Sandra Sabattini - nowa błogosławiona, która poświęciła się służbie potrzebującym

Sandra Sabattini to najnowsza błogosławiona Kościoła. Ta 22-letnia kobieta, która poświęciła się pomocy ubogim i niepełnosprawnym, zmarła w 1984 r., potrącona przez przejeżdżający samochód.

Jej beatyfikacja miała miejsce w ostatnią sobotę, 24 października w katedrze w Rimini w północnych Włoszech. Pierwotnie planowana była na czerwiec 2020 r., jednak datę przesunięto ze względu na pandemię. Mszę beatyfikacyjną odprawił kard. Marcello Semeraro, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Jak powiedział, świętość Sandry Sabattini polegała na „otwarciu się na dzielenie się z najmniejszymi, oddaniu całej swojej młodej ziemskiej egzystencji na służbę Bogu, na entuzjazm, prostotę i wielką wiarę”. „Udzielała gościny tym, którzy jej potrzebowali, bez osądzania, ponieważ chciała przekazać miłość Pana”.

Zginęła w wyniku wypadku – wysiadając z samochodu w drodze na spotkanie Wspólnoty Jana XXIII, ona sama i jej przyjaciółka zostały potrącone przez inne auto. Została przewieziona do szpitala, gdzie spędziła trzy dni w śpiączce, po czym zmarła 2 maja 1984 roku.

Trzy dni przed wypadkiem Sabattini napisała w swoim dzienniku: „Życie, które wzrasta we mnie, nie jest moje – bije ono regularnym oddechem, który nie jest mój, jest ożywione spokojnym dniem, który nie jest mój. Nie ma na tym świecie nic, co byłoby twoje”. Dalej zaś pisała: „Uświadom sobie, Sandra! To wszystko jest darem, co do którego «Dawca» może ingerować kiedy i jak chce. Dbaj o dar dany tobie, uczyń go piękniejszym i pełniejszym na czas, kiedy nadejdzie czas”.
Sandra Sabattini wychowała się na adriatyckim wybrzeżu Włoch. Została ochrzczona dzień po swoich narodzinach, 20 sierpnia 1961 roku. Kiedy miała cztery lata, jej rodzina przeniosła się do miasta Rimini, aby uczęszczać do parafii prowadzonej przez jej wuja, katolickiego księdza. Już jako małe dziecko rozwinęła w sobie miłość do Pana i często nosiła w swojej małej rączce różaniec z dziesięcioma paciorkami.

Wspominając ją, gdy miała siedem lat, jeden z kierowników obozu powiedział: „Często obserwowałem ją, gdy wchodziła sama do kaplicy, z lalką w jednej ręce i różańcem w drugiej. Uklękła w ostatniej ławce i pochyliła swoją małą główkę. Pozostawała tam chwilę, po czym wychodziła i z radością dołączała do grupy”.

Gdy była jeszcze w szkole podstawowej, Sandrę można było czasem spotkać w kontemplacji przed tabernakulum, nawet w środku nocy. „Wstawała wcześnie, wczesnym rankiem, być może jeszcze po ciemku, aby medytować samotnie przed Najświętszym Sakramentem, zanim inni przybyli do kościoła” - wspominał jej wuj ks. Giuseppe Bonini. „Pierwszego dnia roku, od pierwszej do drugiej w nocy, trwała przed Jezusem na adoracji. Uwielbiała modlić się siedząc na ziemi, na znak pokory i ubóstwa”.
W szkole Sandra miała dobre wyniki, lubiła malować, grać na pianinie i biegać na bieżni. W wieku 12 lat poznała o. Oreste Benzi i założoną przez niego grupę, Wspólnotę Papieża Jana XXIII, która kładzie nacisk na służbę najuboższym i najsłabszym w społeczeństwie. Sabattini poczuła się powołana do włączenia się w ich działalność na rzecz pomocy ludziom w potrzebie.

W 1974 roku wzięła udział w wycieczce w Dolomity, pasmo górskie w północno-wschodnich Włoszech, gdzie nastolatki towarzyszyły osobom niepełnosprawnym. Czas spędzony na łonie natury i pomoc osobom niepełnosprawnym wywarły duże wrażenie na Sabattini, która po wycieczce powiedziała swojej matce: „Padaliśmy ze zmęczenia, ale to są ludzie, których nigdy nie opuszczę”.

W czasie szkoły średniej kontynuowała wolontariat we Wspólnocie Jana XXIII i pomagała ubogim, także z własnych oszczędności. Przez pewien czas mieszkała też w jednym z domów grupowych wspólnoty, gdzie jej członkowie przyjmowali osoby z marginesu społecznego, w tym niepełnosprawnych. „Nie mogę zobowiązać innych, by myśleli tak jak ja, nawet jeśli uważam to za słuszne" - pisała w swoim dzienniku w wieku 16 lat. "Mogę jedynie pozwolić im poznać moją radość”.
W wieku 17 lat poznała Guido Rossiego, a rok później oboje zaczęli się spotykać. Na pierwszą randkę Sabattini zabrała Rossiego na cmentarz, aby mogli odwiedzić groby ludzi, o których zapomniano. Razem uczęszczali do grupy młodzieżowej Wspólnoty Jana XXIII. Po czterech latach ich związku Sabattini napisał, że randki są „czymś integralnym z powołaniem”. „To, czego doświadczam w dyspozycyjności i miłości do innych, jest tym, czego doświadczam również w stosunku do Guido, są to dwie rzeczy przenikające się, na tym samym poziomie, choć z pewnymi różnicami” - pisała w swoim dzienniku.

Po ukończeniu liceum naukowego z doskonałymi ocenami, Sabattini przeżywała rozterkę, czy natychmiast wyjechać na misje do Afryki, czy rozpocząć studia medyczne. Ostatecznie, z pomocą swojego kierownika duchowego Sandra zdecydowała się zapisać na studia medyczne na Uniwersytecie Bolońskim. Jej marzeniem było, aby pewnego dnia służyć jako członek misji medycznych w Afryce.

Latem 1982 roku, kiedy we Włoszech zaczął narastać problem narkotykowy, 21-letnia studentka medycyny zaczęła udzielać się jako wolontariuszka we wspólnocie dla narkomanów. Rok wcześniej napisała w swoim dzienniku: „Sandra, kochaj wszystko, co robisz. Kochaj głęboko minuty, które przeżywasz, które wolno ci przeżyć. Staraj się odczuwać radość z chwili obecnej, cokolwiek to jest, aby nigdy nie przegapić tego, co się dzieje”.

Sabattini była ze swoim chłopakiem, Rossim, i drugą przyjaciółką, kiedy została śmiertelnie potrącona przez samochód rankiem 29 kwietnia 1984 roku.

Na jej pogrzebie, ks. Benzi powiedział: „Sandra zrobiła to, po co Bóg ją posłał. Świat nie jest podzielony na dobrych i złych, ale na tych, którzy kochają i tych, którzy nie kochają. A Sandra, jak wiemy, bardzo kochała”.

Sandra Sabattini została ogłoszona czcigodną przez papieża Franciszka 6 marca 2018 r., a cud za jej wstawiennictwem został potwierdzony w październiku 2019 r., co utorowało drogę do jej beatyfikacji.

Przemawiając do Vatican News w przeddzień beatyfikacji, Rossi powiedział: „Jestem żonaty i Pan obdarzył nas darem dwojga wspaniałych dzieci. Odczuwałem powołanie do diakonatu, na który moja żona zgodziła się, z wielką hojnością”.
Opracowano na podstawie agencji CNA
« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama