Pracująca na misjach w Kamerunie siostra Karola Anna Matyjaszczyk przedstawia historię Derica, który został całkowicie uzdrowiony i na duszy, i na ciele.
Siostra Karola pracuje w misyjnym ośrodku zdrowia i zajmuje się wieloma chorymi afrykańskimi dziećmi. Każde z nich – to osobna historia. Szczególnie poruszająca jest jednak historia Derica, który trafił do ośrodka w tragicznym stanie, po kolejnych nieudanych próbach leczenia w innych miejscach.
Na początku tego roku ojciec Derica przyniósł go na rękach. Przyniósł siedemnastoletniego chłopaka! Sam Deric niestety nie był w stanie chodzić: był tak wychudzony, od dłuższego czasu nic nie jadł, leżał w pozycji embrionalnej. Chorował od września zeszłego roku. Był leczony w dwóch ośrodkach w mieście, bezskutecznie. Potem tata zaniósł go do dwóch czarowników. Dopiero na końcu przyszedł szukać pomocy w misyjnym ośrodku medycznym. Co istotne – sam ojciec wcześniej chorował i wtedy także leczył się u czarowników. Owszem, tata wyzdrowiał, ale zachorował syn. To charakterystyczne. Gdy szukamy pomocy w magii czy okultyzmie, pojawiają się pozorne uzdrowienia czy rozwiązania problemów, aby potem wciągnąć nas w jeszcze większe problemy i uzależnić od sił ciemności.
Po przybyciu do ośrodka misyjnego rozpoczęła się terapia. Powoli stan chłopca się poprawiał – zaczął siadać i jeść. Nie był jednak jeszcze w pełni zdrowy, jego nogi nie odzyskały pełnej sprawności. Z punktu widzenia medycyny trudno było znaleźć przyczynę. Zanim został wypuszczony do domu w lutym, zdarzyło się jednak coś istotnego. Jak pisze siostra Karola: „nie wystarczy przecież leczyć ciało. Jeszcze ważniejsza jest dusza. Była rozmowa i czas na przemyślenie a dziś spowiedź taty i chrzest syna. I to jest ogromna radość. Powrót do Pana”. Ojciec i syn oczyścili swe dusze – otwierając się na Bożą łaskę.
To jednak nie koniec historii.
Wczoraj siostra Karola podzieliła się na Facebooku radosnymi informacjami. Pisze tak: „gdy ks. proboszcz udzielał Derickowi sakramentu chrztu, prosił, by to Jezus dokończył leczenia, bo my po ludzku byliśmy bezradni. Skoro uwolnił go od grzechu to uwolnienie jego nóg było przecież czymś niepomiernie mniejszym. Przez pewien czas nie mieliśmy wieści, ale potem dotarła do nas wiadomość, że Deric chodzi i jest w dobrej formie i chwała za to Jezusowi – dokończył uzdrowienia”. Wczoraj sam Deric przyjechał do ośrodka w Ndelele - więc nadarzyła się okazja do zdjęcia (fotografia po lewej – Deric stoi na własnych nogach).
Siostra podsumowuje: „Taka to historia – zasadnicza różnica między tym co funduje nam diabeł, kiedy zwracamy się do niego (tata i chłopiec byli «leczeni» najpierw u czarowników co doprowadziło prawie do śmierci Derica) a tym co daje Jezus, kiedy pozwalamy, by to On się nami zaopiekował!”
S. Karola Anna Matyjaszczyk z podopiecznymi
źródło: Siostra Karola Anna Matyjaszczyk