O tym, jak bób został bobrem
W zeszłym roku w naszym ogrodzie tak obrodził bób, że choć jadłyśmy go codziennie przez cały tydzień, w ogóle go nie ubywało. Trochę się tym martwiłam. Na szczęście w środę rano wpadł mi do głowy pewien pomysł.
Zrobię z bobu zielone smarowidełko do kanapek, włożę je do słoiczków i dam w prezencie pani Ludmile, panu Alojzemu, Joasi, Antkowi oraz bliźniaczkom: Lusi i Luci - powiedziałam sama do siebie i pochwaliłam się natychmiast. - Cecylko, jesteś genialna! Od razu wzięłam się do pracy. Pobiegłam do ogrodu i zerwałam wielką misę bobu. Następnie umyłam go i ugotowałam w kociołku. Kiedy był miękki, odcedziłam go, wrzuciłam do dużej emaliowanej miski i zaczęłam wielkie „bobowanie", czyli obieranie bobu ze skórek. Siedziałem na werandzie, rozmyślałam i bobowałam. Uwielbiam to zajęcie, czego zupełnie nie rozumie Waleria.
Cecylko, a co ja mam robić? - marudziła gąska, kiedy zaczęłam bobować.
Pomóż mi - zaproponowałam, wiedząc, że ten pomysł na pewno się jej nie spodoba.
Chyba żartujesz! - wykrzyknęła tylko.
To upiecz ciastka z pestkami dyni - powiedziałam.
Nie! - zabrzmiała odpowiedź.
Hmm - zamyśliłam się. - To może idź na spacer nad rzeczkę albo odwiedź panią Ludmiłę.
Nie! Nie, nie, nie! - powtarzała tylko Waleria.
Już wiem! - wykrzyknęłam - Narysuj zieloną żyrafę z bardzo długą szyją i małym czerwonym kwiatkiem na ogonku. Albo może lepiej ulep z plasteliny stonogę, uszyj gałgankowe serduszko w pistacjowo-oliwkową kratkę i przyszyj do niego tasiemkę z zielonym guzikiem.
- Cecylko, już wiem, co mam zrobić - przerwała mi niespodziewanie gąska. - Wymyśliłam coś świetnego. Mam do ciebie tylko jedno pytanie. Czy w naszym ogrodzie jest jeszcze trochę bobu?
Tak - odpowiedziałam zdziwiona.
To wspaniale! - wykrzyknęła gąska i pobiegła w kierunku grządki, na której rósł bób.
A ja zostałam na werandzie i przez cały czas bobowałam. Kiedy wydobyłam miękki zielony środek z ostatniego bobu, za pomocą drewnianej łyżki zamieniłam wszystkie zielone środki w papkę. Dodałam do niej masło, posiekany koperek i trochę soli. Starannie wymieszałam ze sobą wszystkie składniki i przełożyłam zielone smarowidełko do małych słoiczków. Gdy zakręcałam ostatni z nich, przybiegła do mnie roześmiana gąska i powiedziała: - Cecylko, wiesz, kiedy ty bobowałaś i bobowałaś, ja bobrowałam.
Nie rozumiem. Co robiłaś? - spytałam zaciekawiona.
Bobrowałam. To znaczy wymyślałam i rysowałam grę o bobrach, które idą do swojej chatki, napotykając po drodze miłe i przykre niespodzianki - opowiadała Waleria. Rozłożyła na stole planszę, położyła obok kostkę, dwa zielone bobry zrobione z bobu i zapytała: - Zagramy?
Tak - odpowiedziałam i pierwsza rzuciłam kostką.
|
Zielone smarowidełko,
czyli pasta z bobowymi bobrami
|
Przygotuj: kubek bobu, łyżeczkę masta, kilka gałązek koperku, odrobinę białego pieprzu, szczyptę soli, cztery kubki wody oraz mały garnek, łyżkę, kubek, miseczkę, deskę do krojenia, nóż, mikser, drewnianą łyżkę, durszlak.
- Umyj dokładnie bób pod bieżącą wodą. Zagotuj wodę w garnku. Kiedy zacznie wrzeć, wrzuć do niej bób.
- Po kilkunastu minutach przełóż miękkie ziarna na durszlak, aby przestygły, Cierpliwie obierz każde z nich ze skórki.
- Zielone środki włóż do misy miksera, dodaj sól, pieprz oraz masło i zmiksuj je.
- Umyj koperek, drobno go posiekaj, dodaj go do zielonej papki i starannie wymieszaj całość, używając drewnianej łyżki.
Zieloną pastą możesz posmarować kawałki chleba, bułeczki lub krakersy.
Na każdą kanapkę z zielonym smarowidełkiem możesz położyć bobowego bobra.
W czwartek Cecylka pomidorowała, czyli robiła pastę pomidorową.
Waleria zaś biedronkowała. Najpierw narysowała na zielonej kartce drogę biedronek do ich domku, a potem wykonała pionki — biedronki z pomidorów koktajlowych, oliwek i ziarenek pieprzu.
opr. mg/mg