Jeśli nie wiesz o co chodzi dziewczynom przebranym w czerwone płaszcze i białe nakrycia głowy, które wykrzykują dziwaczne hasła pod kościołami, lepiej, żebyś zapoznał się z amerykańskim serialem „Opowieść Podręcznej”
Cały film jest przemyślnie skonstruowanym paszkwilem na Kościół, ze szczególnym akcentem na jego stosunek do kwestii obrony życia poczętego. Już sam tytuł w oryginale brzmi „The Handmaid’s Tale” – co jest aluzją do tytułu Maryi „Służebnica Pańska” (ang. Handmaid).
Nie jest to „jakiś” serial, jeden z wielu, ale serial, który nagrodzony został piętnastoma nagrodami „Emmy” i przyciągnął miliony widzów. Jeśli dziwi nas poziom antykościelnej agresji uczestniczek strajku kobiet, przyczyn powinniśmy szukać nie tylko w osobistej frustracji czy światopoglądzie samych protestujących, ale we wzmożonej antychrześcijańskiej propagandzie, której film jest istotnym elementem.
36 odcinków serialu jest narzędziem zintensyfikowanej liberalnej manipulacji na umysłach, mającej obrzydzić chrześcijaństwo, ukazując je jako system zniewolenia kobiet w sposób tak drastyczny, że bledną przy nim zbrodnie nazizmu czy stalinizmu.
Po opublikowaniu wyroku TK dotyczącego aborcji eugenicznej w mediach zachodnich pojawiło się porównanie Polski do Gileadu. Czym jest ów Gilead? Otóż jest to teokratyczny kraj utworzony na terenie USA, w którym prawem są ukazane w krzywym zwierciadle zasady chrześcijańskie. Właściwie każda wartość i zasada istotna dla chrześcijan została w „Opowieści Podręcznej” ukazana w sposób wypaczony, tak aby budziła grozę u odbiorcy. Godność kobiety jako matki i dawczyni życia, której broni Kościół pokazana jest jako egzekwowany najbardziej brutalnymi metodami nakaz prawny. Funkcjonariusze Gileadu traktują kobiety-służebnice jak więźniarki gigantycznego obozu koncentracyjnego, zmuszając je do rodzenia dzieci i bezwzględnego posłuszeństwa „biblijnym” prawom, których złamanie oznacza najsurowsze kary, łącznie z torturami i śmiercią.
Przekaz emocjonalny filmu jest tak silny, że tylko wyjątkowo krytyczna osoba jest w stanie mu się oprzeć. Identyfikacja z bohaterkami prześladowanymi przez funkcjonariuszy Gileadu sprawia, że widz niejako automatycznie odrzuca wszystko, co reprezentuje sobą Gilead, będący wynaturzonym uosobieniem Kościoła. Liczne cytaty z Biblii przedstawiane są w taki sposób, że oznaczają coś dokładnie przeciwnego. „Błogosławiony owoc twojego łona” odnosi się nie do Chrystusa, ale do dzieci noszonych w łonach niewolnic przymuszonych do macierzyństwa. Imieniem „Marta” określane są niewolnice drugiego rodzaju, prowadzące domy wierzących (jest tu jawna aluzja do biblijnej Marty, siostry Marii i Łazarza, zajmującej się prowadzeniem domu goszczącego Chrystusa). „Jak Bilha służyła Racheli, tak wy będziecie służyć komendantom wiernych, urodzicie im dzieci” – to z kolei nawiązanie do biblijnych postaci ze Starego Testamentu (Rachela pozostawała bezpłodna, więc jej niewolnica, Bilha, urodziła dziecko Jakubowi). Słowa „błogosławieni cisi” towarzyszą brutalnemu uciszaniu narzędziem tortur kobiet, które ośmielają się mieć inne poglądy niż dozwolone przez Gilead. „Jeśli prawe oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je” cytowane jest jako uzasadnienie kolejnych tortur stosowanych wobec nieposłusznych niewolnic.
Trudno się dziwić, że umysły osób, zwłaszcza młodych, urobione przez taką propagandę, będą całkowicie opacznie rozumiały troskę chrześcijan o obronę życia czy chrześcijańskie rozumienie geniuszu kobiety jako matki i opiekunki ogniska domowego. Takim osobom Biblia, Kościół w zestawieniu ze słowem „kobieta” czy „dziecko” kojarzyć się będą wyłącznie z opresją, patriarchatem i okrucieństwem. Zapewne nie sięgną one po „Familiaris consortio”, „Mulieris dignitatem” czy samą Biblię, ale pozostaną na tym prymitywnym, zniekształconym obrazie chrześcijan ukazanym przez lewicowych manipulatorów.
W pewnym sensie nie jest to nic nowego – w podobny sposób ukazywała Kościół komunistyczna propaganda ZSRR, Tadeusz Boy-Żeleński pisał o „piekle kobiet”, a oświeceniowa propaganda historyczna dopisywała kolejne zera do domniemanej liczby ofiar inkwizycji. Nowa jest jednak siła przekazu wieloodcinkowego serialu. Tak przebiegłej gry na emocjach nie stosowała dotąd żadna propaganda. W „Opowieści Podręcznej” zastosowano wszelkie sztuczki, jakie ma do dyspozycji współczesna socjotechnika.
Nie ma chyba sensu, aby każdy duszpasterz męczył się oglądając całe 36 odcinków serialu. Prawdopodobnie wystarczy kilka, aby wyrobić sobie o nim zdanie i zastanowić się, jak przeciwdziałać nachalnej propagandzie. Warto też zapoznać się z bardzo trafnym opisem filmu i analizą wykorzystanych w nim mechanizmów socjotechnicznych, którą przedstawia na swoim kanale Youtube Dawid Mysior. Zarówno ten odcinek, jak i inne szczerze polecić można duszpasterzom i innym osobom pracujących z młodzieżą: https://youtu.be/HkFGR8DVfx8