Zgodnie z zarządzeniem Pentagonu żołnierze muszą stosować się do regulaminu zgodnie z ich własną płcią biologiczną. W praktyce oznacza to, że żołnierze „trans” odchodzą z wojska albo wracają do pierwotnej płci.
Serwis BBC próbuje ukazywać przypadek majora Kary Corcorana, żołnierza trans, który czuje się obecnie zagrożony w swej „tożsamości seksualnej”, aby wzbudzić w czytelnikach wrażenie, że dzieje się tu jakaś niesprawiedliwość. Armia jednak to nie placówka opiekuńcza dla osób, które mają problemy ze swoją tożsamością, ale instytucja, która musi działać skutecznie i realizować postawione przed nią zadania. Jeśli żołnierz nie umie się podporządkować dowódcy, a zamiast tego koncentruje się na kwestiach swej seksualnej tożsamości, trudno oczekiwać, że sprawdzi się na polu bitwy czy w innych wymagających sytuacjach.
„Nie ma we mnie nic męskiego, ale zmuszają mnie do przestrzegania męskich zasad, tylko po to, żebym mogła przejść przez scenę razem z moimi kolegami” – stwierdza Corcoran. „Nie z własnej woli obcinam włosy. Robię to, bo muszę”.
Biedny żołnierz, dowódca każe mu obciąć włosy...
U normalnego, niepoddanego lewicowemu praniu mózgu czytelnika, to żalenie się żołnierza na to, że „musi” obciąć włosy, wywoła raczej śmiech niż współczucie. Redaktorzy BBC sądzą jednak zapewne inaczej, stając zdecydowanie po stronie żołnierza-lali z umalowanymi oczami. Według nich obecnie w armii amerykańskiej służyć ma aż 10 tysięcy żołnierzy „trans” (oficjalne dane mówią o około 4,2 tysiąca). Gdyby tak w istocie było, tym bardziej należało się zająć tą kwestią.
Brytyjski serwis oburzony jest tym, że amerykańska armia uznała, dysforia płciowa (stan, w którym dana osoba odczuwa, że jej płeć społeczna różni się od płci biologicznej) jest „niezgodna z wysokimi standardami psychicznymi i fizycznymi wymaganymi do służby wojskowej”. Cóż jednak w tym dziwnego? Czy naprawdę armia ma być placówką terapeutyczną dla osób z poważnymi zaburzeniami? A dysforia płciowa należy chyba do całkiem poważnych zaburzeń, skoro tyle poświęca się jej uwagi, a jej „leczenie” związane jest bardzo wysokimi kosztami; jedna sesja terapeutyczna to co najmniej 65 dolarów, terapia hormonalna – 100 dolarów miesięcznie, operacje chirurgiczne – od 3 tys. do 25 tys. dolarów, feminizacja twarzy – nawet 50 tys. dolarów.
Dysforia płciowa to poważne zaburzenie, dzięki któremu jest się lepszym żołnierzem?
BBC brnie dalej, usiłując rozbudzać współczucie dla majora Kary, wskazując na jego/jej udział w misjach wojskowych w Afganistanie i zasługi dla USA na polu bitwy. Przyznaje jednak, że była ona wtedy mężczyzną – i jak widać dysforia seksualna nie przeszkodziła jej wtedy służyć normalnie jako mężczyzna w męskim oddziale. Co więcej – była żonatym mężczyzną i miała dzieci. Później jednak zdecydowała się zmienić swe imię na żeńskie i zaczęła używać żeńskich zaimków. W przekonaniu redaktorów BBC (Megha Mohan, Yousef Eldin and Sophie Eastaugh) armia powinna na to wszystko przyzwolić i przyjąć na wiarę deklaracje żołnierzo-żołnierki, że jego/jej dysforia płciowa uczyniła go/ją lepszym żołnierzem.
Co jeszcze bardziej dziwi, to odporność BBC na racjonalne argumenty wojskowych, które przytaczane są w tekście. Mowa jest o wpływie terapii hormonalnej na psychikę. „Nie można przyjmować Ritalinu [stosowanego w leczeniu ADHD] ani niektórych rodzajów leków na receptę i jednocześnie kwalifikować się do służby bojowej. Dlaczego miałoby się stosować terapię hormonalną, o której wiemy, że wywiera wpływ na emocje?” – wskazuje Carl Higbie, były żołnierz amerykańskich oddziałów specjalnych, dodając:
„Myślę, że są sytuacje, w których powinniśmy bardziej skupić się na zabijaniu złoczyńców niż na zapewnieniu parytetu płci w operacjach bojowych”.
Wbrew biologii, wbrew rozsądkowi
Artykuł opublikowany przez BBC przytacza kolejną łzawą historię żołnierzo-żołnierki rzekomo skrzywdzonej przez Pentagon, jakby ta jedna nie wystarczyła, aby wyrobić sobie jasne zdanie, o co w tym wszystkim chodzi. A chodzi zasadniczo o jedno: wbrew biologicznym faktom, wbrew rozsądkowi, propagatorzy gender usiłują wmówić wszystkim, że nie jest istotna płeć biologiczna, ale to, jak ktoś się czuje: czy jest mężczyzną, kobietą, osobą niebinarną lub jeszcze kimś innym. I wszyscy dookoła muszą to respektować, łącznie z dowódcami wojskowymi. Tym razem jednak Stany Zjednoczone powiedziały stanowcze „nie”. Dysforia płciowa to kwestia dla psychologów lub psychiatrów, a nie kwestia, którą powinna się zajmować armia USA.
Źródło: BBC