Wszyscy przywódcy indiańscy zdecydowanie potępili podpalenia kościołów w Kanadzie. Sami Indianie przyznają, że choć kolonializm jest dla nich trudnym doświadczeniem, pozostającym głęboko w pamięci, są ludźmi o głębokiej duchowości, a kościoły są miejscem, gdzie ta duchowość może się wyrażać
Po ostatnich licznych przypadkach podpaleń i profanacji świątyń katolickich i protestanckich w kanadyjskich prowincjach Kolumbii Brytyjskiej i Albercie kanadyjskie i światowe środki przekazu poprosiły przywódców indiańskich w tym kraju o skomentowanie tych wydarzeń. Wszyscy oni zdecydowanie je potępili.
„Drewniany kościół św. Anny, jeden z czterech, który szybko spłonął jak zapałka, zbudowany ponad sto lat temu przez naszych przodków, znaczył wiele i był «duchowym domem» dla nich i dla nas samych” – powiedział 4 lipca dziennikarzom indiański wódz Carrie Allison.
Brytyjski dziennik „The Guardian” zauważył, że z jednej strony wielu rdzennym mieszkańcom Kanady „kościoły kojarzą się z czasami kolonializmu i wytrzebieniem ich rodzimej kultury i religii, z drugiej jednak są to miejsca, w których modliły się całe pokolenia ludzi i pochowano ich zmarłych”.
Inna, przywołana przez dziennik osoba – teolożka indiańsko-chrześcijańska Amelia McComber wskazała na te „sprzeczne uczucia” (ambivalence) Indian w stosunku do chrystianizowania ich. „(My, Indianie) jesteśmy ludźmi duchowymi i nasza duchowość «przeszła» na Chrystusa, ponieważ była to jedyna droga do wyrażenia naszej religijności i modlitwy” – wskazała rozmówczyni gazety.
Ale prawdą jest również to, że niektórzy ekstremiści indiańscy, np. pisarz a zarazem „najgroźniejszy indiański bloger w Kanadzie” Robert Jago, domagają się „usunięcia wszystkich kościołów z ziem indiańskich”. Jednakże zdecydowana większość wodzów i innych przywódców tubylczych stanowczo sprzeciwia się temu, szczególnie paleniu kościołów i aktom wandalizmu wobec nich.
„Wielu z tych, którzy przeżyli to «wychowanie kościelne» w szkołach-internatach, krytykuje a nawet nienawidzi tego systemu, ale ani razu nie zdarzyło mi się usłyszeć nawoływań do podpalania kościołów” – powiedział kanadyjskiej gazecie „National Post” wódz plenienia Osoyoos, Clarence Louie.
A wspomniana wcześniej teolożka A. McComber, która sama przeżyła wychowanie w internacie w Kamloops, gdzie odkryto ostatnio szczątki 215 indiańskich dzieci, zdecydowanie potępiła palenie świątyń. „Myślę, że nasi przodkowie, którzy z wielkim trudem wybudowali kościół św. Anny (np. drewno na wzniesienie go przywożono zaprzęgami konnymi z najbliższego miasta oddalonego o 40 mil), spoglądają dziś (z nieba) ze smutkiem na to miejsce ich ciężkiej pracy, które tak cenili, a które zostało doszczętnie zniszczone. Wielu z nas cierpiało, ale palenie i bezczeszczenie kościołów nie jest żadnym rozwiązaniem. Jestem bardzo smutna i przygnębiona fizycznie. Jest mi was [podpalaczy] żal i mam nadzieję, że na tym się ta wasza działalność zakończy” – powiedziała McComber.
Premier Kandy Justin Trudeau, który dotychczas wielokrotnie popierał glosy rdzennej ludności, 2 lipca stanowczo potępił te akty wandalizmu. „Jestem przekonany, że te podpalenia pozbawiają ludzi właściwego miejsca, w którym mogliby wyrazić swój żal, dokonać jakiejś refleksji i uzyskać w związku z tym pomoc i uzdrowienie” – stwierdził szef rządu.