Cały dorosły katolicki świat intelektualny wyrasta z życia i myśli Jana Pawła II – mówi dr Dariusz Karłowicz, redaktor naczelny rocznika Teologia Polityczna. Kultura, miłosierdzie, solidarność - to najważniejsze wątki nauczania wielkiego Papieża, które trzeba podejmować i rozwijać
Doktor Karłowicz w wywiadzie dla KAI mówi o założeniach i celach Instytutu Kultury Jana Pawła II, działającym przy rzymskim "Angelicum", o percepcji dzieła papieża Wojtyły na świecie. Ubolewa, że na polskich uniwersytetach nie ma instytutów, badających jego dziedzictwo i że rodzimi intelektualiści generalnie zawiedli. Prześmiewczy i bluźnierczy stosunek części młodzieży do Jana Pawła nazywa samookaleczeniem, winą za ich postawę obciążając przede wszystkim katolicką inteligencję, która płytką adorację skwapliwie zamieniła na płytką negację.
Alina Petrowa-Wasilewicz, KAI: Instytut Kultury Jana Pawła II przy Angelicum w Rzymie działa już drugi rok. Czyj to pomysł i realizacja?
Dr Dariusz Karłowicz: Jeśli w jakimś kraju rodzi się święty, wybitny intelektualista i Wielki Papież, a przy tym oczywisty gigant rodzimej i światowej historii (mówię to świadomy, że dziś podobno w Polsce nie wypada tak mówić), to wydaje mi się, że każdy normalny człowiek zastanawia się co nad tym, co się wydarzyło i co z tym zrobić. Jak się dziedziczy skarb, to się namyśla co z nim zrobić. Sprawa komplikuje się kiedy widzisz że ten gigant, jest we własnej ojczyźnie ignorowany. No może nie powszechnie, bo Lud Boży nosi go w sercu i w miarę możliwości stara się stosować do jego nauk. Ale w świecie uniwersytecko-intelektualnym zdecydowanie tak.
Rok po jego śmierci napisałem w roczniku Teologii Politycznej poświęconemu politycznej roli JP2 w Polsce tekst pt. „Jan Paweł II w krainie liliputów”. Wyrażając się tam bardzo niepochlebnie o polskim środowisku akademickim miałem nadzieję, że coś się w tej sprawie zmieni. Ale nie zmieniło się nic. Ani w Polskiej Akademii Nauk ani w żadnym z dużych uniwersytetów po dziś dzień nie ma ośrodków badawczych, poświęconych jego dorobkowi. A znaleźć tam można różne naprawdę ekstrawaganckie katedry i instytuty. Trudno nie myśleć o tym ze zdumieniem i zakłopotaniem. I to jest ten motyw ogólny. Bo jak się narzeka na to, że inni czegoś nie robią a oni na to nie reagują, to znaczy, że nie ma wyjścia i trzeba to zrobić samemu. No więc nie miałem wyjścia.
A teraz konkretnie. Któregoś dnia zawitał do Fundacji św. Mikołaja Mateusz Bednarkiewicz, filozof i reżyser, szef Fundacji Futura – Iuventa, a prywatnie syn słynnego mecenasa Macieja Bednarkiewicza. Mateusz przekonał mnie, żebyśmy zrealizowali jakiś projekt, poświęcony św. Janowi Pawłowi II w Rzymie. Przez dwa lata wokół tego chodziliśmy, spotykaliśmy się z wieloma osobami, ale nikt nie chciał nam pomóc. Po dwóch latach wysiłków o. Maciej Zięba OP skontaktował Mateusza z dominikaninem, profesorem filozofii, o. Michałem Paluchem, który w owym czasie był rektorem Papieskiego Uniwersytetu Świętego Tomasza z Akwinu - Angelicum. Ojciec profesor z radością podchwycił pomysł, żeby na Angelicum założyć wspólnie jakiś ośrodek poświęcony dziedzictwu św. Jana Pawła II. Powtórnie – i znowu bez skutku – pobiegałem od Annasza do Kajfasza i ostatecznie, wczesną jesienią 2019 r. wraz z Joanną Paciorek (z którą od blisko ćwierćwiecza prowadzimy Fundację św. Mikołaja), podjęliśmy decyzję, że zamykamy ten projekt, bo zabiera nam strasznie dużo czasu a chętnych na sfinansowanie podobnego przedsięwzięcia jak nie było tak nie ma. Dwa dni później w zupełnie innej sprawie przyszli do Fundacji Jolanta i Mirosław Gruszkowie, którzy w trakcie rozmowy na zupełnie inny temat dowiedzieli się, że zamknęliśmy ten projekt i ku naszemu zdumieniu podjęli natychmiastową decyzję, że chcą go wesprzeć. Dość szybko do ich grona dołączyli kolejni sponsorzy – Danuta i Krzysztof Domareccy, Wojciech Piasecki, Dorota i Tomasz Zdziebkowscy – działający z wielkim rozmachem polscy biznesmeni, którzy od lat pomagali nam w rozmaitych przedsięwzięciach. Dzięki tej grupie niezwykłych ludzi mogliśmy zacząć budować Instytut nie mając nawet grosza od państwa czy od Kościoła.
