Z 2 mln wyznawców Chrystusa w Syrii przed rozpoczęciem wojny pozostało obecnie zaledwie ok. 500-600 tys. To chrześcijanie bowiem najbardziej odczuwają skutki trwającego od 12 lat konfliktu.
„W Syrii 97 proc. ludności żyje poniżej granicy ubóstwa” – wskazuje Vincent Gelot. Dyrektor L’Ouvre d’Orient dla regionu północnego Lewantu podkreśla tak ciężką sytuację na miejscu w odpowiedzi na ogłoszenie przez Światowy Program Żywnościowy redukcji o połowę wsparcia dla tego kraju. Po 12 latach wojny oraz niedawnym trzęsieniu ziemi podobne działania agencji ONZ wstrząsają działaczem, zwłaszcza że dotychczasowa pomoc i tak nie odpowiada na wszystkie potrzeby.
Szczególnie narażeni na tragedie pozostają stanowiący mniejszość miejscowi chrześcijanie. Statystyki przedstawiają się w tej kwestii bardzo niepokojąco: z 2 mln wyznawców Chrystusa w Syrii przed rozpoczęciem wojny nadal mieszka tam ich już tylko ok. 500-600 tys. W Aleppo ich liczba spadła sześciokrotnie. To wszystko w zdewastowanym przez walki oraz katastrofę naturalną kraju, gdzie poszczególne terytoria są kontrolowane przez różne grupy, co wpływa na udzielanie pomocy. Zachód przesyła bowiem wsparcie tam, gdzie władzę dzierżą Kurdowie bądź rebelianci, a nie rząd Asada. Takie spojrzenie jest jednak niehumanitarne i przedłuża kryzys – zauważa w wywiadzie dla Radia Watykańskiego Vincent Gelot.
„Pragniemy również, aby Unia Europejska ponownie oceniła sposób, w jaki działa na tym terytorium, aby spojrzeć bardziej na ludzi i ich potrzeby, a nie na reżim, który dane ziemie kontroluje. W szczególności mamy nadzieję, że chrześcijanie będą mogli w większym stopniu korzystać z pomocy ONZ i Unii Europejskiej, ponieważ niestety, jak widzimy pracując na miejscu, wyznawcy Chrystusa otrzymują wsparcie głównie od stowarzyszeń i organizacji katolickich. Wiemy też, iż wspieranie mniejszości chrześcijańskiej na Bliskim Wschodzie nie stanowi kwestii religijnej czy politycznej, ale kwestię humanizmu – mówi papieskiej rozgłośni członek l’Oeuvre d’Orient. – W przeciwnym razie efekt będzie taki, że niestety ta społeczność zniknie w ciągu najbliższych 40 lub 50 lat. Czy tego właśnie chce Unia Europejska? Czy tego właśnie chce ONZ? Od czasu trzęsienia ziemi w Syrii liczba ludzi wyjeżdżających nadal rośnie, oczywiście spośród całej miejscowej populacji. Ale wśród chrześcijan, ponieważ stanowią oni mniejszość, jest jeszcze gorzej. Więc teraz uważamy to za niedopuszczalne i ohydne, że porzuciliśmy ludność pośrodku ruin na lata (…). Chodzi tu prawdopodobnie o jedyny taki przypadek w historii współczesnych działań wojennych (…). Każda wojna rodziła potrzebę odbudowy, inwestycji i pojednania. Dziś widzimy, że w Syrii nie dzieje się tak z powodów politycznych. Z humanitarnego punktu widzenia jest to niedopuszczalne.“