Nie dopuścić do wiktymizacji uchodźców i ofiar wojny

Wojna na Ukrainie pociąga za sobą ogromną katastrofę humanitarną. Z jej skutkami mierzymy się już teraz, ale trzeba brać pod uwagę, że trauma związana z byciem ofiarą wojny może się ciągnąć całymi latami.

Warto w tym kontekście zrozumieć, co dzieje się w umysłach osób doświadczających przemocy, krzywdy czy innego niezawinionego nieszczęścia życiowego. W języku angielskim istnieją terminy takie jak wiktymizacja oraz wiktymizm, które przeniknęły już do naszego języka, opisujące psychologiczne konsekwencje długotrwałej krzywdy doznawanej przez danego człowieka.

Pojęcie wiktymizacji (a także wiktymizacji wtórnej) używane jest zazwyczaj w kontekście przemocy domowej oraz przestępczości. Osoba doświadczająca takiej przemocy, ofiara przestępstwa doświadcza podwójnej krzywdy. Pierwotne przestępstwo wpływa bowiem na traktowanie jej przez otoczenie oraz na jej własną samoświadomość. Doznając długotrwałej przemocy rodzinnej osoba taka wyrabia w sobie podświadomie tożsamość ofiary, tracąc swą dotychczasową, rzeczywistą tożsamość. Podobny proces może zajść w osobie, która żyje w środowisku piętnującym ofiary przestępstw (na przykład – gwałtu w społecznościach islamskich i hinduskich), zamiast ich sprawców. Człowiek poddany wiktymizacji traci poczucie bezpieczeństwa, zaufania do świata i ma poczucie krzywdy. Jeśli na pierwszym etapie proces ten uda się zatrzymać, istnieje duża szansa, że proces ten nie ulegnie pogłębieniu i utrwaleniu. Aby temu zapobiec, konieczna jest albo interwencja specjalisty, albo inne działanie, odsłaniające ten destruktywny psychicznie proces. Jeśli natomiast zabraknie takiej interwencji, dana osoba zacznie przystosowywać się do roli ofiary, tracąc poczucie własnej godności i nadzieję na zmianę.

Istnieje także inny typ wiktymizacji, związany nie tyle z jednostkowym przeżyciem, co z doświadczaniem nieszczęścia i krzywdy o rozmiarach społecznych. Jej ofiarą mogą paść konkretne grupy społeczne czy całe populacje. Przyczyną może tu być nienawiść etniczna, klęski żywiołowe, ucisk, wyzysk, dyskryminacja czy wojna. W podręcznikach psychologii tego rodzaju zjawisko określane jest również mianem wiktymizacji lub wiktymizmu. Podobnie jak w przypadku doświadczania przestępstw i przemocy chodzi tu o trwałe wejście osoby doświadczającej krzywdy w rolę ofiary.

W kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainę ryzyko wiktymizacji ofiar wojny jest bardzo wysokie. Owszem, Ukraina broni się z zaciętością wskazującą na niezwykły hart ducha i dużą odporność psychiczną jej obywateli. Inaczej jednak podchodzi do wojny żołnierz, który ma szansę zmienić jej przebieg, inaczej zaś – osoba, która w wyniku wojny utraciła dom, pracę, a często także najbliższych. Tego rodzaju przeżycia odciskają się bardzo silnym piętnem w psychice, mogąc prowadzić do wytworzenia się postawy wiktymizmu. Czym jest taka postawa?

Jak piszą w książce „Dusza dorosłości” psychologowie Linda i John Friel:

„Z wiktymizmem wiąże się głęboko odczuwane poczucie bezradności i bezsilności, które prowadzi do czekania na to, czego się chce lub potrzebuje, czekania, aż inni się zmienią, czekania, aż życie stanie się lepsze. To, co dla niektórych wygląda jak cierpliwość, jest w rzeczywistości zbiorem przekonań, uczuć i zachowań, które krzyczą z głębi duszy: «Jest coś, na co zasługuję lub czego potrzebuję, ale dostanę to tylko wtedy, gdy ktoś inny odczyta w moich myślach i zdecyduje się mi to dać.  Nie mam siły, by samemu to osiągnąć». Gdybyś chciał zakwestionować takie myślenie, napotkałbyś nieprzeparty opór ofiary w postaci bardzo racjonalnych argumentów”.

