Śmierć kościoła i pubu – śmierć więzi społecznych

Istoty ludzkie pragną prawdziwych relacji. Taki jest fakt, choćby niektórzy bronili się przed nim rękami i nogami. „Nikt na łożu śmierci nie chciałby, aby jego bliscy pojawili się przed nim na Zoomie. Raczej pragnie, by byli w pokoju, trzymali go za rękę, rozmawiali z nim...” – pisze Carl R. Trueman na łamach „First Things”.

Profesor Carl R. Trueman opowiada o swojej dorocznej podróży do rodzinnej wioski w Anglii. Przebywa w niej zwykle tydzień. „Wkraczam do krainy, o której zapomniał czas. Nic wielkiego się nie zmienia. W sklepie nadal sprzedaje się gazety i mieści się tu lokalna poczta” – pisze. Kilka zdań później dodaje jednak, że „nawet w tej krainie, gdzie wydaje się, że nic się nie zmienia, pewne rzeczy noszą wyraźne ślady późnej nowoczesności”. Co się zmieniło z czasem?

Chociażby to, że zamknięto już parafialny kościół. Wystawiono go na sprzedaż z pozwoleniem przerobienia go na rezydencję. Carl podkreśla jednak, że zamykanie kościołów nie jest już niczym nowym... „Ponad dwadzieścia lat temu w Aberdeen zauważyłem, że wiele miejsc kultu, które pamiętałem z czasów studiów podyplomowych, zamieniło się w kluby nocne. A stary Free Church College był teraz barem”. To co poważnie religijne, zastąpiono na to, co jedynie rozrywkowe.

Carl wraca myślami do swojej rodzinnej wioski... Wspomina, że działały tam kiedyś dwa kościoły, a religia była „głębokim źródłem tożsamości i wspólnoty”. „Motywowała ludzi do działania, które wzajemnie się wspierały, wyrażało troskę o przyszłość, dawało im hierarchię dóbr, która wyznaczała ramy wspólnego działania. Mówiło o przynależności i nadawało życiu korporacyjnemu kontekst i znaczenie. Dziś kaplica ma charakter marginalny, kościół zamknięto, a ludzie coraz częściej zadają sobie pytanie, czym jest wspólnota wiejska, do czego służy” – pisze Trueman na łamach „First Things”.

Co więcej, dopatruje się analogii w losach angielskiego wiejskiego pubu. Bo kto by przypuszczał, że obecnie co miesiąc zamyka się pięćdziesiąt angielskich pubów? Ludzkość skazana jest powoli... na samotność? Bo niezależnie od przyczyn, „śmierć miejscowego pubu, podobnie jak śmierć kościoła parafialnego, przyczynia się do śmierci lokalnej społeczności”.

„Pub był miejscem, w którym... zawiązywała się przyjaźń. A... smutnym faktem jest to, że pubów i kościołów nie zastępuje się czymś, co spełnia tę samą funkcję kształtowania wspólnoty. Wydaje się, że nie ma potrzeby ponieważ ta funkcja sama w sobie... zanikła. Kiedy zanika przestrzeń wspólna, znikają także więzi społeczne” – pisze Trueman.

„Łatwo byłoby przedstawić to jako ponury scenariusz. Śmierć kościoła i pubu może tylko jeszcze bardziej podsycić współczesne plagi samotności i izolacji. A tego zła nie można rozwiązać bezpośrednio za pomocą polityki publicznej ani inicjatyw rządowych, ponieważ one handlują abstrakcjami. W abstrakcji nikt nigdy nie jest samotny ani odizolowany. Samotność zawsze dotyka tylko ludzi – prawdziwych, indywidualnych, ludzi w rzeczywistych, szczególnych okolicznościach. A rozwiązać ten problem może tylko prawdziwa społeczność...” – zauważa profesor Trueman.

Jeśli Kościół na zachodzie, i nie tylko, chce mieć swoją szansę... powinien wejść w tę przestrzeń, gdzie ludzie są spragnieni wspólnoty i relacji z drugim człowiekiem. „Istoty ludzkie pragną prawdziwych relacji, więc na odizolowanym pustkowiu współczesnego życia, naznaczonym beztarciowymi „przyjaźniami” internetowej „społeczności”, pojawi się ostry sprzeciw. W końcu nikt na łożu śmierci nie chciałby, aby jego bliscy pojawili się przed nim na Zoomie. Chce, żeby byli w pokoju, trzymali go za rękę, rozmawiali z nim, wchodzili z nim w interakcję w prawdziwej, ucieleśnionej przestrzeni i czasie” – podkreśla profesor.

„Kiedy nadejdzie ta reakcja, istniejące prawdziwe społeczności okażą się żywotne i atrakcyjne” – dodaje, sugerując jednocześnie, że to gościnność jest czymś, co Kościół powinien ponownie podkreślić. Wszak pisał już o tym św. Paweł... To ważna kwestia.

„Zmienia się charakter społeczności. Stara wioska zniknęła. Można ubolewać nad przeminięciem kościołów parafialnych i wiejskich pubów, typ wspólnoty, która je zrodziła, odszedł na zawsze. Jednak ludzka potrzeba wspólnoty – bogatej, prawdziwej, osobistej wspólnoty – będzie istniała tak długo, jak nasza indywidualna tożsamość będzie powiązana z patrzeniem w twarze tych, którzy są „kością z naszej kości i ciałem z naszego ciała”. Innymi słowy, potrzeba ta będzie istnieć tak długo, jak długo będziemy ludźmi stworzonymi na obraz Boga. Odpowiedzią jest gościnność. Kościoły i chrześcijanie muszą myśleć o tym, jak to wygląda w naszym współczesnym świecie, tak samo jak o innych aspektach wiary. Dobra wiadomość jest taka, że ​​to właśnie rzeczy, które chrześcijanie potępiają w naszej obecnej kulturze, od jej powierzchowności, przez niestabilność, aż po beznadziejność, czynią ten czas czasem niezrównanych możliwości” – kończy swoją refleksję, z nutką nadziei, profesor Trueman.

źródło: Carl R. Trueman, firstthings.com

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama