Pierwszy był kryzys „teologiczny”, potem kryzys eklezjologiczny. A teraz mamy kryzys antropologiczny, który grozi porzuceniem biblijnie ugruntowanego rozumienia osoby ludzkiej – przestrzega amerykański pisarz i teolog, George Weigel.
Amerykański teolog, pisarz i działacz społeczny w swoim felietonie „Katolicki kryzys o nas” za historykiem z Cambridge, Richardem Rexem prowokuje stwierdzeniem, że katolicyzm jest dziś uwikłany w trzeci wielki kryzys w swojej historii.
Pierwszym – jak pisze amerykański filozof – była zaciekła, dzieląca Kościół debata na temat „Czym jest Bóg?”. „Na to pytanie definitywnie odpowiedziały I Sobór Nicejski (325 r. n.e.) i Sobór Chalcedoński (451 r.). Nicaea I potwierdziła, że Jezus jest prawdziwie Bogiem, drugą osobą Trójcy Świętej; Chalcedon potwierdził, że poprzez wcielenie drugiej osoby Trójcy Świętej, boskość i człowieczeństwo są zjednoczone w jednej osobie Jezusa Chrystusa. W ten sposób Nicaea I i Chalcedon ustanowiły trynitarne i inkarnacyjne podstawy chrześcijańskiej ortodoksji po wsze czasy” – czytamy w felietonie.
Drugi kryzys, który jak pisze G. Weigel, doprowadził do pęknięcia zachodniego chrystianizmu w różnych szesnastowiecznych reformacjach protestanckich, obracał się wokół pytania: „Czym jest Kościół?”. Trzeci kryzys, który przeżywamy, zdaniem autora wiąże się nie tyle z pytaniem „Czym jest człowiek?”, ile „Co to znaczy być człowiekiem?”. „To, jak słusznie twierdzi Rex, jest tym, o co chodzi w „całym alfabecie przekonań i praktyk: aborcja, biseksualizm, antykoncepcja, rozwód, eutanazja, rodzina, gender, homoseksualizm, leczenie niepłodności. . . .” I tak dalej, i tak dalej, przez pokruszone pola bitewne wojny kulturowej, która, zaczynając się poza Kościołem, jest teraz toczona w obrębie domu wiary” – pisze felietonista.
„A więc: najpierw kryzys „teologiczny”, w dosłownym znaczeniu teologii: „mówienie o Bogu”. Potem kryzys eklezjologiczny. A teraz kryzys antropologiczny. Dwa poprzednie kryzysy dzieliły Kościół. Trzeci może być, jak pokazuje apostazja niemiecka, która grozi rozerwaniem jedności Kościoła katolickiego, oraz porzucenie przez wybitnych biskupów, teologów i działaczy katolickich biblijnie ugruntowanego rozumienia osoby ludzkiej” – podsumowuje.
Teolog zauważa, że pytanie: „Kim jesteśmy jako istoty ludzkie?” jest najostrzej postawione przez ideologię gender. Weigel dodaje, że do absurdu dochodzi nie tylko w dziedzinie edukacji, przytaczając przypadek transgenderowej nauczycielki, która naucza, że istnieją... 73 płcie, ale i w medycynie. „Jest to porzucenie wszelkich pretensji do profesjonalizmu medycznego przez amerykańskich lekarzy, którzy pod wpływem ideologii gender, za zgodą Amerykańskiej Akademii Pediatrii, przepisują leki blokujące dojrzewanie i hormony płciowe dzieciom cierpiącym na poważny problem zdrowia psychicznego, jakim jest dysforia płciowa” – pisze, dodając, że działania amerykańskich lekarzy spotkały się z krytyką środowiska medycznego w Wielkiej Brytanii, Finlandii, Francji, Norwegii i Szwecji. „Ośrodki zdrowia w tych państwach podniosły alarm, opisując [te] zabiegi jako eksperymentalne i wzywając lekarzy do postępowania z wielką medyczną ostrożnością – pisze.
Autor zwraca uwagę, że głos Kościoła jest w takich sprawach zbyt często wyciszany, właśnie dlatego, że „Kościół jest uwikłany w kryzys dotyczący nas”: kryzys dotyczący natury i przeznaczenia człowieka”. „Ewangelia wymaga duszpasterskiej miłości wobec osób cierpiących na dysforię płciową i doświadczających pociągów do osób tej samej płci. Miłość ta musi jednak obejmować mówienie prawdy o tym, kim jesteśmy, którą poznajemy z Bożego objawienia i ludzkiego rozumu. A z tych źródeł dowiadujemy się, że ideologia gender jest tak samo fałszywym bogiem i tak samo niszczącym ciało i duszę, jak Baal i Moloch. Kto to powie na następnym konklawe papieskim i na Synodzie 2023?” - podsumowuje.
Źródło: The Catholic Difference