Uzależnienie od pornografii to otwarte drzwi dla złego ducha – potwierdza egzorcysta

Wbrew twierdzeniom niemieckiego księdza, który sprzeciwiając się nauczaniu papieża, twierdzi, że nie ma nic złego w pornografii, jest ona autentycznym zagrożeniem duchowym i psychicznym – co potwierdzają badania naukowe, a także duszpasterskie doświadczenie amerykańskiego egzorcysty.

Ks. Stephen Rossetti sprawuje posługę egzorcysty w amerykańskiej archidiecezji waszyngtońskiej. Opierając się na własnym doświadczeniu duszpasterskim podkreśla, że uzależnienie od pornografii stawia człowieka w poważnym niebezpieczeństwie duchowym. Jego słowa wyraźnie kontrastują z wypowiedziami niemieckiego księdza Hermanna Backhausa, który niedawno sprzeciwił się papieżowi Franciszkowi, twierdząc, że łączenie pornografii z demonami jest „duchową przesadą”.

„Uzależnienie od pornografii, jak każdy poważny grzech, jest otwieraniem się na działanie demona”, powiedział Rossetti agencji CNA.

Warto wyjaśnić, że diabeł nie ma bezpośredniego wpływu na nas, nie zna naszych myśli – jego moc nie jest więc porównywalna z mocą Bożą. Zły duch wykorzystuje jednak wszelkie słabości istniejące w naszej psychice, aby skłaniać nas do zła i zniewalać. To właśnie na myśli miał papież, mówiąc o otwieraniu drzwi, którymi wchodzi diabeł.

„Drodzy bracia, uważajcie na to. Czyste serce, serce, które przyjmuje Jezusa każdego dnia, nie może przyjmować tych pornograficznych treści” – mówił Ojciec Święty do seminarzystów 24 października, dodając: „a jeśli możesz to usunąć z telefonu komórkowego, usuń to, abyś nie miał pokus pod ręką. A jeśli nie możesz tego skasować, zabezpiecz się odpowiednio, abyś nie miał do tego dostępu. Mówię wam, to osłabia duszę”. W tym kontekście pojawiło się nawiązanie do walki duchowej: „tamtędy wchodzi diabeł. To osłabia kapłańskie serce”.

Te ostrzeżenia nie spodobały się jednak niemieckiemu kapłanowi Hermannowi Backhausowi. W wywiadzie dla Katolisch.de oznajmił, że łączenie pornografii z demonami jest „duchową przesadą”. Według niego „istnieją pozytywne skutki otwartej seksualności w odniesieniu do par”, takie jak „ożywienie ich życia seksualnego”. Co najbardziej szokujące, uznał także, że korzystanie z pornografii jest korzystne dla osób żyjących w celibacie. Według niego dla tych osób „oglądanie treści seksualnych może mieć działanie przynoszące ulgę, nie można temu zaprzeczyć”.

Doprawdy? Nie można temu zaprzeczyć? Czy rzeczywiście życie w celibacie polegać ma na doświadczaniu stałego napięcia i „przynoszeniu sobie ulgi”? To jakiś wyjątkowo negatywny obraz celibatu. Jeśli ktoś w taki sposób rozumie bezżeństwo, to staje się dla niego nieznośnym ciężarem i być może powinien się zastanowić nad tym, czy w ogóle nadaje się do celibatu, w szczególności – związanego z kapłaństwem.

Warto przypomnieć to, co w kwestii kapłańskiego celibatu pisał papież Paweł VI, odnosząc się do rozmaitych zarzutów, między innymi – do twierdzeń, iż „bezżenny kapłan z jednej strony zadaje sobie niesłuszny gwałt, z drugiej zaś nie ceni sobie wartości duchowych, udzielonych przez Boga Stwórcę, a udoskonalonych przez Chrystusa”.

Paweł VI podkreślał, że celibat w życiu kapłańskim ma prowadzić do większej wolności, a nie być ciężarem: „Kiedy kapłan poświęca się służbie dla Chrystusa i Jego Mistycznego Ciała, korzystając z pełnej wolności, która przez ofiarowanie całego siebie staje się nawet łatwiejsza, osiąga on w jakiś doskonalszy sposób jedność i harmonię swego życia kapłańskiego”. Życie kapłana to nie tylko zewnętrzne sprawowanie jakichś funkcji w Kościele, ale także stałe świadectwo wewnętrznej przemiany, nowego sposobu życia, skupionego na tym co duchowe, a nie cielesne. „Ten świat ogromnie potrzebuje świadectwa takich ludzi, którzy oddaliby siebie całych świętym i najcenniejszym wartościom duchowym” – pisał Paweł VI.

Jak pogodzić podkreślanie niezaspokojonych potrzeb i pragnień, którym jakoby trzeba było dać upust, korzystając z pornografii z tym, o czym pisze Paweł VI?

„Niesłuszne jest upieranie się przy twierdzeniu, że święty celibat jest sprzeczny z naturą, ponieważ rzekomo przeciwstawia się on upragnionym potrzebom ciała, umysłu i uczuć, które muszą być zaspokojone, aby natura ludzka mogła w całym zakresie rozwinąć się i udoskonalić. Człowiek, który został stworzony na obraz i podobieństwo Boże (Rdz 1,26-27), nie jest tylko ciałem; do natury ludzkiej należą również, i to w pierwszym rzędzie: rozum, wola, wolność, dzięki którym to władzom człowiek zajmuje pierwsze miejsce w świecie i słusznie sobie takie miejsce przyznaje; posługując się bowiem nimi człowiek zdolny jest do panowania nad popędami czy to ciała, czy ducha, czy uczuć”.

„Wybór świętego celibatu bynajmniej nie wymaga zapoznania i odrzucenia popędu płciowego oraz zdolności do miłości i jej odczuwania - co zaszkodziłoby równowadze ciała i duszy - lecz żąda jasnego rozumienia rzeczy, czujnego panowania nad sobą, mądrego skierowania umysłu ku wyższym wartościom. Z tego też względu święty celibat, uszlachetniając człowieka prawdziwą godnością, przyczynia się bardzo do osiągnięcia przez niego doskonałej i wszechstronnej pełni ludzkiej i cnoty”.  https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pawel_vi/encykliki/sacerdotalis_caelibatus_24061967.html

Jasne jest więc, że celibat nie ma być ciężarem ponad siły, narzucanym kandydatom do kapłaństwa, ale świadomym wyborem innej drogi niż małżeńska – drogi, na której kształtuje się charakter, wyrabiają się cnoty i osiągana jest psychiczna i duchowa dojrzałość. Nawet, gdyby przyznać, że korzystanie z pornografii może komuś przynieść chwilową ulgę, trudno nie zadać jednocześnie pytania: „i co dalej?” Równie dobrze można by twierdzić, że osobie mającej skłonność do alkoholu ulgę przynosi wypicie kolejnego kieliszka. Być może osobie, która ma problem z prawdomównością, ulgę przynosi opowiadanie podkoloryzowanych historii o własnym życiu. Czy jednak w życiu chodzi o ulgę, czy może o coś więcej?

Porównanie pornografii do alkoholu nie jest bezsensowne. Tak jak współżycie seksualne (w małżeństwie) nie jest niczym złym, tak też konsumpcja alkoholu nie jest problemem sama w sobie. Są sytuacje, w których jedno i drugie jest „na miejscu”, są jednak sytuacje, gdy stają się zagrożeniem. Alkoholu nie powinien spożywać ten, kto ma zamiar prowadzić auto, czy też ten, kto jest alkoholikiem. Każdy rozumie absurdalność twierdzeń, jakoby takim osobom oglądanie reklam alkoholu miało przynosić jakąś „ulgę”. Dlaczego więc mielibyśmy przyjmować za dobrą monetę enuncjacje ks. Backhausa dotyczące pornografii?

Czy pornografia miałaby faktycznie „odświeżać” życie seksualne par? Być może faktycznie dodałaby temu życiu pikanterii, na podobnej zasadzie, jak picie na zmianę różnych alkoholi. Mocne wrażenia, po których zostaje ciężki kac.

Pornografia, podobnie jak alkohol pity w niewłaściwy sposób i w nadmiarze, z łatwością prowadzi do uzależnienia. Nie jest to banalny problem. W badaniach statystycznych (m.in. raport Gemius z 2016 r.) wychodzi na jaw smutna prawda: około połowy użytkowników internetu korzysta ze stron o tematyce erotycznej. Już w wieku gimnazjalnym 66 procent chłopców ogląda pornografię (dane Min. Zdrowia). Inne badanie ujawnia, że treści pornograficzne ogląda co najmniej raz w tygodniu 80 procent mężczyzn i 20 procent kobiet w wieku 18-30 lat. Jak wskazuje Victor Cline, psycholog z uniwersytetu w Utah, uzależnienie od pornografii nie pojawia się nagle, ale następuje etapami. Zaczyna się od poszukiwania przyjemności (1 faza), później następuje faza odurzenia przyjemnością, wiążąca się z nasileniem potrzeby oglądania materiałów pornograficznych, w trzeciej kolejności następuje faza stanu przyjemności jako celu nadrzędnego, wiążąca się z korzystaniem z coraz bardziej „ostrych” materiałów, w końcu zaś wchodzi się w ostatnią fazę, stanu odurzenia przyjemnością jako normą – gdy uzależniony stara się wypróbować we własnym życiu obejrzane treści.

Z różnych badań psychologicznych wynika, że oglądanie pornografii wywiera na nasz mózg podobny wpływ jak narkotyki (m.in. badania dr Valerie Voon z Cambridge). Choć w przypadku pornografii nie ma substancji psychoaktywnej, czynnik behawioralny jest równie silny.

Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno nie zadać ks. Backhausowi pytania: czy tego właśnie chce dla kapłanów? Czy zamiast drogi ćwiczenia własnego charakteru, osiągania dojrzałości duchowej i psychicznej proponuje im drogę coraz głębszego uzależnienia, przeplatanego chwilami „ulgi” związanej z korzystaniem z pornografii? Czy naprawdę tak ma wyglądać kapłańska duchowość?

« 1 »

reklama

reklama

reklama