Dopóki będzie ktoś, nawet tylko jedna osoba, która podaruje darmo swoje życie drugiemu człowiekowi, to tam będzie Niedziela Zmartwychwstania – powiedział łaciński patriarcha Jerozolimy abp Pierbattista Pizzaballa.
W rozmowie z KAI podzielił się one swymi przemyśleniami m.in. nt. wojny na Ukrainie, związku tego konfliktu z sytuacją w Ziemi Świętej i oczekiwaniach związanych ze zbliżającymi się świętami wielkanocnymi.
Oto zapis tego wywiadu:
Piotr Dziubak, KAI Rzym: „Wszystkich wojen można uniknąć, jeśli zwycięży pragnienie wspólnego dobra. Nie było tak w przypadku Rosji. Główną odpowiedzialność za wojnę na Ukrainie ponosi Kreml”. Czy zmieniłby coś Ksiądz Arcybiskup w swoich słowach?
Abp Pierbattista Pizzaballa: Jest jasne, że nie ma żadnego pragnienia dobra wspólnego. jest pragnienie posiadania. Owszem łatwo jest wydawać pochopne osądy. Pojawiają się sytuacje dwuznaczne po obu stronach, ale to nie usprawiedliwia. Mamy do czynienia z agresorem i ofiarą. To jest bardzo oczywiste i nie można tego kwestionować.
KAI: Wielu komentatorów, także z Ukrainy, mówi o oczekiwanej wielkiej bitwie w okolicach Doniecka. Mówią: dajcie nam broń, żebyśmy mogli się bronić. Kardynał Parolin mówi, że niedobrze że dociera broń na Ukrainę.
PP: W Europie bardzo często mówi się o oddzieleniu Kościoła od państwa, ale też oczekuje się, żeby wszyscy: Kościół i państwo, używali tego samego języka. Język wiary i język polityki, synteza, jakiej muszą dokonać wiara i polityka, nie zawsze muszą się pokrywać. Jest oczywiste, że polityk, który będzie musiał stawiać pytania między swoim narodem a kwestią międzynarodową, musi mieć na uwadze bardzo jasne cele: obronę swojego narodu. Człowiek wiary musi mieć odniesienie w zupełnie innym języku i kontekście niż polityk. Obydwie strony muszą ze sobą rozmawiać, komunikować się ze sobą, ale nie muszą być koniecznie identyczne. Polityka musi wziąć na siebie odpowiedzialność za swoje działania. Szczerze powiem, że trudno byłoby mi zrozumieć człowieka wiary, który by powiedział: zbrójcie się! Polityk będzie miał inne kryteria niż człowiek wiary.
KAI: Ekscelencja pracuje w części globu, która widziała bardzo wiele wojen, zamachów, których nie brakowało w ostatnim czasie. Jak w takim kontekście można i należy zachować przesłanie ewangelicznego dialogu? Czy zdarzyło się, że ktoś powiedział: ty mi zabiłeś pół rodziny, jak ja mogę rozmawiać z tobą? Pewnie był Ksiądz Arcybiskup świadkiem takich sytuacji.
PP: Przebaczenie, dialog, pojednanie potrzebują właściwego kontekstu. Nie jesteśmy aniołami, nie spadliśmy na Ziemię z Marsa. Przynależymy do swoich historii. Do tego potrzeba czasu, perspektyw. Oczywiście, że w mojej rozdartej cierpieniem rodzinie mówienie teraz o dialogu nie ma sensu. To tylko slogan, który nie ma żadnej treści. Także człowiek wiary to dobrze zrozumie, że są chwile, kiedy mimo iże wiara mówi nam, że trzeba rozmawiać, prowadzić dialog, spotykać się, że trzeba przebaczyć, to jednocześnie nie może być ona oderwana od ludzkiego doświadczenia codziennego życia. Trzeba się z tym liczyć i trzeba być konkretnym. Trzeba zrozumieć dynamikę danego państwa. To trzeba wziąć pod uwagę. Musi jednak pozostać jeden cel. Człowiek wiary musi sprawić, żeby wojna nie weszła do serca ludzi. Żeby przemoc, nienawiść, uraza nie zdobyły serca człowieka, żeby bycie ofiarą nie stało się jedynym sposobem rozumienia relacji. Ale bardzo dobrze rozumie, że jeśli jesteś teraz w opresji, jesteś zraniony, to nie masz w sobie wolności człowieka, żeby budować dialog. Na to trzeba czasu, cierpliwości i zrozumienia. Potrzebujemy jednak liderów religii, którzy będą umieli wezwać i zachęcić do tego. Ważne jest, żeby się nie ograniczać wyłącznie do swego rodzaju ratyfikacji cierpienia, przemocy. Trzeba cały czas zachęcać ludzi do wyjścia ponad.
KAI: Czy – według Księdza Arcybiskupa – możliwy jest rozwój konfliktu na Bliskim Wschodzie, spowodowany wojną na Ukrainie?
PP: Jakaś próba eskalacji konfliktu tutaj ma miejsce, ale nie myślę, żeby to było wywołane wojną na Ukrainie. To się rozwija według własnych, tutejszych dynamik. Oczywiście zawsze wszystko można połączyć. Myślę, że teraz kwestia izraelsko-palestyńska i wojna na Ukrainie to dwa różne światy. Izrael jest oczywiście powiązany z Rosją, ale nie jest politycznie. Tutaj konflikt na Ukrainie jest odbierany jako coś odległego, jako sprawa europejska.
KAI: Czy udział Syryjczyków i ochotników, jeśli można ich tak nazwać, z Bliskiego Wschodu w walkach na Ukrainie, mógłby wpłynąć na zwiększenie napięcia w regionie?
PP: Syria jest związana z Rosją. Reżim w Damaszku rządzi dzięki Moskwie. Nie sądzę aby ten gest uczestnictwa Syrii – dobrowolny czy wymuszony, nie wiem jak go nazwać – mógł zachwiać równowagą bliskowschodnią.
KAI: Czy według Księdza rola Izraela w kwestii wojny na Ukrainie mogłaby się zmienić? Prezydent Zełeński poprosił Izrael o pomoc w negocjacjach.
PP: W Izraelu są tysiące Rosjan i Ukraińców. Rosja graniczy z Izraelem w Syrii. Myślę, że ta wojna nie jest po myśli Izraela, który nie chciałby być w to zamieszany. Zależy mu na dobrych stosunkach z obydwoma państwamii w tym kontekście trudno jest Izraelowi stanąć zdecydowanie po stronie Ukrainy albo Rosji. Myślę, że państwo izraelskie będzie stawiało się bardziej w roli negocjatora.
KAI: Egipt do wyżywienia swoich mieszkańców potrzebuje pszenicy z Ukrainy… Czy pojawił się lęk, jak wyżywimy ludzi?
PP: Niestety pojawił się taki lęk. Zresztą także Liban potrzebuje ukraińskiej pszenicy. Skutki wojny w tym kraju dostrzega się bardziej w gospodarce: podwyżki cen prądu, brak pszenicy i wzrost ceny tego zboża. Konsekwencje tego będą ponosili prości ludzie. Niestety widać to coraz wyraźniej.
KAI: Liderzy religii wywodzących się od Abrahama: muzułmanie, Żydzi i chrześcijanie wydali wspólną deklarację w sprawie pokoju w Jerozolimie po ostatnich zamachach.
PP: To są akty należne. Myślę, że choć z powodu naszej deklaracji terroryści nie są załamani, to jednak jest to bardzo ważne dla naszych wspólnot. Nie może być tak, że przed każdym świętem ważnym dla chrześcijan, Żydów czy muzułmanów musimy podpisywać deklarację przeciwko przemocy. To musi się skończyć.
KAI: A okupacja hotelu Little Petra przez żydowską organizację integralistyczną „Ateret Cohanim”? Hotel Little Petra należy do Kościoła prawosławnego.
PP: Takie zachowania pokazują w bardzo jasny sposób strategię zachowania. Stawia to w bardzo trudnej sytuacji zwłaszcza chrześcijan, którzy widzą swoją przestrzeń do działania coraz bardziej ograniczoną. To jest przedmiotem wielkiej troski dla nas chrześcijan.
KAI: Problem hotelu Little Petra trwa już 18 lat…
PP: Okupacja hotelu zaczęła się niedawno. Natomiast spór prawny trwa rzeczywiście 18 lat. Niektóre rodzaje procesów mogą ciągnąć się latami…
KAI: Rozmawiamy w przeddzień początku Wielkiego Tygodnia. Czy pielgrzymi będą mogli przyjechać w tym roku?
