Ostatnie słowa Benedykta XVI brzmiały: „Panie, kocham Cię!”

„Jestem przekonany, że przygotowywał się na spotkanie z Panem i nie mógł się go doczekać” – mówi o odchodzeniu Benedykta XVI abp Georg Gänswein. Były sekretarz papieża udzielił wywiadu niemieckiemu tygodnikowi katolickiemu „Die Tagespost”.

Markus Reder „Die Tagespost”: W Sylwestra przypada pierwsza rocznica śmierci papieża Benedykta XVI. Co pojawia się w umyśle i sercu Księdza Arcybiskupa, gdy myśli o dniach śmierci i pożegnania Benedykta XVI?

Abp Georg Gänswein: Wspomnienie rocznicy jego śmierci budzi we mnie smutek, ból i melancholię. Jednocześnie jednak budzi ogromną wdzięczność za wiele lat, które dane mi było przeżyć i pracować u boku papieża Benedykta. Były one dla mnie niezasłużonym darem. Niemniej jednak, kiedy myślę o końcu roku, o Sylwestrze, o rocznicy jego śmierci, dominuje melancholia i smutek.

Czy są jakieś momenty podczas tego pożegnania, które szczególnie utkwiły Arcybiskupowi w pamięci?

Dni poprzedzające jego śmierć szczególnie wyryły się w moim sercu i pamięci. Przede wszystkim Msze św., które odprawialiśmy przy jego łożu śmierci w małej wspólnocie. Skupiona, przygnębiająca atmosfera, obecność papieża, który stawał się coraz słabszy, wszystko to głęboko wyryło się w moim sercu. Ten obraz, to doświadczenie towarzyszy mi, gdziekolwiek jestem. 

Benedykt XVI urodził się w Wielką Sobotę, a zmarł w Oktawie Bożego Narodzenia. Zdjęcia jego ciała ułożonego obok choinki obiegły cały świat. Czy w tym roku inaczej Ksiądz Arcybiskup patrzy na Boże Narodzenie w świetle zeszłorocznych wydarzeń?

Od zeszłego roku Boże Narodzenie jest dla mnie nierozerwalnie związane ze śmiercią Benedykta. To ma silny wpływ na moje uczucia. Urodził się w Wielką Sobotę, zmarł w oktawie Bożego Narodzenia. W tym możemy rozpoznać zbieg okoliczności, który z perspektywy czasu rzuca szczególne światło na całe jego życie. Najważniejsze daty jego życia zbiegają się z najważniejszymi datami jego wiary: Wielkanoc i Boże Narodzenie. Narodziny, cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie Pana znajdują odzwierciedlenie w datach życia Josepha Ratzingera. Papież Benedykt XVI spędził całe swoje życie w tej wielkiej „oktawie wiary”. 

Termin „rok żałoby” wyraża fakt, że żałoba to upływ pewnego odcinka czasu. Jakich etapów żałoby doświadczył Ksiądz Arcybiskup? Jak poradził sobie z nią duchowo? Czy zmieniło to osobiście Księdza Arcybiskupa lub jego wiarę, życie duchowe?

Moje życie duchowe wchłonęło bolesne dni żałoby i nadało im stabilność i ciągłość. Cierpiałem jak ludzie, którzy opłakują zmarłą ukochaną osobę, ale świadomość wiary, że to Bóg, a nie śmierć, ma ostatnie słowo, była silniejsza. Osobiście cierpiałem i nadal cierpię z powodu faktu, że papieża Benedykta nie ma już tutaj fizycznie. W duchu wiary jednak doświadczam pocieszenia, pewności i wewnętrznej siły. To pogłębiło moje życie duchowe.

Czy rozmawia Ksiądz Arcybiskup z papieżem Benedyktem XVI w modlitwie? Czy postrzega go jako orędownika w pewnych sprawach?

Modlę się przez jego wstawiennictwo każdego dnia. Stał się jednym z moich wielkich orędowników, nie tylko w moich osobistych intencjach. Benedykt XVI podszedł do swojej śmierci bardzo świadomie. Pisał o niej kilkakrotnie w ostatnich latach swojego życia i mówił o tym, że jest na ostatnim etapie swojej ziemskiej pielgrzymki.

Czy przygotowywał się do śmierci w jakiś szczególny sposób?

Czynił to od czasu, gdy zrezygnował z posługi Piotrowej. Mniej chodziło o specjalne działania, którymi przygotowywał się na swoją śmierć. Raczej Benedykt podszedł do tego dnia w bardziej „skupiony” sposób, pozwalając sobie na bardziej świadome zaangażowanie się w proces „umierania”. Powiedział „tak” swoim słabnącym siłom i oddał się w dobre ręce Boga, który wiedział, że go poniesie i podtrzyma. Jego przygotowanie do śmierci polegało przede wszystkim na bardziej świadomym wykonywaniu codziennej pracy i intensywniejszym powierzaniu pozostałego mu czasu życia Bożemu prowadzeniu.

Wypowiedzi Benedykta XVI sprawiały wrażenie, jakby nie mógł się doczekać spotkania z Panem u kresu swoich dni. Czy papież umiera łatwiej niż zwykły wierny? 

Jestem przekonany, że przygotowywał się na spotkanie z Panem i nie mógł się go doczekać. To, czy ktoś umiera łatwiej, czy nie, nie zależy od urzędu. Jak mówi przysłowie, każdy umiera tak, jak żył. Benedykt żył w Bogu, dla Boga i dla Chrystusa. Umarł również z tym wewnętrznym nastawieniem. W ten sposób mógł łatwiej oddać swoje życie w ręce Chrystusa.

W lutym 2022 roku, w zaawansowanym już wieku, Benedykt XVI napisał w liście o zbliżającym się końcu swojego życia: „Wkrótce stanę przed ostatecznym sędzią mojego życia. Choć, patrząc wstecz na moje długie życie, mogę mieć wiele powodów do obaw i lęku, to jednak w duchu jestem radosny, ponieważ mocno wierzę, że Pan jest nie tylko sprawiedliwym sędzią, lecz także przyjacielem i bratem, który już sam cierpiał z powodu moich niedostatków i dlatego jako sędzia jest także moim obrońcą (Parakletem). W obliczu godziny sądu, łaska bycia chrześcijaninem staje się dla mnie tak oczywista. Bycie chrześcijaninem daje mi poznanie, a nawet więcej, przyjaźń z Sędzią mojego życia i pozwala mi przejść z ufnością przez mroczną bramę śmierci”. Tak głęboka ufność w Boże miłosierdzie w obliczu godziny sądu: czy jest to dar wiary? Czy można się tego nauczyć? Czy trzeba na nią zapracować?

Uważam, że głęboka ufność w Boże miłosierdzie w obliczu śmierci jest wielkim darem wiary. Świadome angażowanie się w spotkanie z Panem, ufanie Bożemu miłosierdziu w godzinie śmierci: to można wypracować. Praktykowanie oznacza coraz intensywniejsze wsłuchiwanie się w słowo Pana i pozwalanie, aby Jego obecność nas przenikała. Nadawanie mu większej wagi, głębsza wiara, daje większą nadzieję. Praktykowanie zaufania do miłosiernego sędziego daje pociechę i wewnętrzny spokój. 

Mówi się, że ostatnie słowa Benedykta XVI brzmiały: „Panie, kocham Cię!”. Czy to jedno proste zdanie podsumowuje dzieło życia papieża? 

Jestem głęboko przekonany, że zacytowane słowa były teologicznym i osobistym motywem przewodnim całego jego życia i że obejmowały wszystkie etapy jego pracy. Osiągnęły swój punkt kulminacyjny podczas jego pontyfikatu. 

