reklama

„Czemu to zrobił, zamiast się ratować?”. Nigeryjscy uczniowie opowiadają o pobycie w niewoli

Elizabeth Samuel pojechała ponad 250 km do stolicy stanu, mając nadzieję, że jej dziecko będzie wśród uwolnionych. Podjechał konwój opancerzonych samochodów, a potem autobusy, z których wysypały się dziesiątki dzieci. Pani Samuel bała się patrzeć w ich stronę, obawiając się, że nie zobaczy syna.

JJ

dodane 22.12.2025 19:44

Wojsko przyjechało na miejsce następnego dnia po porwaniu. Żołnierzom wskazano drogę, a ci ruszyli w przeciwną stronę. „To nie było nieporozumienie. Tylko Bóg wie, dlaczego tak postąpili” – stwierdził ks. Musa John Gado z diecezji prowadzącej szkołę. Porwanie dokonane 21 listopada było największym takim zdarzeniem od uprowadzenia dziewcząt ze szkoły w Chibok w 2014 r. W Chibok terroryści z Boko Haram porwali 276 dziewcząt. W listopadzie 2025 r. z St. Mary’s Catholic School uprowadzono 253 dzieci oraz 12 pracowników szkoły.

Pędzeni jak bydło

W noc porwania Markus Philip, rolnik mieszkający kilka kilometrów od szkoły, obudził się około północy, słysząc ryk silników. Podbiegł do okna i, jak mówi, naliczył blisko 50 motocykli jadących w stronę Papiri, gdzie jego jedyne dziecko, dziesięcioletnia Rita, uczyła się w internacie St. Mary’s. Philip próbował ostrzec mieszkańców Papiri, dzwoniąc do nich, ale nikt nie odbierał. Wyszedł więc na drogę i ukrył się, czekając, aż motocykle wrócą. Po długim czasie przejechał samochód z dwoma uzbrojonymi mężczyznami stojącymi na dachu.

A potem dobiegł go dźwięk przypominający pasterzy pędzących bydło, wybijających kurz. Gdy odgłos się zbliżał, serce mu zamarło. To była grupa dzieci otoczona przez uzbrojonych mężczyzn, pieszo i na motocyklach.

„Biegnijcie!” – krzyczeli w języku hausa. Nie widział Rity w tym chaosie. A potem wszyscy zniknęli. „Gdybym miał broń, ruszyłbym za nimi – powiedział w wywiadzie. – Wolałbym umrzeć, niż stracić córkę”.

Ucieczka z motocykla

Uczeń imieniem Stephen na początku myślał, że śni. Usłyszał głosy i uderzenia wewnątrz internatu w katolickiej szkole w  gdzie się uczył, opowiadał. Otworzył oczy. Obok jego łóżka przechodził uzbrojony mężczyzna. 18-latek rzucił się pod łóżko, ale było już za późno. Napastnik wyciągnął go na zewnątrz, gdzie jego siostra, kilkoro pracowników szkoły, trzech najlepszych przyjaciół oraz setki innych uczniów leżało na ziemi.

Najmłodsze dzieci miały po 4 lata. Wiele było ubranych tylko w bieliznę.

Uzbrojeni mężczyźni związali ręce starszym uczniom, a po północy wypędzili ich przez bramę niczym stado bydła.

Stephen opowiadał dalej, że był częścią tej kolumny dzieci, które w ciemnościach maszerowały drogą, starsze rodzeństwo niosło najmłodszych, mijali wioski i targ. Porywacze krążyli motocyklami tam i z powrotem, poganiając uczniów. Wśród nich była trzynastoletnia siostra Stephena, Fibi. Została ona posadzona na jednym z motocykli i chłopak zastanawiał się, jak sobie poradzi. Potem przyszła jego kolej. Motocykl jechał wolniej i gdy tylne koło ugrzęzło w głębokim piasku, Stephen, jak mówi, zobaczył swoją szansę. Zsunął się niezauważony, a kierowca odjechał w noc. Gdy jego koledzy ze szkoły i siostra zmierzali ku niewoli, Stephen pobiegł z powrotem tą samą drogą. W końcu znalazł znajomego rodziny, który zawiózł go do domu. Zobaczył matkę, płaczącą na zewnątrz z sąsiadami. Pobiegła do niego i objęła go.

Miliona nie uzbieram

Rodzice z około 50 wiosek obsługiwanych przez szkołę – rozsianych na obszarze stanu Niger, w północno-zachodniej części kraju, w pobliżu ogromnego zbiornika wodnego, budzili się, słysząc wiadomości o porwaniu. Większość z nich to biedni rolnicy, którzy jednak z trudem zbierali pieniądze, aby posłać dzieci do szkoły znanej z tego, że kształci przyszłych lekarzy i prawników.

Elizabeth Samuel próbowała dowiedzieć się, co stało się z jej najmłodszym synem, 16-letnim Lamkusu, wysokim i łagodnym chłopcem. O drugiej w nocy krewni zapukali do okna, budząc ją wiadomością o porwaniu. Jej mąż pojechał do szkoły i wrócił z torbami Lamkusu. Nie była w stanie nawet na nie spojrzeć. Przez kolejne tygodnie pani Samuel nie mogła ani jeść, ani spać.

Dowiedziała się, że Lamkusu został schwytany, gdy pomagał innym dzieciom przeskoczyć ogrodzenie, by uniknąć porwania. Początkowo, jak przyznała, „byłam na niego zła. Mówiłam: «Dlaczego zrobił coś takiego, zamiast ratować własne życie?» Ale potem pomyślałam, że zrobił dobrze”.

Słyszała o rodzinie, która zapłaciła okup w wysokości 30 mln nair nigeryjskich (ok. 20 tys. dol.) za dwóch braci. Sama jednak, jako pracownica służby zdrowia i drobna rolniczka uprawiająca orzeszki ziemne, nie była nawet w stanie zapłacić semestralnej opłaty Lamkusu w wysokości 124 dol. „Wiem, że mnie na to nie stać – powiedziała. – Sprzedam wszystko w domu, a i tak nie uzbieram nawet miliona”.

Kogo uwolniono?

Przedstawiciel nigeryjskiego ministerstwa obrony ani żaden urzędnik stanowy nie odpowiedzieli  na prośby o wyjaśnienie zachowania żołnierzy, którzy pojechali w inną stronę niż porywacza. „Traktują nas po prostu jako wieśniaków, ludzi z odległych terenów – powiedział Markus Philip. – Mamy niski poziom wykształcenia i nikt nie ma odwagi się za nami wstawić”.

Gdy w niedzielę uwolniono 99 uczniów, władze stanowe nagle stały się widoczne. Następnego dnia urzędnicy zaprezentowali straumatyzowane, zdezorientowane dzieci przed kamerami w stolicy stanu. Rodziców nie poinformowano o uwolnieniu dzieci: dowiedzieli się o tym, oglądając wiadomości.

Kiedy informacje pojawiły się w mediach społecznościowych, pani Samuel i pan Philip pojechali 250 km do stolicy stanu, mając nadzieję, że Lamkusu i Rita będą wśród uwolnionych. Podjechał konwój opancerzonych samochodów, potem autobusy, z których wysypały się dziesiątki dzieci, ubrane w nowe stroje.

Pani Samuel powiedziała, że bała się patrzeć, obawiając się, że nie zobaczy syna. W końcu jednak odwróciła głowę i go dostrzegła. „To moje dziecko!” – wykrzyknęła i zaczęła chwalić Boga.

Obok niej pan Philip rozpaczliwie przyglądał się twarzom dzieci. Rity jednak nie było. Inne dzieci powiedziały mu, że jego córka nadal jest przetrzymywana, razem z większością młodszych uczniów. Mówili, że porywacze ją karmią, ale nie był w stanie pytać o więcej. „Zacząłem się trząść – powiedział. – Nie wiedziałem, co się właściwie dzieje. Na końcu po prostu usiadłem i zamilkłem. Tylko to mogłem zrobić”.

Lans gubernatora

Pani Samuel mogła uściskać Lamkusu tylko przez chwilę, zanim zabrano go na zdjęcia do mediów społecznościowych gubernatora. Po zakończeniu ceremonii pozwolono jej porozmawiać z nim przez kilka minut. Lamkusu opowiedział, że około stu porywaczy kazało dzieciom iść pieszo przez busz przez wiele godzin. Najmłodsi jechali na tylnym siedzeniu i w bagażniku samochodu, który widział Markus Philip. Gdy dotarli do obozu porywaczy, Lamkusu został zamknięty z innymi starszymi dziećmi i nauczycielami w pomieszczeniu tak małym, że musieli spać na zmianę. W niedzielę, mówił, nagle posadzono ich na motocyklach, przewieziono do parku narodowego i przekazano innej grupie uzbrojonych mężczyzn. Dopiero gdy mężczyźni kupili im jedzenie, dzieci uwierzyły, że są to żołnierze, którzy przyjechali zabrać je do domu.

Może minąć dużo czasu, zanim dzieci wrócą do nauki. Po ataku na St. Mary’s osiem stanów, w tym Niger, nakazało zamknięcie wszystkich szkół z powodu braku bezpieczeństwa. Wielu rodziców sprzeciwia się temu, domagając się zamiast tego realnej ochrony szkół.

Dzieci polityków często uczą się za granicą, zauważył Philip, ale dla ubogich rolników edukacja w szkole katolickiej  jest jedyną opcją. „Zamykanie szkół nie jest rozwiązaniem tego problemu” – powiedział. Na razie całą nadzieję na uwolnienie córki pokłada w wierze i gorącej modlitwie. Nazwał ją na cześć św. Rity, patronki spraw beznadziejnych. „Ona jest jak cel mojego życia, nawet czymś więcej niż celem” – powiedział i dodał: „Ona jest moją nadzieją”.

Cytowane przez BBC 22 grudnia władze nigeryjskie poinformowały, że udało się uwolnić pozostałych 130 uczniów i nauczycieli ze szkoły St. Mary.

Źródło: KAI

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

1 / 1

reklama