„Ja nigdy w Paryżu nie zostałem zaatakowany, mam koloratkę, nikt mnie nie wyzywał, ludzie są dla mnie bardzo życzliwi” – powiedział portalowi polskifr.fr ks. Camille Millour pracujący w parafii św. Antoniego w Paryżu. „Może Francja jest przeciwko Kościołowi, ale jaka to Francja, o kim tu mówimy?” – dodał.
Ks. Camille Millour ma 38 lat i 8 lat kapłaństwa. Jego mama jest Polką, a tata Francuzem. Pracuje w parafii francuskiej św. Antoniego w Paryżu XII. Jest odpowiedzialny za duszpasterstwo ministrantów i Światowe Dni Młodzieży w archidiecezji paryskiej.
W rozmowie z portalem polskifr.fr opowiedział, jak wygląda praca duszpasterska w Paryżu, a także jaki stosunek do Kościoła mają Francuzi.
Odniósł się do niedawnych wydarzeń, kiedy w Paryżu została zaatakowana procesja upamiętniająca ofiary Komuny Paryskiej. Jak zaznaczył, sam nigdy nie doświadczył wrogości ze strony Francuzów.
„Ja nigdy w Paryżu nie zostałem zaatakowany, mam koloratkę, nikt mnie nie wyzywał, ludzie są dla mnie bardzo życzliwi. Widziałem to, co się działo na paryskiej ulicy, ale nie można powiedzieć, iż są to wszyscy Francuzi, jest oczywiście część Francuzów, która jest mocno agresywna, która nie znosi chrześcijan. Ja nigdy osobiście nie zostałem wyzwany, a przecież korzystam z rożnych środków publicznego transportu. Mamy dobry kontakt z burmistrzem, z ludźmi” – powiedział.
Jak tłumaczył, myślenie o Francuzach jako o agresywnych ateistach nie jest zgodne z rzeczywistością.
„Wydaje mi się, że mamy w Polsce taką wizję, przesąd o Francuzach, iż są zagorzałymi ateistami, są przeciwko Kościołowi. W Paryżu my nie mamy ataków na księży lub siostry zakonne jak niekiedy słyszymy o tym w Polsce. Tutaj może zdarzają się – od czasu do czasu, ale bardzo rzadko. Może Francja jest przeciwko Kościołowi, ale jaka to Francja, o kim tu mówimy? Trzeba tu zrozumieć, że ludzie – w większości – we Francji są dobrej myśli w stosunku do nas i nie są zbyt agresywni. Ok, Pan Prezydent nie klęka, nie bierze udziału we Mszy św. w niedziele, ale mimo wszystko jest respekt, jest wzajemna rozmowa czy dialog”.
Dodał, że zakłócenie procesji wynikało przede wszystkim z braku ochrony.
„To, co się wówczas wydarzyło na tej procesji, te zajścia, wynikły z braku policji. Była to, jak pamiętamy, rocznica Komuny Paryskiej 1871 r., wiec wiadomo, że lewica była wtedy bardzo rozwścieczona i przechodziła procesja, która została zakłócona. Gdyby było wówczas więcej policji nic by się dramatycznego nie stało”.
Jak opowiadał, życie parafialne dobrze się we Francji rozwija.
„Ja widzę, że w niedziele nasze kościoły są pełne, ludzie przychodzą, są rodziny, dzieci, ministranci, mamy funkcjonującą katechezę, również dla młodzieży, która do nas przychodzi. Kościół jest żywy w Paryżu. Dużo jest zgromadzeń, inicjatyw od zwykłych ludzi, dla owocnego prowadzenia ewangelizacji. Dużo jest również robione dla tutejszych biednych. Może nie mamy 5 lub 6 księży w każdej funkcjonującej parafii, ale generalnie mamy proboszcza, wikariusza, diakonów. Przyznaję: jest ciężko, bo mamy dużo rożnego rodzaju zajęć, ale Kościół jest tu żywy i ludzie chcą pomóc, chcą brać czynny udział w duszpasterstwie”.
Podkreślił, że ludzie chętnie się angażują w życie parafii i współpracują z księżmi.
„To nie jest tylko sprawa samych księży, ale również wszystkich katolików mieszkających na terenie w parafii. Ksiądz działa, kieruje parafialnym kościołem, daje impuls, ale jest to sprawa nas wszystkich. Naszą rolą i zadaniem jest sprawianie, aby konkretni parafianie byli wciąż zaangażowani, aby zdobyli zaufanie w siebie. I oczywiście głęboko wierzyli w wielkie tajemnice naszej katolickiej wiary, a nie tylko uczestniczyli we Mszy św., a później wracali do domu na posiłek. To dobre, ale niewystarczające. Istnieje tu dobra współpraca miedzy ludźmi świeckimi a nami, księżmi” – powiedział ks. Kamil.
Źródło: polskifr.fr