Brutalność, z jaką prześladowano katolików w Anglii czasach Elżbiety I porównać można z bezwzględnością komunistycznych reżimów. I tak, jak w czasach komunistycznych, nie zabrakło wtedy osób wiernych prawdzie, wyznających wiarę aż do męczeństwa - jak św. Edmund Campion czy Robert Southwell.
Zachodnie media i politycy lubują się w ukazywaniu Polski jako ciemnogrodu i ostoi nietolerancji. Warto przypomnieć, że przez długie wieki to nie w Polsce, ale właśnie na zachodzie Europy prześladowano najpierw żydów, później zaś (w czasach reformacji) innowierców. Podczas gdy w Polsce obowiązywała tolerancja wyznaniowa, w „cywilizowanych” państwach, takich jak Anglia, wyznawanie innej wiary niż oficjalnie uznana, wiązało się z najokrutniejszymi prześladowaniami. W Niemczech przyjęto zasadę „cuius regio, eius religio”, która w praktyce całkowicie uzależniała wiarę poddanych od wiary władcy.
Nietolerancja wobec katolików osiągnęła szczególnie tragiczne rozmiary w Anglii. Już za czasów Henryka VIII, który zerwał więź z Kościołem powszechnym, ustanawiając Aktem Supremacji Kościół narodowy prześladowani byli wszyscy, którzy sprzeciwiali się temu prawu, pragnąc zachować wierność papieżowi. W 1535 stracono z tego powodu grupę mnichów – kartuzów. Prześladowania nasiliły się w trakcie panowania Elżbiety I. Większość spośród grupy „Czterdziestu Męczenników Anglii i Walii”, kanonizowanych przez papieża Pawła VI, pochodzi właśnie z tego okresu. W świetle angielskiego prawa każdego, kto wyznawał katolicyzm, uznawano za zdrajcę. Sam fakt bycia katolickim kapłanem (a w szczególności – jezuitą) oznaczał zdradę i nieuchronny wyrok. Żaden ksiądz nie miał prawa przebywać na terytorium Anglii, a jakakolwiek pomoc udzielana ukrywającym się duchownym uważana była za zbrodnię. Pochwyconych kapłanów karano w sposób najokrutniejszy, jaki znano w tamtych czasach: wieszając ich, następnie zdejmując ze stryczka na moment przed śmiercią, wypruwając żywcem ich wnętrzności, obcinając głowę, a w końcu ćwiartując ich ciało.
Jednym z męczenników był Edmund Campion (1540-1581). Wykształcony na uniwersytecie w Oksfordzie, przyjął wprawdzie święcenia diakonatu w kościele anglikańskim, w skrytości serca pozostawał jednak wierny Kościołowi katolickiemu. Początkowo działał w Irlandii, następnie w 1571 udał się do Douai (wówczas w Niderlandach, obecnie Francja), gdzie działało seminarium kształcące kapłanów, którzy mieli później przedostać się na wyspy brytyjskie i tam świadczyć potajemnie posługę duszpasterską. Po dwóch latach piechotą udał się do Rzymu, aby wstąpić do jezuitów. Po przejściu zakonnej formacji pracował najpierw jako wykładowca w Pradze, następnie w 1580 rozpoczął tajną działalność misyjną w Anglii. Jego działalność szybko została jednak odkryta, do czego przyczyniła się twórczość literacka Campiona, w której podważał zasady anglikanizmu. Po pojmaniu i uwięzieniu w Tower of London oferowano mu wolność i honory w Kościele anglikańskim (w tym tytuł arcybiskupa Canterbury) w zamian za odstępstwo od katolicyzmu. Jezuita pozostał jednak nieugięty, skutkiem czego został skazany na śmierć i w okrutny sposób stracony.
Dość podobne były losy innego jezuity, Roberta Southwella (1561-1595). To, co go wyróżnia, to wyjątkowy talent poetycki, pokrewieństwo z Szekspirem, a także fakt, że udało mu się aż przez sześć lat ukrywać przed elżbietańskimi siepaczami. Było to możliwe m.in. dzięki specjalnym skrytkom (priest-holes), które w swoich domach urządzali katolicy, dając możliwość schowania się kapłanom w czasie przeszukiwania domostw. Pokrewieństwo z Szekspirem nie jest tak istotne, jak fakt, że twórczość poetycka Southwella wywarła niewątpliwy wpływ na najwybitniejszego angielskiego dramaturga. Wiadomo, że Southwell był spowiednikiem hrabiego Southampton, mecenasa Szekspira. Niewykluczone, że sam Szekspir także korzystał z posługi duszpasterskiej Southwella. Wpływy literackie jezuickiego poety, a także aluzje do jego postaci odnaleźć można m.in. w szekspirowskich dramatach Król Lear, Romeo i Julia oraz Kupiec wenecki. Właśnie ten ostatni dramat napisany został krótko po straceniu Southwella w 1595 r. lub jeszcze w czasie, gdy był on okrutnie torturowany przez śledczego królowej Elżbiety I. Jak zauważa Joseph Pearce, znawca twórczości Szekspira, w rozmowie z Janem Franczakiem na portalu pch24.pl, ze względu na zakaz odnoszenia się w dramatach do bieżących kwestii politycznych i religijnych, dramaturdzy musieli swoje oceny formułować w sposób zakamuflowany i pośredni. W przypadku Kupca weneckiego Szekspir posłużył się postacią Shylocka, który ukazany jest w negatywnym świetle ze względu na swoje lichwiarstwo. Dla jemu współczesnych była to oczywista aluzja do anglikańskich purytanów, ponieważ to oni właśnie byli lichwiarzami, w przeciwieństwie do katolików, uważających lichwę za coś niedopuszczalnego. Dążenie Shylocka do zgładzenia Antonia mogło być interpretowane jako alegoria prześladowań jezuitów przez purytanów.
Postaci takie jak Campion i Southwell dziś także mogą być dla nas inspiracją. Nie grożą nam wprawdzie tortury, ale już, tak jak oni, jesteśmy wykluczani ze społeczeństwa. Dyktatura poprawności politycznej z jednej strony głosi kult tolerancji, z drugiej zaś odmawia prawa do wyznawania poglądów tym, którzy ośmielą się sprzeciwić obowiązującej liberalnej narracji. Być może to, czy katolicy zostaną znów wyjęci spod prawa i będą traktowani jako „zdrajcy”, jest tylko kwestią czasu.