Chiny krok po kroku likwidują demokrację w Hongkongu

Komunistyczna Partia Chin nie boi się krytyki Zachodu. Uważa, że świetnie sobie radzi z zagranicznymi kapitalistami, skutecznie wpływając na kluczowych decydentów na Zachodzie w sprawie Hongkongu. Jest zdeterminowana, demontując resztki demokracji w tym kraju.

11 marca tego roku, na kolejnej konferencji, na którą przybyli prominentni działacze Komunistycznej Partii Chin (KPCh), zaprezentowano plan strategiczny wobec Hongkongu. Jego celem jest – jak można wywnioskować – zniszczenie pozostałości demokracji w tym kraju. Na spotkaniu „Two Sessions” („dwóch sesji”) w Lianghui ponad 5000 elitarnych członków KPCh – zarówno należących do Chińskiej Ludowej Konferencji Konsultacyjnej, jak i Narodowej Konferencji Ludowej – przyjęło jednogłośnie „Decyzję o ulepszeniu systemu wyborczego HKSAR”. Co to oznacza?

Demokracja to większy udział KPCh?

Chińscy urzędnicy zainaugurowali oficjalnie istnienie „nowego systemu demokratycznego dla Hongkongu” – tak to nazwali. Oczywiście system taki stoi w sprzeczności z dorobkiem historycznym żywej demokracji w Hongkongu, z której tak dumni są jego obywatele. Nowy system wyborczy ma mieć cechy nadane mu przez Chińską Partię Komunistyczną. Zmiany zatwierdzone podczas dwóch sesji chińskiej konferencji mają przede wszystkim zrestrukturyzować Komisję ds. Wyborczych w Hongkongu (EAC) w taki sposób, że KPCh zwiększy swoją kontrolę i wpływ na procesy wyborcze w tym kraju. Oprócz wyboru dyrektora naczelnego, EAC wybierze teraz większą część członków Rady Legislacyjnej i będzie bezpośrednio uczestniczyć w nominowaniu wszystkich kandydatów do tego organu. Kluczową zmianą jest wprowadzenie propekińskiego „papierka lakmusowego” dla kandydatów startujących w wyborach. Ich patriotyzm będzie musiał zostać potwierdzony właściwym stosunkiem do Chin. Lo Kin-hei, przewodniczący Partii Demokratycznej w Hongkongu, nazwał to „największym regresem systemu demokratycznego od czasu jego ustanowienia”.

Uporać się z opozycją

Idea „patriotów rządzących Hongkongiem” wyszła podobno od samego Xi Jinpinga, a motywacje, które przyświecały jej powstaniu, są czytelne i oczywiste. Zarówno przywódca Chin, jak i inni dygnitarze partyjni uważają, że władze Hongkongu były nadmiernie tolerancyjne wobec opozycji demokratycznej przez ostatnie 20 lat. Wyrabiały w mieszkańcach przekonanie, że bez przeszkód mogą walczyć z rządem centralnym, a przy tym – zdaniem KPCh – duża część tych walczących reprezentowała interesy obcych mocarstw. Tymczasem rząd centralny starał się, by Hongkong był pozytywnym przykładem „jednego kraju o dwóch systemach demokratycznych”. W ten sposób chciano przyciągnąć także Tajwan, jednak ten nie dał się „wpuścić” w to myślenie. Prezydent Tajwanu Tsai Ing-wen dał jasno do zrozumienia, że pokojowe zjednoczenie obu krajów nie jest możliwe. W tym momencie rola Hongkongu jako kraju o tak otwartym modelu straciła na znaczeniu.

Ameryka i UE zaostrzają kurs

Nowa amerykańska administracja nie tylko nie złagodziła sztywnego stanowiska prezydenta Donalda Trumpa wobec Chin, ale relacje między Chinami a Stanami Zjednoczonymi pogorszyły się znacząco i są najgorsze od czasu nawiązania stosunków dyplomatycznych między tymi dwoma krajami. Nie jest zaskoczeniem, że USA potępiło wprowadzane zmiany w wewnętrznym zarządzaniu Hongkongu. Także inne zachodnie kraje przyłączyły się do ostrego stanowiska USA. Sekretarz Stanu USA Tony Blinken napisał na Twitterze, że zmiany „są sprzeczne z międzynarodowymi zobowiązaniami ChRL” i że „stoimy po stronie sojuszników i partnerów, którzy opowiadają się za prawami i wolnościami ludzi w Hongkongu”. Nawiązując do warunków politycznych panujących w Hongkongu, Unia Europejska mówi o „alarmującym pogorszeniu sytuacji politycznej” i widzi w nim „poważną erozję autonomii, demokracji i podstawowych wolności”, obiecując jednocześnie podjęcie „dalszych kroków”. Grupa G7 wyraziła „poważne zaniepokojenie” chińskim planem, przewidując, że „zdusi on polityczny pluralizm” w Hongkongu. Wielka Brytania w oświadczeniu ministerstwa spraw zagranicznych zakomunikowała, że będzie teraz uważać Chiny za kraj nieprzestrzegający wspólnej deklaracji chińsko-brytyjskiej. Ta miała zagwarantować autonomię Hongkongu i praworządność do 2047 roku. „Chiny muszą działać zgodnie ze swoimi zobowiązaniami prawnymi i przestrzegać podstawowych praw i wolności w Hongkongu” – powiedział Dominic Raab, brytyjski minister spraw zagranicznych. 

Pekin jednak zlekceważył to stanowisko, oświadczając krótko, że system wyborczy w Hongkongu jest sprawą wewnętrzną Chin.

Chiny twierdzą, że to Zachód atakuje

KPCh odpiera krytyków swoich zmian w zarządzaniu Hongkongiem. Powołuje się na przykłady ofiar w Hongkongu, twierdząc, że zmiany zostały wymuszone na reżimie przez zewnętrzne i wewnętrzne zagrożenia. Na posiedzeniu Narodowego Kongresu Ludowego Wang Chen, wiceprzewodniczący tej instytucji, oświadczył, że od czasu „ruchu legislacyjnego przeciwko ekstradycji” w Hongkongu w 2019 r. antychińskie siły oraz lokalne radykalne grupy separatystyczne otwarcie opowiadały się za niepodległością chińskiego Hongkongu, promując idee przeciwne Chinom i wykorzystując do tego platformy dyskusji „demokratycznej” zarówno w Radzie Legislacyjnej, jak i w Radach Okręgowych. Wang uważa, że demokraci starają się wręcz przejąć kontrolę nad Radą Legislacyjną poprzez wybory, uzurpując sobie prawo do rządzenia Hongkongiem. Twierdził, że „siły obce” otwarcie ingerowały w sprawy Hongkongu za pośrednictwem urzędów konsularnych, organizacji pozarządowych i innych kanałów. W jego opinii Stany Zjednoczone nałożyły brutalne sankcje na chińskich urzędników, wspierając i zapewniając ochronę „antychińskim siłom”.

Mogą być aresztowania

Można przypuszczać, że ta delegitymizacja demokratycznych sił politycznych w Hongkongu i wysyłane pod ich adresem groźby oraz poprawki prawa wyborczego stanowią wstęp do masowych aresztowań działaczy prodemokratycznych i niepodległościowych, rzekomo nastawionych „antychińsko i antyhongkongowo”. Po wprowadzeniu w lipcu ubiegłego roku ustawy o bezpieczeństwie narodowym w Hongkongu elity KPCh odbyły debatę na temat tego, czy Pekin od razu ma uregulować kwestie związane z opozycją demokratyczną, czy też lepiej będzie, by te działania taktycznie opóźnił.

Niektórzy działacze KPCh byli zdania, że w obliczu potencjalnie silnego sprzeciwu w Hongkongu i dezaprobaty krajów zachodnich Pekin powinien ocenić skuteczność prawa wyborczego tylko w pewnym zakresie, i to zanim zdecyduje się na kolejny krok, by opozycja nie miała pretekstu do zbojkotowania rządu centralnego. Umiarkowanie nastawieni dygnitarze partyjni uważali ponadto, że opozycję jako taką należy zachować, a tylko ukarać jej przywódców – jako ostrzeżenie dla innych. Z kolei bardziej radykalnie nastawieni w tej sprawie działacze podnosili, że skoro Xi Jinping już wprowadził w Hongkongu ustawę o bezpieczeństwie narodowym, powinien po kolei zacząć likwidować działaczy demokratycznych.

Ofensywa chińska 

Teraz już wiadomo, że Xi Jinping wybrał ten drugi sposób, bardziej radykalny. Szybko po ogłoszeniu ustawy o bezpieczeństwie narodowym Pekin rozpoczął kontrofensywę przeciwko demokratycznej opozycji. Aresztowano najbardziej aktywnych w protestach, o co zresztą cały czas zabiegał rząd centralny Hongkongu (tylko niektórym udało się uciec na Tajwan lub Zachód). Sądy postawiły zarzuty i skazały 47 osób w sprawie, którą Pekin nazwał sprawą „przeciwko Chinom i rebelią 47 osób w chińskim Hongkongu”. Był to największy proces od ośmiu miesięcy, gdy zaczęło się wdrażanie tam ustawy o bezpieczeństwie narodowym.

Po uchwaleniu tej ustawy kolejnym krokiem Xi w kierunku powstrzymania sił demokratycznych w Hongkongu była właśnie opisana wyżej reorganizacja mechanizmu wyborczego. Chińscy propagandyści twierdzili, że władza wykonawcza będzie teraz w rękach prawdziwych patriotów, co skutecznie wykluczy siły antychińskie ze struktur zarządczych. Jednocześnie możliwości demonstrowania przez siły demokratyczne, w tym prowadzenia zorganizowanych kampanii politycznych, zostały ograniczone lub wręcz wyeliminowane.

Działania Xi mające na celu podporządkowanie Hongkongu udowadniają, że następnym etapem będzie dalsze oczyszczanie – jak to nazywają Chińczycy – „czynnika niepodległościowego Hongkongu” i narzucenie „patriotycznych” kadr w systemie edukacji, w mediach i w społecznościach lokalnych. Ostatnim jego krokiem ma być oczekiwanie od nowego, „patriotycznego” rządu kupowania dla siebie politycznego wsparcia poprzez zmniejszenie dysproporcji majątkowych oraz stworzenie zatrudnienia i możliwości mieszkaniowych dla młodego pokolenia. 

Przeciw „zachodnim kapitalistom”

Pekin oficjalnie nie zniesie modelu „jeden kraj – dwa systemy”, jednak wdrożenie ustawy o bezpieczeństwie narodowym oraz przebudowa systemu wyborczego zmarginalizowały jego znaczenie. Integracja gospodarcza z kontynentem i pełne polityczne umocowanie „patriotów rządzących Hongkongiem” oznacza, że zacierane są różnice pomiędzy Hongkongiem a jego odpowiednikami – miastami-centrami gospodarczymi w postaci Shenzhen czy Szanghaju. Przy tym dla Pekinu nie jest ważne, czy jest to specjalna strefa handlowa, czy też może przestać nią być. 

KPCh konsekwentnie wyraża przekonanie, że jest w stanie radzić sobie z zagranicznymi kapitalistami i skutecznie wpływać na decydentów na Zachodzie. Jej przywódcy podkreślają, że od incydentu na placu Tiananmen w 1989 roku rola Chin cały czas rośnie. Prezentują swój kraj jako taki, który nie tylko wydobył się z ogromnego kryzysu politycznego i poprawił wizerunek, ale także stał się światowym liderem gospodarczym.

Nie wiadomo jeszcze, czy i jak kapitał międzynarodowy zareaguje na politykę gospodarczą Pekinu w Hongkongu i czy będzie chciał mieć tu wpływ. Oczywiste jest natomiast, że rząd centralny nie spocznie, dopóki nie wyeliminuje brytyjskiej i amerykańskiej spuścizny w Hongkongu. Jest to bezprecedensowe wyzwanie dla ruchu demokratycznego w Hongkongu, ale także dla wszystkich członków społeczności międzynarodowej, przekonanych o tym, że wszyscy ludzie zasługują na wolność polityczną.

Źródło: National Review

Tekst powstał na podstawie artykułu Jianli Yanga, który jest założycielem i prezesem Citizen Power Initiatives for China, oraz na tezach sformułowanych przez Aarona Rhodes’a, który jest redaktorem magazynu „Dissident”, zajmującym się prawami człowieka i przewodniczącym Forum na rzecz Religijnej Wolności w Europie.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama