, kierujący katolickim tygodnikiem „The Tablet”. W Wielkiej Brytanii do kościołów nie można wejść nawet na prywatną modlitwę.
„Rząd postanowił, że kościoły zostaną otwarte w trzeciej fazie znoszenia blokady [przeciw rozprzestrzenianiu się koronawirusa – KAI] razem z fryzjerami i kinami w sobotę 4 lipca. Katoliccy biskupi, widząc że sklepy ogrodnicze i salony samochodowe są już otwarte, a innym sklepom pozwolono na to od poniedziałku 15 czerwca, poprosili, by kościoły mogły być otwarte choćby na prywatną modlitwę. W tym celu przedstawili rządowi szczegółowy plan, pokazujący, iż są w stanie je otworzyć z zachowaniem wszystkich środków bezpieczeństwa sanitarnego niezbędnych do zapobiegania rozprzestrzeniania się COVID-19. A jednak rząd postanowił powiedzieć nie. Trzeba stwierdzić, że rząd nie traktuje poważnie potrzeb wspólnot religijnych” – powiedział dyrektor „The Tablet” włoskiej agencji SIR.
Według niego, „Kościoły nie wnoszą znaczącego wkładu w brytyjską gospodarkę i z tego powodu są przez rząd Borisa Johnsona uważane za pozbawione znaczenia”, gdyż jego „priorytetem w tej chwili jest ożywienie gospodarki, nawet jeśli otwarcie sklepów i przedsiębiorstw stwarza poważne ryzyko dla zdrowia publicznego”. „Ponieważ kościoły nie mają znaczenia dla dochodów państwa, rząd postanowił, że będą nadal zamknięte. Ta postawa, ukazująca, że nie zwraca się żadnej uwagi na ludzi wierzących, bez względu na to, do jakiej religii należą, wywołała rozczarowanie katolickich biskupów, którzy dotychczas podzielali decyzję rządu o zamknięciu miejsc kultu” – tłumaczy Welsh.
To dlatego w wywiadzie dla BBC i w homilii w uroczystość Zesłania Ducha Świętego arcybiskup Westminsteru kard. Vincent Nichols wezwał do otwarcia kościołów, zaś arcybiskup Southwarku John Wilson napisał list do premiera Johnsona, w którym dał wyraz niezadowoleniu biskupów.
pb (KAI/SIR) / Londyn