Potrzebny jest heroizm dnia codziennego, by powiedzieć: jestem katolikiem i uważam, że małżeństwem jest związek mężczyzny i kobiety, którzy mają dzieci – mówi w kontekście rozpoczynającego się Synodu o Synodalności watykanista. I dodaje, że postawienie Chrystusa w centrum jest obecnie jednym z największych wyzwań.
Włoski watykanista Andrea Gagliarducci w wywiadzie udzielonym KAI odniósł się do swojej najnowszej książki „La Chiesa del futuro. Dieci sfide per i sinodi che veranno” (Kościół jutra. Dziesięć wyzwań dla przyszłych synodów), w której pisze m.in. o dziesięciu wyzwaniach dla obecnego i przyszłych synodów.
Zdaniem autora przed synodami stają dwa główne wyzwania, które są ze sobą powiązane. Pierwszym jest bycie konkretnym. „Kościół katolicki czasem mówi, jakby żył w bańce mydlanej, o synodzie, o synodalności, o reformie struktur kościelnych. A ja myślę, że powinniśmy wrócić do konkretów. […] Być konkretnym znaczy popatrzeć na tych ludzi i zobaczyć, że tym, w co najbardziej wierzą, jest Eucharystia, bez której nie ma Kościoła. Kościół jest wspólnotą wokół Eucharystii. Musimy wyjść z naszej bańki mydlanej i dostrzec, że katolicy, przynajmniej ci wierzący, potrzebują i chcą przede wszystkim Mszy i Eucharystii. Cała reszta jest pożywką dla intelektualistów” – zauważa.
Włoski watykanista ubolewa, że współcześnie Kościołowi grozi „chrześcijaństwo bez Chrystusa”.
„Mówimy wiele o chrześcijaństwie, a mało o Chrystusie. Musimy do Niego powrócić. Nie znaczy to, że synodalne dyskusje są bezużyteczne, ale czasem lepiej iść na dobrą Mszę, niż mieć dobre struktury, bo to Msza czyni z jej uczestników wspólnotę Kościoła. I to ci ludzie wejdą w społeczeństwo, robiąc tam coś dobrego” – wyjaśnia.
Drugim wielkim wyzwaniem według autora jest ponowne postawienie Chrystusa w centrum. „To jest obecnie jednym z największych wyzwań, ponieważ zsekularyzowany świat dużo mówi o religiach, ale czysto pragmatycznie. Religie mają głos, kiedy mówią o swej działalności społecznej, ale go nie mają, kiedy mówią o wierze” – wyjaśnia. I dodaje, że mówienie o wierze w szkole uznawane bywa wręcz za mowę nienawiści.
„Nie możemy tego tak zostawić. Musimy być odważni. Musimy być znowu heroiczni. Nie mówi się o heroizmie bycia chrześcijaninem, a przecież potrzebny jest heroizm dnia codziennego, by powiedzieć: jestem katolikiem i uważam, że małżeństwem jest związek mężczyzny i kobiety, którzy mają dzieci. I to nie są słowa potępienia ludzi żyjących inaczej. To nie jest mowa nienawiści” – mówi.
Wskazał także, że wśród papieży, którzy odegrali dużą rolę w stawianiu w centrum Chrystusa, szczególne zasługi ma papież Benedykt XVI.
„Z kolei Franciszek mówi o konkretności: o tym, żeby Kościół nie był punktem odniesienia dla samego siebie. Ale bardziej kluczowy jest tu Chrystus” – mówił włoski watykanista.
Andrea Gagliarducci w rozmowie z KAI mówił także o swoich oczekiwaniach wobec rozpoczętego w Rzymie Synodem o Synodalności. „Po synodzie nie będzie jakichś wielkich zmian w Kościele. Gdyby papież chciał je wprowadzić, to już by to zrobił, gdyż sam podejmuje decyzje” – powiedział.
Dodał, że jeśli Franciszek „chciałby coś zmienić w doktrynie lub strukturze Kościoła, po prostu by to zrobił. Nie musiałby w tym celu zwoływać synodu”. Wyjaśnił, że „synod jako taki, tak jak jest pomyślany, nie stwarza ryzyka wprowadzenia takich zmian”, choć presja wywierana zarówno wewnątrz Kościoła jak i z zewnątrz: przez media jest duża. „A wiemy, że niektórzy biskupi bardzo boją się opinii publicznej i nie chcą powiedzieć czegoś, co idzie jej pod prąd” – mówił.