Jako Niemiec wstydzę się za to, że w mojej ojczyźnie znowu jest możliwe stawianie zarzutów o tzw. podżeganie do nienawiści przeciw społeczeństwu i skazanie polskiego naukowca dlatego, że podał fakty – mówi kard. Gerhard Ludwig Müller w związku z wyrokiem, jaki otrzymał ks. Dariusz Oko.
Wywiad ukazał się w „Do Rzeczy”, a jego autorem jest Paweł Lisicki.
Po publikacji w piśmie „Theologisches” artykułu o „klikach homoseksualnych” w Kościele ks. prof. Dariusz Oko został skazany przez sąd rejonowy w Kolonii na grzywnę w wysokości 4,8 tys. euro z możliwością zamiany na 120 dni aresztu. Podobną karę otrzymał redaktor naczelny pisma, 90-letni ks. prof. Johannes Stróhr. Obrońcy skazanych odwołali się od wyroku. Były prefekt Kongregacji Nauki Wiary komentuje:
„Jako Niemiec wstydzę się za to, że w mojej ojczyźnie znowu jest możliwe stawianie zarzutów o tzw. podżeganie do nienawiści przeciw społeczeństwu i skazanie polskiego naukowca dlatego, że podał fakty. W związku z tym, co przydarzyło się polskiemu uczonemu z Krakowa, powinny, u ludzi mających wykształcenie historyczne, natychmiast włączyć się dzwonki alarmowe; powinni oni sobie z przerażeniem przypomnieć o pewnym «prawniku», który działając jako tzw. generalny gubernator, posłał całą krakowską profesurę do obozu koncentracyjnego. Artykuł prof. Oko to naukowy raport na temat ciężkich przestępstw popełnionych na młodych mężczyznach i chłopcach, które popełnili postawieni wysoko w hierarchii duchowni, na czele z byłym kard. McCarrickiem. Albo ci sędziowie nie przeczytali artykułu, albo nie są w stanie ocenić go za pomocą kryteriów naukowych, albo też nie dostrzegają jasno przestępczego charakteru działań tych osób, które żyją w Kościele, ale chroniąc się za tarczą bezkarności, którą daje im sprawowany urząd, prowadzą licznych młodych mężczyzn do zguby. Potępienie tych przestępstw przy użyciu mocnych słów nie jest podżeganiem społeczeństwa do nienawiści, ale aktem odwagi, który zasługuje na szacunek wszystkich przyzwoitych ludzi.
Nie wolno unieważniać znaczenia tych przestępstw tylko dlatego, że ich sprawcy byli aktywnymi homoseksualistami, którzy mogli się poczuć obrażeni z tego powodu, że ktoś im powiedział prawdę w twarz. Tysiące niewinnych księży w Niemczech codziennie obraża się jako pedofilów, mimo to nie reaguje na to żaden sąd i nie sprzeciwia się temu żaden organ prasowy. Czy znowu doszliśmy do tego, że chroni się winnych, a karze niewinnych? Nikomu, zdaje się, nie przeszkadza nagonka na kler katolicki i zachęta do przemocy przeciw tej grupie osób: wszystko to mieści się rzekomo w ramach wolności słowa”.
mg, mk / Warszawa