Skoro nikt nie podważa słuszności normy „nie zabijaj”, dlaczego dla większości społeczeństwa nie jest ona oczywista w kontekście norm bioetycznych? Dlaczego odmawiamy człowiekowi prawa do życia na jego pierwszych lub ostatnich etapach, choć fakty biologiczne są oczywiste?
O tym mówiła bioetyk s. prof. Barbara Chyrowicz podczas spotkania pt. „Spór o vitro, eutanazję i inne bioetyczne kwestie” zorganizowanego przy współpracy księży pallotynów w Paryżu i Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.pl.
W dyskusji bioetycznej trzeba odróżniać fakty od poglądów – podkreślała prof. Chyrowicz. Wyjaśniała: faktem jest, że po połączeniu gamety męskiej i żeńskiej powstaje nowy organizm, czyli zaczyna się życie człowieka. Faktom nie sposób zaprzeczać. O poglądach natomiast można dyskutować. A poglądy dotyczą np. tego, czy od momentu ukształtowania się nowego organizmu należy mu przypisywać status osoby, czy też jest na to za wcześnie.
We współczesnej bioetyce istnieje znacząca grupa autorów, zdaniem których przyznawanie ludzkiemu życiu wartości należy przesunąć na późniejsze etapy rozwoju. Można też podważać wartość ludzkiego życia, które jest obciążone tak poważnymi wadami rozwojowymi, które uniemożliwiają człowiekowi rozumne i wolne działanie, co stanowi wystarczający powód, by odmawiać mu statusu osoby. Ta ostatnia kwestia dotyczy zarówno początku życia jak i jego kresu. W dyskusji nad statusem ludzkiego życia przywoływane są oprócz filozoficznych również argumenty natury teologicznej, odwołujące się do Boga jako Pana życia i śmierci. Moc ich oddziaływania ogranicza się jednak do tych, którzy przyjmują istnienie Boga. W pluralistycznym społeczeństwie powoływanie się na nie jest ograniczone, ponieważ nie ma uniwersalnego charakteru.
W Deklaracji Praw Człowieka czytamy, że każdy człowiek ma prawo do życia - nikt dzisiaj temu nie przeczy, spór o aborcję dotyczy zasadniczo tego, od którego momentu w rozwoju prenatalnym człowieka należy mu przypisywać prawo do życia i czy stwierdzana w badaniach prenatalnych nikła jakość poczętego życia, jest wystarczającym warunkiem, by uznać życie dziecka za „nie warte życia”. Zwolennicy aborcji przesuwają granicę uznania osobowego statusu ludzkiego życia na późniejsze niż powstanie nowego organizmu. Podważają też wartość i sens życia obciążonego nieuleczalnymi chorobami. Analizując poszczególne etapy prenatalnego rozwoju stawiają pytania o to, od kiedy można mówić o istnieniu indywidualnego organizmu i jak się ma rozwój systemu nerwowego do możliwości orzekania o istnieniu indywidualnej istoty rozumnej.
Przeciwnicy aborcji podkreślają, że każda z późniejszych cezur jest uznaniowa, a wady, jakimi obciążone jest życie rozwijającego się w organizmie matki człowieka nie zmieniają faktu, że nadal mamy do czynienia z życiem ludzkim. Życie dziecka jest kontynuacją życia ukształtowanego po połączeniu gamet. Prof. Chyrowicz odniosła się też do zapłodnienia in vitro.
Metody wspomaganego rozrodu związane są dzisiaj z diagnostyką preimplantacyjną, celem której jest niedopuszczenie do implantowania zarodków obciążonych wadami strukturalnymi i chorobami genetycznymi. Fakt możliwości urodzenia się poczętego in vitro dziecka nie może nam jednak przesłonić związanych z metodą kontrowersji. Kontrowersyjne jest też udostępnianie metody in vitro parom homoseksualnym i samotnym kobietom – nazywanie jej w tych przypadkach leczeniem bezpłodności jest nieporozumieniem – to zaspakajanie ludzkich pragnień – stwierdziła bioetyczka.
Prowadząca spotkanie wiceprezes Fundacji Salvatti.pl, Monika Florek-Mostowska zaznaczyła, że bardzo ważna jest edukacja filozoficzna i bioetyczna społeczeństwa, by w dyskusjach o problemach bioetycznych nie posługiwać się jedynie ideologicznymi ogólnikami, ale lepiej rozumieć zastosowanie nowych technologii w medycynie.
Ks. Marek Wittbrot SAC, współorganizator spotkania podkreślił, że dzisiaj brakuje otwartych debat i rzetelnego podejścia do kwestii, które rodzą wiele pytań, a na które nie ma prostych odpowiedzi. Głos specjalistów takich jak s. prof. Chyrowicz nie jest propagowany tam, gdzie powinno się szczególnie uwrażliwiać na zasadnicze i jednocześnie bardzo delikatne kwestie.