„To oczywiście moja interpretacja. Słowo «subito» w języku włoskim daje do zrozumienia, że mamy do czynienia z czymś, co jest pełne emocji” – podkreślił w rozmowie z KAI kard. Marcello Semeraro, prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych.
Piotr Dziubak (KAI): Zaraz po wyborze Franciszka w 2013 r., Ksiądz Kardynał czekał razem z papieżem seniorem Benedyktem XVI na lądowisku dla helikopterów w Castel Gandolfo na przylot nowego papieża. Jak Eminencja, który był wtedy biskupem Albano, to wspomina?
Kard. Marcello Semeraro: Muszę przyznać, że tę sytuację przeżyłem jako coś bardzo osobistego, a nie jako coś oficjalnego. Później zdałem sobie sprawę z tego, jakie to było wyjątkowe i niemożliwe wręcz wydarzenie. Dwóch spotykających się ze sobą papieży – to był niecodzienny widok. I na dodatek byłem tego świadkiem. Dla mnie to było też trochę takie rodzinne spotkanie z dwóch powodów. Papież senior przebywał już od kilku tygodni w Castel Gandolfo. Przybył tam 28 lutego 2013 roku po rezygnacji z papieskiego urzędu. Papież Ratzinger dość często przyjeżdżał do Castel Gandolfo, miałem więc okazję spotykać go dość często. To Benedykt XVI poprosił, żebym był obecny, jak przyleci papież Franciszek.
Z kolei z nowym papieżem przyjaźniłem się od wielu lat. Poznaliśmy się w czasie Synodu Biskupów w 2001 roku. Mieliśmy żywy kontakt. Kiedy przyjeżdżał do Rzymu, spotykaliśmy się. Tak było do dnia poprzedzającego ostatnie konklawe. Rozmawialiśmy ok. 2 godzin. Żaden z nas nie myślał, że wszystko potoczy się tak, jak tego byliśmy potem świadkami. Umówiliśmy, że jeśli będzie miał trochę czasu po konklawe, to spotkamy się i pobędziemy trochę razem. Śmialiśmy się z tego później. Jak Franciszek wyszedł z helikoptera w Castel Gandolfo uściskał się serdecznie z Benedyktem XVI. Na zdjęciu, które uwieczniło ten moment, widać, że trzymam za ręce obydwu papieży. Benedykt zawołał mnie blisko siebie, chcąc mnie przedstawić Franciszkowi, mówiąc: „Przedstawiam biskupa Albano”. Nowy papież biorąc moją rękę odpowiedział: „Ojcze Święty, my się znamy z biskupem Semeraro od wielu lat”.
KAI: Jak wyglądało oczekiwanie na przylot Franciszka? O czym rozmawialiście?
- Nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy. Benedykt XVI przyjechał tuż przed przylotem helikoptera. Widziałem, że był pełen emocji, co widać było także na jego twarzy. Przypomnijmy, że kiedy Benedykt żegnał się z kardynałami przed odlotem z Watykanu do Castel Gandolfo, w ostatnich słowach powiedział, że będzie posłuszny nowemu papieżowi.
KAI: Wtedy po raz pierwszy w historii spotkało się dwóch papieży…
- Tak, to było pierwsze w historii spotkanie dwóch papieży. Mam nadzieję, że w przyszłości już takie okoliczności się nie powtórzą, żeby papież musiał złożyć rezygnację z powodu stanu zdrowia. Jednym z powodów był właśnie stan zdrowia. Prawdopodobnie papież Benedykt nie zakładał, że będzie jeszcze żył dziesięć lat. W tych ostatnich latach miałem okazję go odwiedzać. Chociaż nie ogłaszano tego publicznie, to papież senior przyjeżdżał do Castel Gandolfo. Spędzał tam zazwyczaj kilka letnich tygodni, m. in. w towarzystwie swojego brata. W ostatnich latach zaniechał jednak tego, ponieważ, jak mi to sam powiedział, jego brat Georg miał już duże problemy z chodzeniem. Ostatni raz spotkałem się z nim w czerwcu ubiegłego roku. Był słaby, trudno mi było już zrozumieć, co do mnie mówił. Mówił bardzo cicho. Rozmawialiśmy o nadaniu tytułu Doktora Kościoła dla św. Ireneusza z Lyonu.
KAI: Co najmocniej odcisnęło się w pamięci Eminencji, jeśli chodzi o papieża Benedykta?
- Ze spotkań z Benedyktem XVI w czasie jego pontyfikatu zawsze wspominam jego pokorę i prostotę w zachowaniu. Nie stawiał nigdy nikogo w niezręcznej sytuacji. Po prostu ufał ludziom. Miał też zdolność do zadziwiania się, kiedy z kimś rozmawiał. Ponadto umiał wychwycić i zachwycić się pięknem. Kiedy ogłaszał swoją rezygnację, wiedziałem, że robi to w sposób wolny, absolutnie niczym nie niewymuszony. Jego ostatnie trzy publikacje traktują o Jezusie Chrystusie. We wstępie do pierwszego tomu napisał, że refleksje chrystologiczne zebrał jako teolog Kościoła i nie angażował w to magisterium Kościoła. Dla mnie ta trzytomowa publikacja o Jezusie jest przede wszystkim wyrazem jego wielkiej miłości do Chrystusa. Ostatnie słowa Ratzingera brzmiały: „Panie, kocham Cię!” To akt miłości do Chrystusa, wobec którego nie można przejść obojętnie i nie zachwycić się.
KAI: W ostatnich dniach zaczęło pojawiać się w mediach hasło „santo subito” (święty od razu) w odniesieniu do papieża Benedykta. Co o tym sądzi Ksiądz Kardynał jako prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych?
- Dyscyplina Kościoła wymaga, żeby minęło przynajmniej pięć lat od momentu śmierci, żeby móc zacząć proces beatyfikacyjny. Zatem „santo subito” odnosi się do takiego okresu czasu. Zresztą te normy ustanowił papież Benedykt XVI. Wcześniejsza beatyfikacja jest zatem z tego punktu widzenia niedopuszczalna. Zdarzało się, że wierni wykrzykiwali słowa: „santo subito” w odniesieniu do papieża Jana XXIII w czasie Soboru Watykańskiego II. Paweł VI powiedział jednak, że nie można wszczynać wcześniej procesu beatyfikacyjnego i trzeba zachować przewidziane normy. Jeśli chodzi o kwestię kanonizacji papieży, Benedykt XVI miał szczególne podejście teologiczne. W ostatnich latach zdarzyło się, że wielu papieży zostało beatyfikowanych lub kanonizowanych. Benedykt nie był temu przychylny. Nie dlatego, żeby nie wierzył w świętość papieży. Uważał, że w niektórych aspektach dotyczących procesów beatyfikacyjnych następców św. Piotra potrzeba jednak głębszej refleksji. Myślę, że papież Ratzinger nie byłby zachwycony słysząc „santo subito” odnośnie do swojej osoby. To oczywiście moja interpretacja. Słowo „subito” w języku włoskim daje do zrozumienia, że mamy do czynienia z czymś, co jest pełne emocji. Ogłaszanie świętości synów i córek przez Kościół nie odbywa się w oparciu o emocje, ale o głęboką refleksję. Myślę, że ważnym będzie słowo „rozeznanie”. Papież Franciszek używa tego słowa wielokrotnie w adhortacji apostolskiej „Gaudete et exsultate”. Potrzebujemy zatem rozeznania. W tradycji duchowej nie robi się rozeznania w oparciu o emocje. Święty Ignacy mówił, jeśli pojawiły się emocje, to zaczekajmy aż miną.
Rozmawiał Piotr Dziubak.
Piotr Dziubak (KAI Rzym) / Rzym