Macierzyństwo nie jest przeszkodą w zdobywaniu tytułów mistrzowskich. Udowadnia to Amerykanka, Chelsea Sodaro, która potrafi godzić bycie matką z aktywnym uprawianiem sportu.
Chelsea Sodaro jest pierwszą od ponad 20 lat Amerykanką, wygrywającą zawody Ironman. Tym, co naprawdę niezwykłe jest fakt, że jest ona dopiero drugą matką, która wygrała Ironman w kategorii kobiet.
Wygrana była zaskoczeniem dla samej Sodaro. „To przerosło moje oczekiwania” – mówiła w klipie udostępnionym przez jej sponsora, 2xu. „Sądziłam, że może kiedyś wygram ten wyścig, ale nie, że to będzie dzisiaj”. Jest jednak w jej życiu coś ważniejszego niż wygrana: „tak naprawdę nie ma znaczenia, jak ważne są zawody; największym prezentem czekającym na mnie na mecie jest zawsze Skye” [tak ma na imię córka sportsmenki].
Ponad dwa lata temu, gdy Sodaro odkryła, że jest w ciąży, była w trakcie poszukiwania nowego trenera. Na oku miała dr Dana Plewsa, obawiała się jednak, że jej prośba zostanie odrzucona ze względu na ciążę. „Powiedziałam mu, że całkowicie zrozumiem, jeśli nie będzie chciał mnie przyjąć”. Jednak odpowiedź trenera była całkowicie pozytywna – udzielił jej pełnego wsparcia i zapewnił, że ciąża nie jest problemem.
Przez cały czas ciąży Sodaro intensywnie trenowała. Chodziło jednak o coś więcej niż samo zdobycie medalu. Istotne było, aby sport nie wpłynął w jakikolwiek negatywny sposób na samą ciążę i wychowanie nowonarodzonej córki, mającej obecnie już półtora roku.
W jednej i drugiej sferze Sodaro odniosła sukces. W czerwcu rywalizowała w wyścigu Ironman w Niemczech, gdzie zajęła drugie miejsce, później zaś w Kanadzie była trzecia. W końcu znalazła się na najwyższym stopniu podium podczas światowych mistrzostw Ironman w Kailua-Kona na Hawajach.
Równie poważnie jak sport zwyciężczyni traktuje swoje macierzyństwo: „Chcę, aby Skye czuła, że jest centrum mojego wszechświata, niezależnie od tego, czym się zajmuję”. „Chcę, żeby widziała, że realizacja marzeń z pasją i bycie dobrą mamą nie wykluczają się wzajemnie. I że możesz realizować je razem, nie oddzielając od siebie”.
Udzielając wywiadu Sodaro podkreślała, że swój sukces zawdzięcza rodzinie. „Nie mam wielkiego medialnego zespołu ludzi, mam jednak niesamowitą drużynę”zespół" - powiedziała. „Mój tata przez ostatni miesiąc włóczył się ze mną podczas każdego treningu, moja mama zajmowała się moją córką; opieka nad dzieckiem była zmaganiem, gdyż mój mąż pracuje jako strażak w Reno. To był wielki trud! Zrobiłam to dla nich! Nigdy tego nie zapomnę!”
Najbardziej jednak ekscytująca jest perspektywa na najbliższe miesiące: „mogę teraz wziąć sobie rok wolnego i być mamą”. Z pewnością doceni to córka sportsmenki!