Charków wygląda gorzej niż po II wojnie światowej

Charków wygląda gorzej niż po II wojnie światowej – mówią mieszkańcy, którzy zdecydowali się na powrót do swojego zniszczonego miasta. Północne dzielnice były bombardowane praktycznie bez przerwy od rozpoczęcia wojny. W centrum ślady rosyjskich ataków widoczne są na każdym kroku. Celem Rosjan były bowiem najważniejsze strategiczne obiekty, takie jak ratusz, siedziba Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, ale także centra kultury, filharmonia, muzea i uniwersytety.

Pomimo ogromu zniszczeń wielu mieszkańców Charkowa zdecydowało się na powrót do miasta. Jest ono siedzibą jednej z największych na Ukrainie diecezji, której ordynariuszem jest bp Paweł Honczaruk. W rozmowie z Radiem Watykańskim hierarcha zaznacza, że uchodźcy, którzy powrócili do Charkowa, nie mają praktycznie niczego i potrzebują pilnej pomocy humanitarnej.

„W mieście jest już bardzo dużo ludzi, którzy powrócili z Polski i innych krajów, ale problem polega na tym, że większość z nich straciło dach nad głową i nie ma gdzie się podziać. Brakuje pracy, liczne firmy zostały bowiem całkowicie zniszczone, podobnie jak targowiska, na których zatrudnienie znajdowało wiele osób. Wielu osobom brakuje pieniędzy nawet na chleb, pilnie potrzebują żywności, ubrań, butów, lekarstw i schronienia, ale także zrozumienia i wsparcia. Potrzeby są więc liczne – mówi bp Paweł Honczaruk. – Pomagają im różne organizacje humanitarne, a także Kościół. Diecezja charkowsko-zaporoska czyni to dzięki wsparciu z Polski i z parafii na zachodniej Ukrainie. Za pośrednictwem Caritas rozprowadzane są żywność, lekarstwa i inne produkty pierwszej potrzeby. Wielu wolontariuszy przyjeżdża, aby pomóc i dostarczyć zaopatrzenie potrzebującym w sąsiednich wioskach. W akcji uczestniczy również lokalna policja: funkcjonariusze odbierają pomoc od Caritas i przynoszą ją bezpośrednio do domów osób najbardziej potrzebujących”.

Bp Paweł Honczaruk ma 44 lata i jest jednym z najmłodszych biskupów na świecie. W styczniu 2020 r. został mianowany przez Papieża Franciszka ordynariuszem charkowsko-zaporoskim. Ponieważ wcześniej był kapelanem wojskowym, dobrze zna cierpienia spowodowane wojną i potrafi rozmawiać z żołnierzami. „To doświadczenie teraz mi bardzo pomaga. Kiedy zaczęły się walki, eksplozje i cała reszta, szok nie był tak silny, żeby mnie wykoleić. Mogłem normalnie wykonywać swoje obowiązki, podejmować decyzje i służyć ludziom, więc nie potrzebowałem procesu adaptacji do nowej sytuacji” – wyjaśnia.

« 1 »

reklama

reklama

reklama