Istotne jest zarówno to, aby nie negować problemu doznanej krzywdy, jak i to, aby nie dopuścić do tego, aby bycie ofiarą utrwaliło się jako styl życia. Dzieje się to często na głęboko podświadomym poziomie. Frielowie zauważają:

„Osoba, która przeżyła trzęsienie ziemi, może powiedzieć: «Nie zamierzam być ofiarą z tego powodu. Miałem ubezpieczenie. Odbuduję się. To moja sąsiadka naprawdę potrzebuje pomocy. Co można dla niej zrobić?». Czy człowiek ten chce powiedzieć, że trzęsienie ziemi go nie przestraszyło? Że nie doznał traumy? Że nie doznał straty? Chociaż jego słowa mówią jedno, możemy założyć na innym poziomie, że musi być w szoku, wstydzić się swojej wrażliwości lub że nigdy nie nauczył się wiązać słów ze swoimi uczuciami. Strata jest doświadczeniem powszechnym i bolesnym. Niektórzy ludzie słysząc słowo «ofiara», szybko zaczynają się przed nim werbalnie bronić. ... Ktoś może powiedzieć: «Nie jestem jedną z tych jęczących ofiar. Zawsze kontrolowałam swój los. Biorę odpowiedzialność za swoje życie»”.

Fakt bycia ofiarą – przemocy, nadużyć, kataklizmu, czy wojny – pozostaje faktem. Nazwanie zła po imieniu jest konieczne, aby uniknąć wiktymizacji. Ważne jest tu, aby zarówno sama osoba, jak i jej otoczenie w taki sposób podchodziło do krzywdy czy nieszczęścia, które się wydarzyło. Jeśli pojawiają się głosy negujące tę krzywdę lub ją umniejszające, jest to bardzo traumatyczne przeżycie dla pokrzywdzonej osoby. Dlatego jako wyjątkową podłość należy traktować słowa padające obecnie (na szczęście rzadko) w kontekście pomocy dla uchodźców z Ukrainy, mówiące o ich rzekomym uprzywilejowaniu w urzędach czy lepszym traktowaniu przez państwo polskie. Czy naprawdę ci, którzy wypowiadają takie słowa, chcieliby się zamienić z Ukraińcami na ich los? Musieć uciekać z własnego domu, zabierając ze sobą tylko kilka ubrań i tułać się w obcym kraju?

Z drugiej strony nie można w nieskończoność żyć doznanym nieszczęściem. Trzeba szukać rozwiązań, patrzeć w przyszłość, budować dobro pomimo zła, które stało się moim udziałem. Ważne jest tu nastawienie pokrzywdzonej osoby, ale także pomoc z zewnątrz. Chodzi zarówno o pomoc w znalezieniu pracy, podjęciu kształcenia, uzyskaniu mieszkania, jak i o wsparcie psychologiczne. Docierający do nas uchodźcy są w stadium, w którym ich chęć ratowania życia jest na tyle silna, że utrzymuje w nich wysoką motywację do działania. Później jednak może pojawić się przygnębienie, rozgoryczenie i rozczarowanie przedłużającą się sytuacją pozbawienia możliwości kontynuowania życia, do którego się przyzwyczaili. Trzeba się z tym liczyć i ze zrozumieniem podchodzić do ofiar wojny, udzielając im długotrwałego, systematycznego wsparcia.

Wojna to nie tylko zburzone miasta i zniszczona infrastruktura. To także zburzone ludzkie życia. Ślady kul i pocisków w murach budynków są bolesnym świadectwem wojennej agresji  – bardziej bolesne są jednak ślady odciśnięte przez wojnę w ludzkiej psychice. Tak, jak odbudowa zniszczonych miast wymaga wielkiego solidarnego wysiłku społecznego, podobnie odbudowa ludzkich żyć nie będzie możliwa bez solidarnego wsparcia i wzajemnej pomocy. Nie da się tego wysiłku przerzucić na organizacje humanitarne czy agendy rządowe. Wszyscy musimy odnaleźć się w nowej rzeczywistości, nazywając zło złem, a jednocześnie robiąc wszystko, aby to zło nie utrwaliło się i aby dać naszym braciom i siostrom nadzieję na normalne życie.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama