„Donald Trump, zamiast być liderem wolnego świata, upokorzył w Białym Domu Wołodymyra Zełenskiego, przywódcę walczącego o wolność narodu. Czy Europa sama uratuje Ukraińców?" – zastanawia się na swojej czołówce dziennik „Rzeczpospolita”.
„Nie powinniśmy być świadkami takich scen” – skomentował piątkową awanturę w Białym Domu premier Wielkiej Brytanii sir Keir Starmer. I ekspresowo, zaprosił do Londynu czołowych przywódców krajów europejskich, aby wspólnie zastanowili się, „jak ratować Ukrainę, ale i przygotować samą Europę do obrony przed Rosją bez odsieczy Ameryki".
„Po spotkaniu przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapowiedziała, że już w czwartek na szczycie w Brukseli przedstawi szeroki plan uzbrojenia Europy. Wyzwanie jest jednak ogromne" – pisze Jędrzej Bielecki. I ponownie przypomina, że dwa dni wcześniej „Trump eksplodował na oczach świata, gdy Zełenski odrzucił pomysł zawieszenia broni bez gwarancji bezpieczeństwa USA dla jego kraju. Przy czym dowodził, że Putin takie zawieszenia broni złamał 25 razy i zrobi to znowu, gdy przegrupuje swoje siły".
Ukraiński przywódca został wyproszony z Białego Domu, a Dmitrij Miedwiediew, bliski współpracownik Putina, cieszył się w internecie: „Bezczelna Świnia dostała za swoje".
Wczoraj w Londynie „omawiano plan wysłania przez Wielką Brytanię, Francję oraz jednego lub dwóch innych aliantów misji wojskowej do Ukrainy, która miałaby zapewnić, że tym razem Kreml nie złamie danego słowa". Bielecki przypomina, że Polska deklaruje gotowość zapewnienia misji zaplecza logistycznego, ale nie pośle na nią żołnierzy.
Europejczycy mają świadomość, że to wszystko za mało. Starmer przyznał otwarcie, że taka inicjatywa nie będzie możliwa bez „zabezpieczenia" jej przez USA, czyli bez zapewnień Waszyngtonu, że interweniuje, jeśli europejskie wojska zostaną zaatakowane przez Rosjan. Niezbędna jest też logistyczna pomoc Amerykanów [np. ich zwiad satelitarny].
Problem w tym, że „Trump tego odmawia". Europejczycy „odrzucają z kolei jego pomysł zawieszenia broni bez ustalenia warunków pokoju". A Kreml na obecność europejskich wojsk nad Dnieprem się nie godzi. Celem Putina jest bowiem przejęcie kontroli nad całą Ukrainą. Zdaniem Bieleckiego może on wykorzystać utratę przez Zełenskiego najważniejszego - amerykańskiego sojusznika do eskalacji konfliktu – np. ataku na Odessę, by odciąć Ukrainę od morza.
Publicysta wylicza też „sygnały szokującego zbliżenia Waszyngtonu z Moskwą": „oskarżenie przez Trumpa Zełenskiego o to, że jest dyktatorem i obarczenie go odpowiedzialnością za wojnę; wsparcie przez USA, Rosję czy Koreę Północną rezolucji ONZ, w której Moskwa nie jest uznana za agresora; plany odbudowy Nord Stream 2 z udziałem amerykańskich inwestorów". I sygnał „najbardziej niezrozumiały": sugerowanie możliwości wycofania swoich wojsk (ok. 20 tys. żołnierzy) z flanki wschodniej NATO".
Mimo publicznych komplementów Trumpa pod adresem Polski, to bardzo groźna perspektywa dla naszego kraju. - Nie dostaliśmy do tej pory od Amerykanów żadnych wiążących zapewnień, że utrzymają w Polsce swoich żołnierzy – mówi gazecie „źródło rządowe". „W rozmowie z jednym z zachodnich przywódców Trump miał się zapytać wprost: a właściwie po co są te wojska?" – pisze Bielecki.
Gorąca wymiana zdań: Trump do Zełenskiego: nie jesteś w pozycji, by cokolwiek dyktować.Źródło: Rzeczpospolita