Agenci amerykańskiej Secret Service wezmą udział w gejowskiej imprezie odbywającej się w Disney World na Florydzie. Służba w spektakularny sposób zawiodła podczas zamachu na Donalda Trumpa. Funkcjonariusze znajdą czas na konferencję, choć skarżą się na przeciążenie pracą.
Biura służby, która odpowiada za bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie dostały e-mail z prośbą o wysłanie delegatów na konferencję pracodawców zatytułowaną „Wyautowani i równi”. Odbędzie się ona w październiku w Disney World w Orlando na Florydzie.
Jak wynika z maila, udział pracowników Secret Service w konferencji jest już opłacony, a delegatów ma wybrać dyrektor ds. alternatywnego zatrudnienia. Spotkanie, co pokazują klipy z poprzednich edycji ma pomóc zaakceptować „qeerową magię” i „wspaniałość” pracowników nieheteroseksualnych.
KOMENTARZ OPOKI: „Dzieci nie chcą łykać mentalnej trucizny”
Na co wystarczy sił?
Reporterka Susan Crabtree, która w mediach społecznościowych ujawniła sprawę podaje, że wiadomość „irytuje wielu szeregowych agentów specjalnych i funkcjonariuszy”. Już wcześniej w mediach pojawiały się relacje o tym, że pracownicy Secret Service nie są w stanie wypełnić jednocześnie wszystkich obowiązków, w tym ochronić obecnego prezydenta Joe Bidena oraz jego poprzednika Donalda Trumpa, który ponownie kandyduje. Dramatycznym przykładem nieskuteczności służby był zamach na Trumpa. Przed zdarzeniem sprawca był widziany z bronią na dachu, ale ochrona nic z tym nie zrobiła. Zamachowiec zdołał oddać strzał do byłego prezydenta, raniąc go w ucho, a także zabił jednego z uczestników wiecu, Coreya Compratore’a.
Wielu Amerykanów pyta, czy nieskuteczność Secret Service nie miała drugiego dna. Jednocześnie podczas badania sprawy wyszło na jaw m.in. to, że niektórzy agenci przydzieleni do ochrony Trumpa byli szkoleni przez internet. Funkcjonariusze mają też pracować po 7 dni w tygodniu bez urlopów. W najbliższym czasie kadry służby będą uzupełniane przez żołnierzy, co najmniej do czasu inauguracji prezydentury przez zwycięzcę najbliższych wyborów.
„To chyba żarty – napisał republikański senator USA Josh Hawley z Missouri. –Agenci przydzieleni do Trumpa w Butler przeszli jedynie szkolenie online na Zoomie, ale Secret Service ma zasoby na szczyt w Orlando? To jest więcej niż oburzające”.
„Secret Service może sobie pozwolić na wysłanie agentów na obóz u Disneya, ale nie ma zasobów, aby upewnić się, że osoby chronione nie zostaną postrzelone???” – pytała publicystka Ashley Hayek.
Społeczność w społeczności
Secret Service wraz z całą społecznością wywiadowczą USA, która składa się z 17 różnych agencji, w tym Federalnego Biura Śledczego (FBI), Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA), Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego i wywiadu każdej gałęzi armii USA, ma za sobą wieloletnia współpracę z organizacjami gejowskimi i pokrewnymi.
Na stronie internetowej konferencji „Wyautowani i równiu”, oprócz 250 prywatnych i publicznych firm będących partnerami imprezy (m.in. Apple, Airbus, Boeing, Bank of America, JPMorgan Chase, Wells Fargo, Dell Technologies i Experian) można znaleźć też „partnerów rządowych”. Wśród nich jest CIA i United States Intelligence Community, a dodatkowo Laboratorium Nuklearne Marynarki Wojennej i Amerykański Departament ds. Weteranów.
Biuro Dyrektora Narodowego Wywiadu Intelligence (DNI), czyli zwierzchnika amerykańskich służb chwaliło się współpracą z grupami LGBT trwającą od 1996 r.
Założono wtedy w CIA Agency Network of Gay and Lesbian Employees, czyli stowarzyszenie funkcjonariuszy będących gejami lub lesbijkami. W 1999 r. podobną organizację uznano oficjalnie w zajmującej się wywiadem radioelektronicznym NSA. Do 2008 r. podobne organizacje miały pozostałe służby, w tym NGA (wywiad satelitarny).
W 2018 r. powstała grupa, która wspólnie z DNI opracowała wytyczne dotyczące „włączania” pracowników transpłciowych.
W 2020 r. ówczesny prezydent Donald Trump wybrał homoseksualistę Richarda Grenella na szefa DNI. Grenell stał się pierwszym otwarcie homoseksualnym członkiem gabinetu Białego Domu w historii. Po odejściu z funkcji atakował Donalda Trumpa.
Źródła: lifesitenews.com, washingtontimes.com