Biskup Zaporoża: przyzwyczajenie do wojny przyniesie głód

Na wschodzie Ukrainy z każdym dniem rośnie liczba potrzebujących. Bieda dotyka coraz więcej rodzin od miesięcy pozbawionych pracy, przybywa też uchodźców z terenów okupowanych przez Rosjan.

Tak jest w Zaporożu, które stało się wielkim szpitalem polowym i punktem pomocy humanitarnej. Posługujący tam bp Jan Sobiło dziękuje za każde otrzymane wsparcie, martwi się też o przyszłość. „Jeśli dobroczyńcy przyzwyczają się do wojny, to zimą grozi nam głód” – mówi Radiu Watykańskiemu biskup Zaporoża.

 

Największe potrzeby to wciąż lekarstwa, żywność i odżywki dla dzieci. „Bez pomocy humanitarnej, którą otrzymujemy sami nie bylibyśmy w stanie pomagać” – mówi bp Sobiło dziękując także za modlitwę, która, jak mówi, daje siłą trwania na miejscu.

„Dzisiaj w Zaporożu jest w miarę spokojnie. Na obrzeżach miasta zawsze słychać odgłosy wojny, to jest walk, które toczą sią w stronę Melitopola i Berdjańska. Nasze szpitale wypełnione są żołnierzami, którzy odnieśli rany i zostali przywiezieni do nas z linii frontu – mówi papieskiej rozgłośni bp Sobiło. – Bardzo chcę podziękować za wielką pomoc, która napływa do nas różnymi kanałami. To jest pomoc medyczna, dzięki czemu szpitale mogą normalnie funkcjonować i udzielać pomocy rannym, a także ludności cywilnej, która przecież nie przestała chorować. Dziękuję także za żywność, ponieważ wiele osób straciło pracę, plus są uchodźcy, którzy przybywają z terenów okupowanych. Własnymi środkami nie bylibyśmy w stanie zaspokoić potrzeb ludności, która jest w dużej biedzie. Ponieważ zwiększa się liczba potrzebujących, także pomocy humanitarnej trzeba coraz to więcej. Zima może być jeszcze trudniejsza. Chętnych do dawania pewno będzie nie tak dużo jak na początku wojny, bo ludzie przyzwyczaili się do wojny. Myśmy się przyzwyczaili do niej inaczej: nasze przyzwyczajenie to dostosowanie się do funkcjonowania w trudnych warunkach wojny. Jednak boimy się, że jeśli nasi ofiarodawcy w Polsce i w innych krajach przyzwyczają do tego, że wojna po prostu jest, to znajdziemy się w bardzo trudnej sytuacji i wiele osób znajdzie się na granicy wytrzymałości i przeżycia. Może nam nawet zagrozić bardzo poważny głód. Dlatego tej pomocy potrzebujemy coraz to więcej z racji tego, że uchodźców i biednych ludzi w miastach wschodniej Ukrainy jest bardzo dużo. Dziękujemy wszystkim ofiarodawcom, którzy przekazują dary humanitarne, sprawiając, że mamy się wciąż czym podzielić i ci, którzy zgłaszają się do nas otrzymują konieczną pomoc.“

Biskup Sobiło zachęca do usilnej modlitwy o zażegnanie wojny nuklearnej, która, jak podkreśla, nigdy jeszcze nie była taka realna. „Rosja czuje się w potrzasku i naprawdę nie wiadomo, jak może zareagować” – mówi polski biskup, który przeżywa na wschodzie Ukrainy już swój ósmy wojenny rok.

„Bardzo dziękuję za modlitwę, bo daje nam ona siłę trwania tu na miejscu. Odczuwają ją też bardzo mocno żołnierze, którzy są na linii frontu i mówią mi, że cudem są ocaleni w różnych sytuacjach. Odczuwają, że jest to jednoznacznie działanie z nieba, ale ktoś im wyprosił taką łaskę. Dlatego szczególne podziękowanie za modlitwę, która w polskich kościołach przy okazji Mszy i adoracji jest wznoszona do nieba w intencji Ukrainy i tej wojny, która nie wiadomo, kiedy się skończy – mówi papieskiej rozgłośni bp Sobiło. – Ojciec Święty Franciszek często o tym mówił od 2014 roku, nagłaśniając sprawę wojny na Ukrainie, że ona może być punktem zapalnym do wojny w wielkiej skali, która może doprowadzić do wielkich zniszczeń. Jak patrzę na sytuację na froncie na wschodzie naszego kraju, to rzeczywiście myślę, że Rosjanie mogą się zdecydować na okropną rzecz, jaką byłoby użycie broni nuklearnej w stosunku do Ukrainy, a potem, jeżeli zobaczą, że Zachód jednoznacznie nas podtrzymuje, to mogą straszyć kraje zachodnie, w tym również Polskę użyciem broni nuklearnej. Rosja jest teraz, jak zraniony zwierz, który sam się zranił, sam wszedł w bagno wojny, którą rozpętał i nie potrafi wyjść z tego z twarzą. Myślę, że trzeba wielkiej modlitwy, aby przywódcy rosyjscy nie doprowadzili do wojny nuklearnej, bo nigdy jeszcze w historii takiej poważnej groźby nie było, jak jest ona w tej chwili.“

« 1 »

reklama

reklama

reklama