Brytyjska dziennikarka Lucy Ash, autorka opublikowanej w zeszłym roku książki „Pałka i Krzyż”, wskazuje, jak toksyczną mieszankę stanowi unia patriarchatu moskiewskiego i państwa rosyjskiego. Analizując dzieje Kościoła prawosławnego na Rusi dochodzi do wniosku, że postawa Patriarchy Cyryla nie jest niestety wyjątkiem, ale wręcz regułą w tej niechlubnej historii.
Postawę Cyryla Lucy Ash nie waha się określić mianem „niewolniczo lojalnej” względem Putina. Trudno tu mówić o jakiejkolwiek niezależności patriarchatu moskiewskiego – jest to po prostu całkowita uległość i bezwarunkowa realizacja polityki rosyjskich władz. Jakkolwiek nieakceptowalne i gorszące mogłoby się to wydawać z perspektywy zachodniej, „bizantynizm” na wschodzie ma niestety bardzo długą tradycję.
Bizantynizm: kopia gorsza od oryginału
Oczywiste jest, że od początku chrześcijaństwo na Rusi związane było z Konstantynopolem, czerpiąc stamtąd nie tylko teologię, liturgię i praktykę duszpasterską, ale także przyjmując bizantyjski model wzajemnych relacji ołtarza i tronu.
„Wydaje się, że na przestrzeni wieków rosyjska Cerkiew zawsze skłaniała się ku temu, kto był u władzy. I odwrotnie, monarchowie posługiwali się religią przede wszystkim ze względów praktycznych. Książę Włodzimierz (956-1015) panował nad Rusią Kijowską, wczesnośredniowiecznym poprzednikiem dzisiejszej Rosji, Ukrainy i Białorusi, z Kijowem jako jej centrum. Chciał być w dobrych stosunkach z Bizancjum, ponieważ to prawosławne supermocarstwo było dla Włodzimierza ważnym partnerem handlowym. Dlatego nawoływał swoich poddanych do nawrócenia się na prawosławie” – pisze Ash.
Bliskie relacje z władzą nie oznaczają jednak automatycznego „placet” na wszystko, co robi władca. Świadczą o tym tak wybitne postacie jak św. Jan Chryzostom, który będąc patriarchą Konstantynopola nie wahał się piętnować demoralizacji na dworze cesarskim. Naraził się w ten sposób cesarzowej Eudoksji, która stała się jego śmiertelnym wrogiem. Za swoją wierność Chrystusowi zapłacił wysoką cenę: dwukrotnie musiał udać się na wygnanie. Co znamienne, w swoich sporach z dworem cesarskim oraz heretykami odwoływał się do ówczesnego Biskupa Rzymu, papieża Innocentego I.
Rosyjski model prawosławia jest jednak specyficzny. Moskiewski bizantynizm jest znacznie silniejszy od pierwowzoru, a wzajemne relacje Kościoła prawosławnego i państwa – dużo bliższe.
Putin nie jest pierwszym, który instrumentalnie traktował prawosławie. Religia była wykorzystywana w Rosji do usprawiedliwiania wojen już dużo wcześniej.
„Caryca Katarzyna Wielka (1729-1796) zaanektowała dużą część Ukrainy pod sztandarem religii. Twierdziła, że chce przywrócić dawne terytoria Rusi Kijowskiej i promować prawosławie. Putin to podziwia” – zauważa Lucy Ash.
Rosja: kraj europejski o mentalności azjatyckiej
Rosja z jednej strony pragnie być postrzegana jako kraj europejski, z drugiej zaś – w swej mentalności jest krajem azjatyckim. Tu znów wystarczy sięgnąć do historii: car Piotr Wielki (1672-1725) wprowadzając reformy prawne, administracyjne i oświatowe zapatrzony był w Europę, wprowadzał je jednak siłowo, metodami „wschodnimi”. Wspaniałe miasto Petersburg, wzorowane na metropoliach zachodnich, zbudowane zostało na grobach dziesiątek tysięcy chłopów zaprzęgniętych do przekraczającej ludzkie siły pracy. To właśnie Piotrowi należy przypisać ścisłe podporządkowanie cerkwi prawosławnej władzy carskiej, m.in. poprzez niedopuszczenie do wyboru nowego patriarchy moskiewskiego i wprowadzenie Świątobliwego Synodu Rządzącego, kontrolowanego przez świeckiego urzędnika. Instytucja ta przetrwała aż do Rewolucji Październikowej.
Instytucja patriarchatu moskiewskiego została wprawdzie przywrócona po 1917 r. przez komunistów, nie oznaczało to jednak bynajmniej odzyskania niezależności przez Kościół prawosławny w Rosji, ale wręcz przeciwnie – jeszcze większe uzależnienie od władzy. Ten model, pomimo zmian politycznych, funkcjonuje do dziś. Mówi się, że jedno zdjęcie mówi więcej niż tysiąc słów. Wystarczy zajrzeć na stronę patriarchatu moskiewskiego i zamieszczoną tam galerię fotograficzną, aby przekonać się, że obecny patriarcha regularnie spotyka się nie tylko z Władimirem Putinem, ale także z jego sojusznikami: prezydentem Serbii Alaksandrem Vuciciem, prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem, przewodniczącym senatu Kazachstanu, prezydentem Wenezueli Nicolasem Maduro – i tak dalej. To oficjalne spotkania. Ile zaś jest nieoficjalnych rozmów z rosyjską administracją – tym patriarchat się nie chwali.
Sojusz ołtarza i tronu
Lucy Ash wskazuje też na sylwetkę Władimira Putina, który wprawdzie lubi przedstawiać się jako prawosławny, jednak nietrudno zauważyć, jak często deklarowana wiara miesza się u niego z różnymi przesądami.
„Na przykład niektórzy byli dziennikarze z kremlowskiej grupy prasowej mówią o zakazie następowania na cień Putina. A podczas szczytu eurazjatyckiego w 2022 r. prezydent nosił czerwoną nitkę na prawym nadgarstku. Miało to odpędzić zło i problemy zdrowotne.”
Głównym problemem nie są jednak zabobony, ale całkowicie instrumentalne traktowanie religii.
„Religia daje Putinowi ideologiczne ramy dla jego wojny na Ukrainie. Uważa, że ma moralne i duchowe prawo do inwazji na ten kraj. Nie może pogodzić się z tym, że miejsce, w którym dla Rosjan narodziło się chrześcijaństwo – okolice Kijowa – znajduje się w kraju, który nie chce mieć z nim nic wspólnego. Popiera go w tym patriarcha Cyryl”.
Dlaczego tak jest? Skąd taka czołobitność patriarchy moskiewskiego wobec prezydenta i bezwarunkowa akceptacja jego polityki, w tym ludobójczej wojny prowadzonej na Ukrainie? Lucy Ash jest przekonana, że to wynik stałych nacisków ze strony FSB i uzależnienia patriarchy od władzy.
„Więź między patriarchą a Putinem jest tak silna, ponieważ są oni od siebie zależni. Putin znajduje duchowe ujście dla swojej ekspansjonistycznej polityki zagranicznej w Kościele. Z kolei Cyryl, podobnie jak jego poprzednicy, otrzymuje ochronę polityczną i dostęp do bogactwa, co sprawia, że jest skłonny głosić prawosławną wersję dżihadu. Obiecuje wieczne zbawienie rosyjskim żołnierzom, którzy zginą w walce o odbudowę Rusi Kijowskiej.”
Cyryl traci wiernych
Ta pseudo-chrześcijańska wersja dżihadu nie da się w żaden sposób obronić. Nie ma dla niej żadnych podstaw w Ewangelii. Nawet jeśli w krótkoterminowej perspektywie patriarchat moskiewski czerpie z tej heretyckiej doktryny jakieś korzyści, ostatecznie jego postawa prowadzi do upadku. Jak podkreśla Lucy Ash, na skutek wojny Cyryl utracił już jedną piątą swoich wiernych (chodzi o kościoły na Ukrainie, które odłączyły się od patriarchatu moskiewskiego), co jednak równie istotne – w samej Rosji coraz więcej jest ludzi, których postawa Cyryla odpycha od Kościoła:
„Widzę, że w samej Rosji coraz więcej młodych ludzi odwraca się od Kościoła z powodu jego lojalności wobec państwa. Jezus wzywa nas, abyśmy miłowali bliźniego jak siebie samego. Zwłaszcza młodzi Rosjanie pytają, jak można to pogodzić z zabijaniem ludzi na polu bitwy” – zauważa Ash.
Biorąc pod uwagę ogrom rosyjskiej propagandy i tłumienie wszelkich głosów sprzeciwu wobec polityki Putina, trudno powiedzieć, jak wielu młodych ludzi kontestuje ten rosyjski mariaż ołtarza i tronu. Z pewnością jednak, śledząc wypowiedzi różnych osób, którym udało się wydostać z putinowskiej Rosji, nie jest to zjawisko marginalne. Trudno spodziewać się, aby moskiewskim patriarchą został w przewidywalnej przyszłości ktoś na miarę Jana Chryzostoma, można jednak żywić nadzieję, że sami Rosjanie, poszukując prawdziwej wiary, odsuną się od skrajnie upolitycznionego patriarchatu.
Lucy Ash jest wielokrotnie nagradzaną prezenterką radiowych i telewizyjnych filmów dokumentalnych. Ekspertka ds. Rosji i krajów postsowieckich, po raz pierwszy została wysłana do Moskwy przez BBC w 1990 roku i od tego czasu zajmuje się kwestiami społecznymi, politycznymi i kulturalnymi tego regionu. „The Baton and the Cross” to jej pierwsza książka.
Źródło: CNE