PP: Biorąc pod uwagę dwa ostatnie lata, mogę powiedzieć, że na pewno pielgrzymi będą mogli przyjechać do Ziemi Świętej. Widać już trochę grup, które kręcą się po Jerozolimie i innych miastach. Jest ich jednak jeszcze mało. Dopiero w marcu można było tutaj wjechać. To na pewno nie będzie Wielkanoc bez pielgrzymów, jak to było w ubiegłym roku. Można mieć nadzieję, że ludzie przyjadą. Trzeba będzie mieć maseczki, ale nie będzie żadnych innych ograniczeń.
KAI: W opisie Męki Pańskiej według św. Łukasza, którą będziemy czytali w Niedzielę Palmową, napisał Ksiądz Arcybiskup tak: fragment, który opowiada o wjeździe Jezusa do Jerozolimy, ma pewną osobliwość: połowa opowiadania mówi nie o wjeździe Jezusa do Miasta Świętego, lecz o przygotowaniach, jakie czyni, aby mógł do niego wkroczyć. Głównym bohaterem tej pierwszej sceny jest więc nie tyle Jezus, co grupa apostołów. Skąd taki wybór Ewangelisty? Myślę, że można powiedzieć, iż przez ten wybór Łukasz mówi już o Kościele, który żyje po wydarzeniu paschalnym, a zatem o nas. Jak odczytać to Słowo w dzisiejszym kontekście? Czy my, ochrzczeni, powinniśmy coś zrobić?
PP: Absolutnie tak. Albo zamkniemy się w jakiejś formie duchowości skupionej na osobie Jezusa, którego nie można ignorować, albo chcemy działać w sposób społeczny. Tam Jezus jest nieobecny. Niedziela Zmartwychwstania bez Jezusa nie ma sensu, podobnie jak życie Kościoła bez Niego. To jest punkt wyjścia. Ale Jezus nie robi wszystkiego sam. Posyła swoich uczniów, mówi im: zróbcie, przygotujcie, zorganizujcie. Po Wielkiejnocy mówi: “Idźcie do Galilei. Nie bądźcie zamknięci w Wieczerniku! Nie stójcie w miejscu, patrząc na grób”. Nie wystarczy trwać tylko w kontemplacji. Trzeba zacząć działać! To chciałem właśnie powiedzieć: Jezus jest punktem początkowym. Ale Jezus potrzebuje świadków, którzy zaczną działać, którzy muszą być wiarygodni, którzy będą się poruszać. Oni mają nadać widzialność Panu. Wszystko zaczyna się od Niego i ma swoją kontynuację.
KAI: Bóg w Jezusie doświadczył cierpienia człowieka; jak na to powinniśmy patrzeć w Wielki Piątek w kontekście wojny na Ukrainie?
PP: Staram się uciekać od banalnych stwierdzeń. Nie lubię ich. Jest takie słynne hasło, które jest zawsze odnoszone do Auschwitz: gdzie jest Bóg? Zwykle powtarzana jest tylko ta pierwsza część tego hasła. Prawie nikt nie mówi drugiej części, która brzmi: gdzie jest człowiek? Od momentu, w którym zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, kiedy człowiek jest zabity, poniżony, ranny, to to jest zrobione Bogu. Musimy pytać nie tylko o to, gdzie jest Bóg, gdzie jest cierpienie Boga, ale gdzie jest człowiek w tym, co się teraz dzieje. Co zrobiliśmy z naszym człowieczeństwem.
KAI: Ale na szczęście Wielki Tydzień kończy się Niedzielą Zmartwychwstania. Jezus pokonał śmierć, pokonał grzech…
PP: Widzę wiele gestów solidarności z Ukrainą, jedności z tym krajem, pomocy Ukraińcom. Widzę, że ludzie umieją się dzielić, wręcz „łamać” swoim życiem z drugim człowiekiem. To jest zmartwychwstanie. Bo dopóki będzie ktoś, nawet tylko jedna osoba, która podaruje swoje życie drugiemu człowiekowi bezpłatnie, to tam będzie Niedziela Zmartwychwstania. I tam właśnie będzie mogła się odrodzić nadzieja człowieka. Najlepsze życzenia wielkanocne! Buona Pasqua!
P. Dziubak (KAI Rzym) / Jerozolima