W dzień po tym, jak samolot z 222 opozycjonistami dotarł do Waszyngtonu, nikaraguański sąd skazał bp. Rolando Álvareza na 26 lat więzienia. Pasterz ściągnął na siebie gniew władz poprzez odmowę udania się na wygnanie.
Według El Pais, odnosząc się do ekstradycji opozycjonistów, powiedział: „aby oni byli wolni, ja spłacam ich wyrok”.
Przewidywano, że rozprawa sądowa odbędzie się w marcu, potem, że w połowie lutego. Niespodziewanie sąd zebrał się i wydał wyrok w ciągu jednego dnia, korzystając m.in. z nowych przepisów pozwalających na pozbawienie obywatelstwa zdrajców ojczyzny. Bp Álvarez został uznany winnym spiskowania przeciw integralności narodowej oraz rozpowszechniania fałszywych wiadomości.
Podczas wystąpienia w telewizji nikaraguański prezydent Daniel Ortega mówił, że hierarcha wykazał się „aroganckim zachowaniem, uważając się za głowę Kościoła w Nikaragui, za przywódcę Kościoła latynoamerykańskiego”. Jak przyznał dyktator, biskupa Álvareza przeniesiono z aresztu domowego do więzienia La Modelo w ramach kary. Tłumaczył, iż tamten nie wykonywał „tego, co nakazuje prawo”. Zakład karny, gdzie umieszczono hierarchę, był wielokrotnie krytykowany za warunki uwłaczające godności osadzonych.
Komentatorzy wskazują, że dyktatura boi się o swoją pozycję i dokonuje pokazu siły na sprzeciwiającym się jej biskupie. On sam wielokrotnie potępiał reżim i wstawiał się za ofiarami, przez co został celem nękań ze strony zwolenników Ortegi i policji. Ostatecznie w sierpniu tego roku wraz ze swymi współpracownikami, w tym także księżmi i klerykami, został odosobniony w swej kurii biskupiej w Matagalpie. Po 15 dniach zamknięcia policja przewiozła go do stolicy i osadziła w areszcie domowym; jego współpracownicy trafili do więzienia.
Oprócz biskupa Álvarez w zakładzie karnym są przetrzymywani także dwaj księża: Manuel García i José Urbina.