Później, bagatela, trzeba było przejść wszystkie etapy zatwierdzenia Instytutu, przez kolejne instancje Uniwersytetu, który – co tu kryć - stawia swoim partnerom bardzo wysokie wymagania. Na szczęście wszystko potoczyło się dobrze. Nie da się przecenić faktu, że w owym czasie rektorem Angelicum był polski filozof o. prof. Michał Paluch OP. Nie mam żadnych wątpliwości, że bez jego pomocy cała sprawa pozostałaby w sferze marzeń.
Projekt udało nam się dopiąć w maju 2020 i mogliśmy uroczyście otworzyć Instytut w stulecie urodzin Karola Wojtyły. Choć z powodu pandemii uroczystość podpisania umów odbyła się on-line, wszystko odbyło się z przytupem. Po uroczystej Mszy św. przy grobie św. JP2 papież Franciszek przekazał rektorowi list gratulacyjny, a działalność Instytutu zainaugurował wykład prof. Rémi Brague’a.
KAI: Znamienny jest fakt, że Instytut powstał właśnie na Angelicum?
- To niezwykły uniwersytet - instytucja ze średniowiecznymi korzeniami. Wiele uczelni bierze za patrona Akwinatę, ale niewiele może poszczycić się tym, że Doktor Anielski stał u jej początków. Dzisiejsze Papieski Uniwersytet św. Tomasza z Akwinu wywodzi się jeszcze ze Studium Generale, gdzie św. Tomasz uczył. Nie bez znaczenia jest oczywiście fakt, że właśnie tu młody Karol Wojtyła napisał doktorat, poświęcony św. Janowi od Krzyża. Nawiasem mówiąc zajęcia naszego Instytutu odbywają się w Auli numer 11, gdzie miała miejsce obrona tego doktoratu.
Ale Angelicum, to wymarzone miejsce na Instytut św. Jana Pawła II nie tylko ze względów historycznych. To uczelnia w pełnym tego słowa znaczeniu międzynarodowa. Na czterech wydziałach mamy około tysiąca studentów z blisko stu krajów świata i bardzo międzynarodową kadrę profesorów. Tu formują się przyszłe elity Kościoła powszechnego. Trudno o lepsze miejsce na próbę powtórnego przemyślenia dziedzictwa św. JP2. Trudno też o lepsze miejsce do transmisji tych przemyśleń w przyszłość.
KAI: To paradoks, że dzieje się to daleko od domu, ale za to w centrum katolicyzmu i dociera do szerokiego międzynarodowego grona.
- Na szczęście Fundacja św. Mikołaja ma spore doświadczenia z działaniami za granicą. Realizujemy projekty w syryjskim Aleppo. Prowadzimy bardzo duży projekt na Ukrainie. Jestem przekonany, że Rzym jest najlepszym miejscem do tego, by takie centrum tworzyć. Instytut działa w Rzymie, ale kilkunastoosobowe zaplecze ma w Warszawie.
KAI: Jaki jest program Instytutu?
- To nie jest ośrodek badań nad życiem i myślą Jana Pawła II. Takie instytucje istnieją i działają z powodzeniem. My chcemy myśleć wraz z Janem Pawłem II. Nie przez przypadek Instytut jest częścią wydziału filozofii. To dziedzictwo jest zbyt ważne by zostawić je wyłącznie historykom. Chcemy myśleć o ważnych sprawach Kościoła i świata w sposób, który za punkt wyjścia bierze myśl Jana Pawła II. I to jest centralna misja Instytutu Kultury św. Jana Pawła II.
Po dwóch latach działalności mogę powiedzieć, że ta misja spotyka się ze zrozumieniem, zainteresowaniem i wielką życzliwością. W naszych wykładach biorą udział uczeni o wielkim dorobku. W tej liczbie filozofowie tej miary co Chantal Delsol, Antoine Arjakovsky, Rémi Brague, John Finnis, Jean Luc-Marion, Sirio Possenti; teologowie jak John Cavadini, John Milbank, Roan Williams, specjaliści od nauki społecznej jak Helen Alford czy Francis Hittinger, badacze pontyfikatu jak George Weigel, oraz myśliciele z innych dziedzin jak choćby John Alterdice, Carl Anderson, kard. Gianfranco Ravasi czy John Weiler. Nie brakuje Polaków. Nasze zaproszenie przyjęli: Mirosława Grabowska, Ewa Thompson, Marek Cichocki, Dariusz Gawin, Michał Gierycz, Stanisław Grygiel, ks. Franciszek Longchamps de Bérier. Instytutowi przewodzi polski filozof o. Cezary Binkiewicz OP.
KAI: Najlepsi z najlepszych, najwyższa półka…
- W przeciwieństwie do tego, co widzimy dziś w Polsce, chrześcijańska elita intelektualna bez wahania i z radością przyjmuje zaproszenie do myślenia, inspirowanego życiem, dziełem i myślą Jana Pawła II. Kto nie wierzy, niech wejdzie na strony Teologii Politycznej lub Angelicum i posłucha choćby zeszłorocznego wykładu o solidarności ks. prof. Roana Williamsa, który jest świadectwem niezwykle głębokiej inspiracji myśleniem Janopawłowym. A mówimy przecież o byłym prymasie Kościoła anglikańskiego.
KAI: Jak wygląda codzienna działalność Instytutu?
- Dwa lata temu zaczęliśmy od uruchomienia projektu comiesięcznych wykładów Janopawłowych. Zapraszamy na nie wybitnych intelektualistów, którzy za punkt wyjścia i punkt odniesienia biorą dzieło Jana Pawła II. Wykłady cieszą się bardzo dużą popularnością, a transmisje czynią je dostępnymi również poza Angelicum. Czasem ta popularność zaskakuje. Z sprawą internetu bardzo trudnego, filozoficznego wykładu Jean Luc Mariona wysłuchało 3,5 tys. osób. Komentarze, które pojawiają się w trakcie wykładu, pochodzą z całego świata. Wykłady te wydajemy po polsku i angielsku. Bardzo cieszę się, że angielska wersja dystrybuowana jest przez University Catholic Press – wielkiego katolickiego wydawcę i dystrybutora z USA.
Kolejny i dziś chyba najważniejszy projekt, to roczne interdyscyplinarne studia Janopawłowe. Są one częścią programu Angelicum i składają się z trzech części. Pierwsza to wykłady o Janie Pawle II. O życiu i myśli papieża Wojtyły uczy George Weigel. Wykład o teologii Jana Pawła II prowadzi świetny znawca tego tematu, o. Jarosław Kupczak OP. Nauczanie społeczne Jana Pawła II – w zeszłym roku prowadzili pospołu prof. Francis Hittinger i prof. Michał Gierycz. W tym Hittingera zastąpiła s. prof. Helen Alford - członkini Papieskiej Akademii Nauk Społecznych, mianowana jeszcze przez Jana Pawła II. O Janie Pawle II i filozofii, bo mowa nie tylko o filozofii Karola Wojtyły uczy dyrektor Instytutu, o. Cezary Binkiewicz OP, znakomity specjalista od filozofii współczesnej.
Druga część, zatytułowana „Myśląc wraz z Janem Pawłem II” to wykłady w naszych intencjach powiązane i inspirowane myślą JP2. Wykład o filozoficznej tożsamości Europy prowadzi Rémi Brague’a. O filozoficznych aspektach Zmartwychwstania mówił będzie prof. Jean-Luc Marion. W tym roku do liczby wykładowców dołączy prof. Dariusz Gawin oraz angielski teolog i konwertyta z anglikanizmu ks. Michael Nazir-Ali.
W ramach tego bloku mamy jeszcze zajęcia teatralne, prowadzone przez prof. Jarosława Kiliana. W zeszłym roku tematem połączonego z próbami seminarium był „Hiob” młodego, dwudziestoletniego Karola Wojtyły. Trzeba powiedzieć, że kończący zajęcia spektakl zrobił furorę – i to zarówno wśród studentów jak i wykładowców. W tym roku prof. Kilian bierze na warsztat „Brata naszego Boga”. Czy spektakl powtórzy sukces „Hioba”, zobaczymy.
KAI: Czy w spektaklu grają amatorzy?
- Tak, grają studenci Angelicum. Trochę pomagają nam profesjonaliści, żeby światło i muzyka były na odpowiednim poziomie, ale ciężar gry biorą na swoje barki studenci. Seminarium, połączone z praktyką aktorską, to bardzo głęboki kontakt z tekstem.
KAI: Jak reagują studenci z całego świata na Waszą ofertę?
- Przypominam sobie siostrę z Nigerii, doktorantkę teologii, która brała udział w przedstawieniu „Hioba”. Przyjechała z tej części Nigerii, gdzie chrześcijan stale spotykają nie tylko szykany ale i prześladowania. Pytałem co ją zaintrygowało w tekście Wojtyłowego „Hioba”. Okazało się, że tekst pisany w 1940 r. w Polsce w piekle niemieckiej okupacji, mówi coś bardzo ważnego chrześcijance z Nigerii. Nigdy nie zapomnę tej rozmowy.
KAI: Podkreśla Pan, że Waszym kompasem jest wskazanie aktualności Jana Pawła II.
- Wolę mówić raczej o myśleniu wraz z Janem Pawłem II niż o aktualności. Do idei myślenia razem z Janem Pawłem II zainspirował mnie Rémi Brague. Po jakiejś konferencji na temat JP2 – na której się okropnie wynudził – mówił mi o ryzyku zamknięcia papieża w muzealnej gablocie, traktowania jego myśli tak jakby była już rozdziałem zamkniętym. Oczywiście nie chodzi tu o dezawuowanie pracy historyków. Ich badania są niezwykle ważne i z pewnością wiele jest jeszcze do zrobienia. Chodzi o to, że Jan Paweł II zostawił tyle inspirujących pomysłów, otworzył tyle dróg, wymyślił tyle narzędzi, że trzeba nie tylko je badać, ale z nich korzystać.
KAI: Czy to jest propozycja adresowana tylko dla filozofów?
- Z pewnością nie tylko. Patrząc z perspektywy Angelicum, gdzie spotykają się uczeni z całego świata, mogę śmiało powiedzieć, że cały bez mała dorosły intelektualny świat katolicki albo wyrasta z Jana Pawła, albo – co najmniej - jakoś się do niego odnosi. Przez ostatnie lata nie spotkałem profesora 50 plus i mówię tu zarówno o tych wielkich, i o tych szerzej nieznanych, dla którego życie i myśl Jana Pawła II nie byłaby czymś ważnym – często niezwykle osobistym. Nie zliczę, ile razy usłyszałem od najróżniejszych duchownych, że ich powołanie ma u swych źródeł świadectwo św. Jana Pawła II. Inaczej niż w Polsce, gdzie intelektualiści na wyprzódki licytują się podkreślaniem swojego dystansu do niemodnego papieża, myślenie wraz z JP2 nie wydaje się niczym niebywałym. Nasz Instytut tworzy instytucjonalne ramy dla podobnej refleksji, ale ona sama żyje i ma się dobrze. Taka refleksja nie musi być zresztą wyłącznie afirmacją. Myśliciele żyją również dzięki polemistom.
KAI: Co najbardziej z myśli Jana Pawła II osobiście Pana inspiruje?
- Bardzo intryguje mnie znaczenie jakie Jan Paweł II przypisuje kulturze. Zwracał na to uwagę Rémi Brague w swoim wykładzie inauguracyjnym. W epoce zdominowanej przez idiom socjologiczny, politologiczny i ekonomiczny, przekonanie o szczególnym znaczeniu kultury jest czymś bardzo intrygującym i niewątpliwie arcypolskim. Wyrasta z doświadczenia narodu, który przetrwał nie dzięki gospodarce, armii, czy instytucjom, a właśnie dzięki kulturze. Biorąc ten głos poważnie warto zastanowić się jakie konsekwencje dla chrześcijaństwa ma obumieranie kultury chrześcijańskiej. Jeśli Jan Paweł II ma rację, powinniśmy bić na alarm.
KAI: Chyba z tej diagnozy zrodził się pomysł namalowania obrazów Pana Jezusa Miłosiernego, pokazanych na wernisażu, który odbył się 9 listopada w Krakowie w krużgankach klasztoru dominikanów?
- Z pewnością tak. Choć akurat w tym wypadku w grę wchodzą również dwa inne arcy-wojtylańskie tematy: solidarność i miłosierdzie. Ale zgoda - dla projektu „Namalować katolicyzm od nowa”, którego pierwszą częścią jest wystawa krakowska, zasadniczym kontekstem jest głęboki kryzys kultury chrześcijańskiej.
KAI: Czyli temat pierwszego kroku projektu malarskiego, to też inspiracja Wojtyłańska?
- Bezspornie. Zaczęliśmy od zaproponowania wybitnym polskim artystom namalowanie obrazu Chrystusa Miłosiernego nie przez przypadek. Po pierwsze dlatego – co dobrze rozumieją uczniowie św. Jana Pawła II – że każdy ważny projekt zaczynać wypada od Zbawiciela człowieka. Św. Tomasz zaczyna swój traktat De ente et essentia (O bycie i istocie) od cudownie lapidarnego zdania, że „mały błąd na początku wielkim jest na końcu”. Filozoficzne i teologiczne myślenie Janopowłowe podpowiada, że jeśli zacznie się myśleć od Chrystusa, to zacznie się dobrze. Pierwsza encyklika to przecież „Redemptor hominis”.
Drugi powód dla którego zaczęliśmy od obrazu „Jezu ufam Tobie” – i to też jest myśl, którą zawdzięczamy Janowi Pawłowi II – że po koszmarze XX wieku orędzie Miłosierdzia Bożego jest nam zadane – trzeba o tym myśleć i to praktykować. Być może nam, Polakom wypada się tym zająć w szczególności. Muszę przyznać, że zawsze intrygował mnie duchowy związek pomiędzy profesorem filozofii Karolem Wojtyłą a prostą zakonnicą Faustyną Kowalską. To związek dwóch gigantów. Ten związek to dowód, że giganci widzą się nawzajem ponad naszymi głowami. Rozmawiają ze sobą. Jan Paweł II uzupełnia to orędzie o niezwykłą interpretację fenomenu i dziedzictwa solidarności. Nie miejsce by to tu rozwijać, ale to jeden z wielkich tematów, które chciałbym by żyły w naszym Instytucie. Poświęciliśmy mu zresztą jeden z roczników Teologii Politycznej.
KAI: A więc kultura, Miłosierdzie, solidarność. Czy coś jeszcze spośród tematów Janopawłowych wydaje się Panu szczególnie inspirujące?
- Intryguje mnie myśl, która może być oczywiście po kremówkowemu spłaszczona (a cóż nie może?), a która wydaje mi się jako pewien trop i metoda bardzo obiecująca i owocna. Chodzi o rozumienie Polski poprzez Chrystusa. W Teologii Politycznej wzięliśmy ją sobie do serca i często do niej wracamy. Jej owocem są co najmniej dwa roczniki Teologii Politycznej. Ten na 1050-lecie Chrztu Polski i ten o polskiej nowoczesności. To są sprawy ogromnej wagi dla kwestii naszej tożsamości. Warto do nich wracać, bo wiele mówią choćby o specyfice polskiej polityczności. Teologiczne myślenie o Polsce to pasjonująca perspektywa. Nie tylko dla teologów.
KAI: A spośród filozoficznych wątków myślenia Karola Wojtyły? Co uznałby Pan za warte przypominania?
- Muszę zaznaczyć, że ja nie jestem specjalistą od Jana Pawła II. Instytutem zajmuję się głównie dlatego, żeby spłacić chociaż część długu, który u św. Jana Pawła II zaciągnąłem. Moich uwag proszę zatem nie traktować jako efektu systematycznych studiów – opinii znawcy i badacza. Sam zajmuję się filozofią religii i polityki i przypuszczam, że moja lista wojtylańskich inspiracji jest filtrowana poprzez moje filozoficzne pasje. Ten wstęp jest potrzebny, bo chciałbym powiedzieć o sprawie, która być może dotyczy marginalnego wątku myśli filozoficznej Wojtyły. Chodzi mi o kwestię doświadczanego przez ludzi konfliktu niewspółmiernych wartości – konfliktu z ludzkiej perspektywy tragicznego. Przypuszczam, że u Wojtyły ten temat pojawia się za sprawą niemieckiego filozofa Maxa Schelera, który o kwestii tragiczności pisał bardzo głęboko. Dla mnie – a zagadnieniem tragedii zajmuję się od lat – przemyślenie tragiczności ludzkiego doświadczenia w obszarze chrześcijańskiego życia to to bardzo ważny i rzadko poruszany temat. Oczywiście, nie chodzi o tragiczność fundamentalną. Chrześcijanin wie, że istnieje porządek, który pozwala te rzeczy rozstrzygać. Idzie o tragiczności naszego doświadczenia. Uchylenie tej kwestii zamienia chrześcijaństwo w we własną parodię. A chrześcijaństwo Jana Pawła II jest zdecydowanie nielandrynkowe. Jest chrześcijaństwem nadziei, ale nadzieja jest przecież potrzebna tym, którzy doświadczają tragedii, nie zaś tym, którzy właśnie wzięli kolejną cudowną tabletkę i uwierzyli, że wszystko układa się w doskonałą harmonię już tutaj, za życia.
KAI: Wróćmy do Polski. Mówi Pan o znaczeniu dorobku Jana Pawła II w świecie i o tym, co się dzieje w Polsce. Jak Pan ocenia percepcję dziedzictwa Jana Pawła w Polsce? Z jednej strony „spłaszczenia kremówkowe”, mówi się też o „kruchym dziedzictwie”, że nic nie zostało w zbiorowej pamięci, a także rewizja jego postawy w związku z zarzutami jego reagowania lub niereagowania na przestępstwa seksualne w Kościele?
- Co do pokolenia, które odbierało jego dziedzictwo bezpośrednio, nie mam wątpliwości, że ten wpływ jest ogromny i że nie mamy jakichś wielkich problemów z odbiorem świadectwa i nauczania Jana Pawła II, wśród tych, do których było one bezpośrednio adresowane. Od początku miałem natomiast odczucie, że ogromnie zawodził uniwersytet, że zawiedli nas intelektualiści i katolicka inteligencja. Właśnie w tych kręgach przerobiono papieskie posłanie w kremówkę. Od wczesnej młodości pamiętam zabawne wrażenie, że encykliki są znacznie ciekawsze od banalnych komentarzy na ich temat. Katoliccy intelektualiści, którzy uwielbiali przechwalać się swoją zażyłością z Janem Pawłem II nie zostawili zbyt wielu głębokich interpretacji. Efekt jest taki, że o znawców dzieła Jana Pawła II łatwiej dziś zagranicą niż w Polsce.
KAI: Jak to można wytłumaczyć?
- Nie wiem. Kiedyśmy czytali te wszystkie Janopawłowe „Pudelki”, te anegdotki, te opisy wspólnych kolacji, liczyliśmy, że jednocześnie powstają jakieś wielkie książki. Tak się nie stało. Co więcej, spora część spośród tych – jak wierzyłem – najbliższych Wojtyle redakcji i ludzi – zachowuje się dziś tak jakby chciała przepraszać za papieża. Z czego to się bierze, nie potrafię wytłumaczyć.
KAI: Krąży opinia, że polski katolicyzm nie jest intelektualny, więc kremówki z łatwością przesłoniły wszystko.
- Nie, ja nie twierdzę, że w polskim świecie intelektualnym nic się nie dzieje. Takie twierdzenie byłoby niesprawiedliwe i niemądre. Mamy świetne książki Krzysztofa Dybciaka, o. Jarosława Kupczaka, Jacka Popiela, Pawła Skibińskiego, czy Macieja Zięby. Jest wiele innych znakomitych książek, które albo z Jana Pawła II wyrastają, albo go dotyczą. Natomiast jak na skalę zjawiska, o którym mówimy, to jest tego zdumiewająco mało. Nieraz myślę o tych uczonych, którzy, organizując konferencje sądzą, że Włosi chcą się czegoś od nich dowiedzieć o Dantem, Anglicy o Szekspirze, a Niemcy o Goethem. Tymczasem w większości wypadków cudzoziemcy chcieliby się od nas dowiedzieć co zrozumieliśmy z tego, w co mamy szczególny wgląd – z nauczania Jana Pawła II, z doświadczenia Solidarności, z orędzia Miłosierdzia Bożego. Czy my się wstydzimy tym zająć? Czy może nie rozumiemy rangi i znaczenia tych spraw, które rozegrały się pośród nas?
KAI: Kilka lat temu w wywiadzie dla KAI arcybiskup Henryk Hoser SAC nie bał się stwierdzenia, że my wręcz zdradziliśmy dziedzictwo Jana Pawła II.
- Porównując to, co się dzieje w Polsce z tym, co się dzieje w świecie chrześcijańskim, nie tylko katolickim – co dzięki Angelicum od kilku lat widzę z bliska – rzeczywiście jesteśmy swego rodzaju osobliwością.
KAI: Z tego, co Pan mówi, wyłania się pewne zaniechanie naszych intelektualistów w związku z przekazywaniem dorobku Jana Pawła.
- Ono jest ostentacyjne. Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby jakikolwiek kraj po tak ważnym pontyfikacie nie podjął studiów, nie zakładał instytutów na głównych uniwersytetach. Ciągle wydaje mi się czymś nie do uwierzenia, że na Uniwersytecie Warszawskim czy Jagiellońskim nie ma ośrodków badających dorobek Karola Wojtyły. Czy można wątpić, że w polskiej kulturze i polityce nigdy nie mieliśmy nikogo tej rangi? O kim możemy powiedzieć, że tak oddział na świat, i to nie tylko chrześcijański, ale na świat w ogóle? Dlaczego zatem na uczelniach w Polsce nie działają potężne, interdyscyplinarne instytuty, w których pospołu pracowaliby historycy, teologowie, filozofowie, socjologowie, specjaliści od historii XX w., od dyplomacji, literatury itd.? Czy to nie żenujące?
KAI: Może uniwersytety nie są zainteresowane kierunkiem, jaki nadaje Jan Paweł II?
- A jakie to ma znaczenie? Mówimy o podstawowych obowiązkach intelektualistów wobec rzeczywistości. A Jan Paweł II jest częścią polskiej rzeczywistości, polskiej historii i kultury, w stopniu dotąd niespotykanym. Jak może polski uniwersytet tego nie odnotować? Oślepł i ogłuchł? Gdy każda przejściowa choćby moda intelektualna ma dziś swój instytut – to Jan Paweł II nie ma! To dowodzi istnienia jakiejś głębokiej dysfunkcji poznawczej. Dla władz tych wszystkich uczelni to kompromitacja.
KAI: Kilka lat temu w konkursie PWN na młodzieżowe słowo roku wygrał wyraz „odjaniepawlać”. W internecie akcja „Cenzopapa”, o 21.37 publikowane są memy, dla młodzieży, Jan Paweł II to człowiek – mem. Nieraz te memy to nie tylko szyderstwo, ale też bluźnierstwo. Powstaje pytanie o przekaz dziedzictwa kolejnemu pokoleniu. Pan powiedział kiedyś: „Szkoda mi pokolenia, które dobrowolnie zrzeka się tego spadku”. Smutne jest to, że to pokolenie nawet nie chce sprawdzić, co jest w skrzyni, którą w atmosferze radości, wyrzuca.
- Gdybyśmy w Polsce mieli porządną robotę intelektualną i duchową nad dziedzictwem św. Jana Pawła II myślę, że wyglądałoby to inaczej. A tak po egzaltacji pozytywnej mamy negatywną. Jak to na Pudelku – po słodkich opowieściach o kochanym papieżu mamy ostentacyjne podkreślanie swojego dystansu, rezerwy i podejrzliwości. Po kremówkach przyszedł czas anty-kremówek. Ma przeciwny wektor, ale nie jest mniej głupi. To prawda, że szkoda mi młodych, którzy dają się nabrać na cały ten hejt. Przekreślenie tego dziedzictwa to przecież rodzaj samookaleczenia – dobrowolnej rezygnacji z tego, co w polskości najlepsze. To taka polska wersja cancel culture – równie smutna jak jej zachodni odpowiednik – autoimmunologiczna choroba duszy, która nadzieję pokłada w kulturowej amnezji.
Wiele dziś wskazuje na to, że sobie z tym dziedzictwem nie poradziliśmy. I nie mówię tego jako ten, który wie, co należy teraz zrobić. Mówię tak, bo nie mam wątpliwości, że warto wyjść poza alternatywę, której człony stanową cenzopapy i kremówki. Nie mam wątpliwości, że warto i że trzeba.
Rozmawiała Alina Petrowa-Wasilewicz.