„Powoływanie się na prawo często spotyka się z ziewnięciem – lub pogardliwym prychnięciem – jakby przestrzeganie fundamentalnych zasad sprawiedliwości było w jakiś sposób sprzeczne z autentyczną chęcią ochrony dzieci” – pisze adwokat, który reprezentuje księży w procesach o nadużycia seksualne.
Prawie połowa amerykańskich księży nie ma zaufania do swojego biskupa, a blisko trzy czwarte nie ma zaufania do episkopatu – podaje Michael Mazza w magazynie First Things, powołując się na najnowsze badanie Katolickiego Uniwersytetu Ameryki.
Jak dodaje, trzy lata temu 82 proc. duchownych regularnie obawiało się fałszywego oskarżenia o wykorzystanie seksualne i – jak zaznacza Mazza – nie ma powodów, by myśleć, że cokolwiek się tu zmieniło.
Autor nie ma wątpliwości, że przyczyną kryzysu zaufania jest obawa, że w razie jakiegokolwiek oskarżenia ksiądz zostanie z góry uznany za winnego, a jego kuria się od niego odetnie.
Pełzanie Karty
Michael Mazza jest prawnikiem, który w cywilnych i kanonicznych procesach reprezentuje często duchownych. Jak podkreśla, liczba potwierdzonych zarzutów wykorzystywania seksualnego dzieci „spadła w całym kraju niemal do zera (siedem w 2022 r., trzy w 2023 r. i tylko dwa w 2024 r., według strony 18 Rocznego Raportu Konferencji Biskupów Katolickich Stanów Zjednoczonych za 2024 r.)”. Tymczasem „niepokojące zjawisko znane jako «pełzanie Karty» rozprzestrzeniło się niczym wirus w Kościele w USA”.
„Kiedy biskupi katoliccy w USA opublikowali Kartę z Dallas w 2002 r. – tłumaczy Mazza – skupili się na stłumieniu skandalu związanego z wykorzystywaniem seksualnym nieletnich przez duchownych i związanym z tym niewłaściwym zarządzaniem ze strony władz kościelnych”.
Z tego powodu doszło do wszczęcia postępowań dotyczących rzekomych spraw sprzed lat.
„W rezultacie księża o nieskazitelnej historii bezinteresownej służby Ludowi Bożemu są teraz odsuwani od posługi – a nawet publicznie upokarzani – w oparciu o doniesienia sprzed dziesięcioleci, sprzed wstąpienia do seminarium, niektóre nawet z czasów młodości” – pisze Mazza.
Naruszenie granic
„Zgodnie z prawem kanonicznym i cywilnym – zaznacza autor – domniemane przestępstwa w tych sprawach nie podlegają ściganiu karnemu, albo dlatego, że zabezpieczenia proceduralne zabraniają wszczynania postępowań w sprawach sprzed dziesięcioleci, albo dlatego, że same zarzuty nie dotyczą przestępstw (a na przykład mglistego określenia «naruszenie granic»)”.
Jednak obecne podejście „zero tolerancji” sprawiło, że „praworządność jest celowo lekceważona”, a „duchy przeszłości mogą niszczyć życie ludzi, którzy myśleli, że mogą zaufać Kościołowi, któremu poświęcili swoje życie” – stwierdza prawnik.
„Takie «pełzanie Karty» jest wyjątkowo problematyczne dla instytucji rzekomo poświęconej odpuszczaniu grzechów i pojednaniu” – zauważa.
Chwile paniki moralnej
Zdaniem niektórych, „ekstremizm w ściganiu przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci przez duchownych nie jest wadą” (to słowa zmarłego w 1998 r. senatora Barry’ego Goldwatera), a „prawnicy diecezjalni mogą argumentować, że tradycyjne zasady słuszności i należytego procesu, choć w teorii szlachetne, muszą zostać «na razie» odłożone na bok, aby uniknąć negatywnego rozgłosu lub odpowiedzialności finansowej”.
„W końcu, jeśli grzechy z przeszłości księdza wyjdą na jaw, może to stać się «wstydem» dla Kościoła – lub, co gorsza, diecezjalny ubezpieczyciel może odmówić wypłacenia odszkodowania” – dodaje Mazza. Podkreśla jednak:
„W chwilach paniki moralnej jedyną obroną przed namiętnościami rządów tłumu jest spokojne obstawanie przy racjonalności i sprawiedliwości. Obowiązek władzy, by przestrzegać praworządności, jest równie ważny w Kościele, jak w społeczeństwie świeckim”.
Praworządność
„(Jako adwokat) mam bezpośrednią wiedzę o mężczyznach, którzy pomimo kilkudziesięciu lat wiernej posługi kapłańskiej, są teraz bez pracy, a w niektórych przypadkach ich nazwiska zostały nawet opublikowane w internecie jako „wiarygodnie oskarżone o wykorzystywanie seksualne dzieci” (pomimo dezaprobaty Stolicy Apostolskiej dla tej praktyki). Noszenie takiego piętna ma konsekwencje zmieniające życie: ludzie mogą nie zostać dopuszczeni do zamieszkania w określonych lokalach, podjęcia pracy, a nawet do wolontariatu. Niektórzy boją się pokazywać publicznie lub ujawniać swoje nazwiska czy poprzedni zawód osobom, które przypadkiem spotkają. Niektórzy martwią się nawet o to, jak opłacą czynsz lub kupią jedzenie, biorąc pod uwagę, że dokonywanie jakichkolwiek płatności na rzecz osób z «listy wiarygodnie oskarżonych» może być niepopularną praktyką w kurii diecezjalnej” – czytamy dalej.
Zdaniem Michaela Mazzy dochodzi do „fundamentalnego naruszenia praw człowieka, gdy dana osoba zostaje ukarana z mocą wsteczną”.
„Jednak powoływanie się na prawo często spotyka się z ziewnięciem – lub pogardliwym prychnięciem – jakby przestrzeganie fundamentalnych zasad sprawiedliwości było w jakiś sposób sprzeczne z autentyczną chęcią ochrony dzieci”
– zauważa autor.
Źródło: First Things
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.
 
			
	 
			
	 
			
	 
			
	 
			
	 
			
	 
			
	