Towarzyszył Ksiądz Arcybiskup Josephowi Ratzingerowi/Benedyktowi XVI z bliska przez wiele dziesięcioleci. W Kongregacji Nauki Wiary, podczas jego posługi Piotrowej i w czasie, gdy był Papieżem seniorem? Co było dla Ekscelencji największym wyzwaniem przez te wszystkie lata?

Największym wyzwaniem na wszystkich tych etapach mojego życia było wypełnianie powierzonych mi zadań i wykonywanie ich w taki sposób, abym mógł być prawdziwym wsparciem i pomocą dla tych, którzy mi je powierzyli. Nie zawsze było to łatwe, czasem wyczerpujące, ale zawsze robiłem to z radością i całym sercem. W osobie Josepha Ratzingera/Papieża Benedykta XVI miałem „szefa”, który był równie łagodny, co mądry. Okazał mi wiele zrozumienia, wielką wrażliwość i ludzkie współczucie. To inspirowało moją posługę.

Za co jest Ksiądz Arcybiskup szczególnie wdzięczny? 

Jestem wdzięczny za wiele lat, które mogłem przepracować u jego boku. Wzbogaciły one moje życie i pogłębiły moją wiarę. Było wiele doświadczeń, które pozwoliły mi dojrzeć. Jestem szczególnie wdzięczny za doświadczenie nie rzucania rękawicy nawet w obliczu wielkich trudności, ale wytrwania i wytrwania z wiernością, radosną ufnością i mocnym zaufaniem Bogu. Ostatecznie zawsze zwyciężała radość.

Psychologia zna „test łoża śmierci”: na łożu śmierci nagle zdajesz sobie sprawę, co naprawdę liczy się w życiu, co jest istotne, a co nie. Jeśli przeniesiemy to na debaty i dyskusje związane z teologią i wiarą: co tak naprawdę liczy się w ostatecznym rozrachunku? Co nas podtrzymuje – nawet na progu śmierci? Co jest najważniejsze? 

Przychodzi mi na myśl fragment z drugiego listu do Tymoteusza, w którym apostoł Paweł mówi: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem”. Bez względu na to, jak gwałtowne były spory dotyczące kwestii teologicznych i kościelnych, ostatecznie liczy się miłość do Chrystusa i wierność w podążaniu za Nim. Na progu śmierci ważne jest, aby wiara nie zachwiała się, ale wytrzymała wszystko. Aby zaufanie do Zbawiciela utrzymywało mnie w pionie i abym nie stracił z oczu celu, jakim jest życie wieczne.

Jak Ekscelencja wyobraża sobie niebo?

Małe dziecko zadało kiedyś papieżowi Benedyktowi dokładnie to pytanie podczas dużego wydarzenia publicznego. Odpowiedział, że wyobraża sobie niebo jako bycie w domu ze swoją rodziną, z rodzicami, rodzeństwem i wszystkimi, którzy się kochają. Miał na myśli życie razem w wielkiej harmonii. I to nie tylko przez kilka chwil, ale raz na zawsze. Tak też wyobrażam sobie niebo: Wspólnota z Bogiem w pełnej harmonii, która nie zna końca.

Jak Ekscelencja będzie obchodzić rocznicę śmierci Benedykta XVI?

W Sylwestra rano w Bazylice św. Piotra odprawiona zostanie msza św. z okazji rocznicy, której będę przewodniczył. Następnie odbędzie się uroczystość przy grobie papieża Benedykta XVI. Spędzę ten dzień z przyjaciółmi, aby uczcić pamięć zmarłego papieża. Z pewnością przywoła to wiele wspomnień, które wpłynęły na moje życie w ostatnich latach.

Jak Ekscelencja myśli: co Benedykt XVI chciałby, aby przyszłe pokolenia zapamiętały z jego dzieła życia i jego postawy jako człowieka?

Ostatnie zdanie, które wypowiedział na tej ziemi: „Panie, kocham Cię”. Zawiera ono wszystko, co napisał, głosił, czego był świadkiem i w co wierzył jako teolog, kapłan, biskup i papież. To wyznanie jest jego testamentem.

st, tom

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama