George Weigel o Instrumentum laboris: wiele wysiłku, mało treści

W najnowszym felietonie poświęconym opublikowanemu właśnie dokumentowi roboczemu Synodu o synodalności George Weigel ze smutkiem zauważa, że wiele wysiłku poszło na marne, a pustka treściowa Instrumentum laboris jest wysoce niepokojąca. Można by rzec, że góra urodziła mysz.

Czy amerykański myśliciel jest rozczarowany dokumentem Synodu? To nie rozczarowanie, ale spostrzeżenie oczywistego faktu: „nikt, kto śledził proces synodalny trwający od 2021 roku, nie mógł racjonalnie oczekiwać, że IL będzie miał duchową głębię i ewangeliczną pasję”. Zamiast ewangelicznej pasji mamy treściową pustkę — „mnóstwo modnych myślowych zbitek socjologicznych, z cienką warstewką chrześcijańskiego języka i obrazów. Rezultatem końcowym jest portret Kościoła, który raczej całkowicie rozmija się z zasadniczym nauczaniem Soboru Watykańskiego II”.

Co ma na myśli Weigel mówiąc o treściowej pustce? Wylicza on cztery główne obszary teologiczne, które powinny znaleźć swe odzwierciedlenie w dokumencie tej rangi, a których niedostatek jest ewidentny: chrystologia, pneumatologia, eklezjologia i teologia moralna.

Uderzające są chrystologiczne braki IL. Owszem, jak zauważa autor, w dokumencie pojawiają się „przelotne odniesienia” do Chrystusa, jednak ogólne wrażenie z lektury tekstu jest takie, jakby czytało się dokument międzynarodowej organizacji pozarządowej, która chce zwiększyć liczbę swych członków i darczyńców. IL od czasu do czasu nawiązuje do Konstytucji dogmatycznej o Kościele Soboru Watykańskiego II. Jednak ten fundamentalny tekst zaczyna się od słów: „Jezus Chrystus jest światłością narodów”. To wyznanie nie pojawia się w IL, a zamiast tego dominuje eklezjocentryzm, czyli  autoreferencyjność, którą tak dobitnie potępia papież Franciszek. Różnica w optyce Soboru Watykańskiego II oraz Instrumentum Laboris jest oczywista: Sobór był głęboko chrystocentryczny, IL — nie.

Weigel zwraca uwagę na kolejny niedostatek: pustkę pneumatologiczną. Owszem, mowa jest o „rozmowie w Duchu”, w której „Duch Święty sprawia, że rozbrzmiewa Jego własny głos”. Dlaczego jednak nie ma mowy o tym, jak Kościół odróżnia autentyczny głos Ducha Świętego od ducha epoki? W dokumencie brak również wyraźnego stwierdzenia, że głos Ducha Świętego nigdy nie może być wewnętrznie sprzeczny, nauczając Kościół danej rzeczy w określonym momencie historycznym, a czegoś odwrotnego w innym czasie. Wielokrotnie pada termin „rozeznawanie”, o jakim jednak rozeznawaniu mamy mówić, gdy — jak zauważa Weigel — w ciągu ostatnich dwóch lat proces synodalny podąża ścieżką wiodącego do śmierci „lekkiego katolicyzmu” (Catholic Lite). Jeśli ktoś miałby wątpliwości co do skuteczności takiego programu, wystarczy popatrzeć na tlące się zgliszcza katolicyzmu w Niemczech.

Równie niepokojące są eklezjologiczne braki dokumentu. Owszem, IL bada, co robi Kościół „słuchający” - z którym utożsamia „synodalność”. Co jednak z Kościołem nauczającym? Wielki nakaz misyjny Chrystusa jest jasny: „Idźcie i czyńcie uczniami wszystkie narody (...) ucząc je zachowywać wszystko, co wam przykazałem” (Mt 28,19-20). Tymczasem w dokumencie IL rola biskupów i kapłanów zredukowana jest do bycia „moderatorami zdolnymi do towarzyszenia wspólnotom w praktykowaniu [rozmowy w Duchu] jako priorytetu na wszystkich poziomach życia kościelnego...” W dokumencie brak również odniesienia do dwóch pytań podnoszonych wielokrotnie podczas procesu synodalnego: 1) „W jaki sposób Kościół stale uczestniczący w spotkaniach może być Kościołem stale misyjnym?”; 2) „Jak proces, w którym uczestniczy (w najlepszym razie) 1% Kościoła, może być uważany za wyraz sensus fidelium — zmysłu wiernych”?

Kolejnym obszarem teologicznej posuchy jest teologia moralna.  Dlaczego Instrumentum laboris nie zwraca uwagi na to, że Chrystusowe Błogosławieństwa są Magna Carta chrześcijańskiego życia moralnego? Dlaczego nie mówi o tym, że Dziesięć Przykazań i nauczanie moralne Kościoła są drogowskazami prowadzącymi nas do osobistego szczęścia, solidarności społecznej i życia wiecznego? „Słuchanie”, do którego wzywa IL, wydaje się w dużej mierze ukierunkowane na kwestionowanie trwałego, wiążącego charakteru prawd moralnych, których Kościół nauczał definitywnie, zarówno na podstawie objawienia, jak i rozumu.

Do doktrynalnej i moralnej pustki dokumentu dochodzi jeszcze jeden niepokojący czynnik, na który zwraca uwagę Weigel: infantylność metodologiczna IL. Zgromadzenie synodalne w październiku 2023 r. ma przyjęte z góry sztywne ramy dyskusji. Zostały one nakreślone przez serię „arkuszy roboczych” dołączonych do IL, które stawiają pytania, na które członkowie Zgromadzenia mają odpowiedzieć podczas sesji plenarnych i grup roboczych. Arkusze te — zdaniem Weigla — sprawiają wrażenie, jakby były przeznaczone dla przedszkolaków: „tutaj  pokolorujcie, między linijkami, dziewczynki i chłopcy”.

Zamykając swój felieton, Weigel konstatuje, że Kościół naprawdę potrzebuje odnowy i reformy, jednak dokument roboczy Synodu na temat synodalności nie służy dobrze temu celowi, a przede wszystkim — nie odzwierciedla chrystocentrycznego nauczania i ducha Soboru Watykańskiego II. Rodzi się więc pytanie: jeśli obecny Synod nie odzwierciedla ducha Vaticanum II, to jakim duchem się kieruje?

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama