Rok po zamachu stanu, który zepchnął Birmę w otchłań konfliktu, Kościół niestrudzenie apeluje o interwencję i pomoc humanitarną. Rozpaczliwa sytuacja Birmańczyków nie doczekała się jak dotąd skutecznych działań ze strony wspólnoty międzynarodowej – przyznała Michelle Bachelet, komisarz ds. praw człowieka ONZ.
Arcybiskup Mandalaj solidarnie towarzyszy przesiedleńcom i stara się nieść im nadzieję. Zachęca ich do wiary w Boga i polegania na Nim. W czasie Mszy w intencji pokoju abp Marco Tin Win apelował: „Nie traćcie nadziei i wiary, póki żyjecie”.
Birmańscy biskupi nieustannie też nagłaśniają dramat dokonujący się w tym kraju. Według kard. Charlesa Bo sytuacja jest całkowicie patowa, a naród rozbity. Okrucieństwa każdego dnia przybierają na rozmiarach. Odbudowa zaufania społecznego i instytucji państwowych będzie długa i żmudna. Przewodniczący episkopatu zabiega o zaprzestanie przemocy u samych wojskowych, którzy rok temu przejęli władzę. „Błagałem ich, by nie wyrządzali krzywdy synom i córkom tego narodu. Prosiłem o uwolnienie więźniów politycznych. To są nasi ludzie, muszą zostać uwolnieni i włączeni w proces pojednania” – powiedział. Przypomniał, że wspólnota międzynarodowa powinna więcej uwagi poświęcić Birmie, mimo kryzysów w innych częściach świata.
Choć ONZ ponowiła apele o pokój, to Michelle Bachelet przyznała, że dotychczasowa reakcja była nieskuteczna. Brakuje woli zaangażowania w sprawy Birmy odpowiadającej skali kryzysu. Zarówno Rada Bezpieczeństwa ONZ i Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej nie zrobiły wiele, aby choćby przekonać juntę do ułatwienia dostępu do pomocy humanitarnej. Bachelet zaznaczyła, że przyszedł „czas na wzmocnienie wysiłków w celu przywrócenia praw człowieka i demokracji w Birmie”, a także na ukaranie odpowiedzialnych za wojnę. Dodała, że „tak długo jak panuje bezkarność, stabilność w tym kraju będzie fikcją”.