Holandia to jedno z państw, które mają bardzo poważne wątpliwości w kwestii tworzenia planu odbudowy Europy na podstawie zaciągniętego dużego długu. Inne kraje regionu, nazywane „oszczędnymi”, to Dania, Szwecja i Austria. Z kolei fiński plan utknął w parlamencie.
Holandia nie będzie na razie w ogóle ubiegać się o pomoc Brukseli. Premier tego kraju, Mark Rutte, który w marcu ubiegłego roku został wybrany na kolejną kadencję, nie zmienił zdania: uważa, że każde państwo członkowskie jest samo odpowiedzialne za swoje długi. W ubiegłym roku ta twarda postawa uczyniła go nieformalnym liderem koalicji tzw. krajów oszczędnych – Danii, Szwecji i Austrii, do których później dołączyła Finlandia.
Mark Rutte nazywany jest „Panem Nie” właśnie z powodu swojego uporczywego weta. Omal nie zniweczył francuskiej i europejskiej inicjatywy zaciągnięcia 750-miliardowego długu na ten bezprecedensowy plan naprawy Europy.
Kraje, które stają okoniem
Korespondencja Hagi z Brukselą została poważnie zakłócona przede wszystkim w kwestii odpowiedzi na pytanie, dokąd trafią fundusze europejskie. Mark Rutte nie stworzył jednak jeszcze koalicji z innymi partiami politycznymi, nie ma więc na razie parlamentarnej większości, która umożliwiłaby mu forsowania swoich pomysłów. Porzucony przez swojego byłego partnera z Unii Chrześcijańskiej, premier testuje teraz możliwość „wychylenia się” nieco mocniej w lewo, w kierunku środowisk bardziej przychylnych impulsom proeuropejskim. Może to jednak zająć sporo czasu. Jest więc mało prawdopodobne, by holenderska gospodarka skorzystała z planu naprawy po możliwym wygaśnięciu COVID-19 w 2021 r.
Dania przesłała natomiast propozycję skorzystania z 7,5 mld euro zgodnie z wymogami Brukseli. Plany krajowe muszą rzeczywiście spełniać określone kryteria, np. 37% inwestycji ma dotyczyć transformacji ekologicznej, a 20% – transformacji cyfrowej.
Parlamentarzyści tego kraju narzekają jednak na brak transparentności w zbieraniu, a potem rozdysponowywaniu środków na odbudowę. „Państwa członkowskie przeprowadziły to w bardzo skrywany sposób i nie zaangażowały do konsultacji społeczeństwa obywatelskiego, a tym samym wystarczającej liczby ludności” – ubolewa duńska liberalna eurodeputowana Linea Sogaard-Lidell. Niemniej jednak Kopenhaga, a także Sztokholm włączyły do swojego ustawodawstwa możliwość zaciągnięcia długu przez Brukselę w imieniu 27 państw Unii Europejskiej. Ani Austria, ani Finlandia nie podjęły tu żadnych wiążących rozmów.
Pieniądze będą opóźnione
Finlandia mogłaby poprzeć europejski plan odbudowy, jeśli uzyskałaby 2 mld euro samych dotacji. Politycy tego kraju dopiero teraz pochylili się nad krajowym planem. Komisja Spraw Konstytucyjnych parlamentu Finlandii zdecydowała we wtorek 27 kwietnia, że ratyfikacja europejskiego planu naprawy wymaga kwalifikowanej większości dwóch trzecich głosów. Dopóki fiński parlament tego nie zrobi, Bruksela ma skrępowane ręce i nie może zaciągnąć długu w imieniu tego państwa. Konserwatyści koalicji narodowej w Kopenhadze, mający 38 mandatów na 200, widzą w planie naprawy „złe rozwiązanie”. Mają wstrzymać się od głosu.
Francja, jeden z głównych animatorów planu Next Generation EU, nie spodziewa się pierwszych pieniędzy wcześniej niż we wrześniu bieżącego roku. Hiszpania, nie chcąc czekać, przekazała już 27 mld euro ze swoich funduszy krajowych a conto wypłaty środków europejskich w wys. 140 mld euro.
Źródło: La Croix