Świat według Narnii

Rzeczywistość, której nie mógłbyś wymyślić

Świat według Narnii

Jonathan Rogers

Świat według Narnii

Wydawca: Wydawnictwo Święty Wojciech
stron 232,
format 130 x 200
ISBN 978-83-7516-281-3
rok wydania: 2011
Rodzaj okładki: miękka


fragment książki:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Rzeczywistość, której nie mógłbyś wymyślić

Lew, Czarownica i stara szafa

Rzeczywistość, pisał C.S. Lewis, „to na ogół coś, czego byś nie przewidział. To jedna z przyczyn, dla których wierzę w chrześcijaństwo. To religia, której byś nie przewidział. Gdy Łucja wraca z szafy po kilku pierwszych wizytach w Narnii, Piotr i Zuzanna nie wierzą w jej opowieść, ponieważ nie jest ona czymś prawdopodobnym. Dla Profesora samo nieprawdopodobieństwo tej opowieści jest jednym z powodów, dla których w nią wierzy. Gdyby to wszystko zmyślała, czyż nie wymyśliłaby czegoś bardziej wiarygodnego? Jeśli zamierzała udawać, że przebywała w innym świecie przez kilka godzin, czy nie ukryłaby się w szafie na dłużej niż minutę? Z pewnością ktoś tak młody nie byłby w stanie wymyślić świata, w którym czas biegnie inaczej niż na Ziemi.

„Ale czy pan naprawdę uważa, że mogą być jakieś inne światy, w tym miejscu, tuż koło nas, tak jak ten?” – pyta Piotr.

„Nie ma niczego, co byłoby bardziej prawdopodobne” – odpowiada Profesor. Mówi to w imieniu innego profesora, profesora Lewisa. A tak naprawdę mówi w imieniu wszystkich zwyczajnych chrześcijan. Przecież najbardziej fundamentalnym dogmatem wiary jest to, że inny świat (jeśli można go tak nazwać) jest tuż za rogiem. Wiara chrześcijańska pyta głównie o to, jak przejść z tego świata na tamten. A środki, za pomocą których możemy się tam przedostać, są takie, że sami byście ich nie wymyślili.

W Opowieściach z Narnii widzimy fabularne opracowanie eksperymentu myślowego z drugiego rozdziału książki Lewisa, zatytułowanej Cuda. Co by było, gdyby poza niezmierzonymsystemem, który nazywamy naturą (możemy go również nazwać Wszechświatem), istniały inne natury? Każda z tych natur byłaby równie samowystarczalna jak nasza; ich poszczególne części byłyby ograniczone zależnościami czasoprzestrzennymi oraz zależnościami przygodnymi, lecz żadna taka zależność nie łączyłaby ich z żadną częścią naszego Wszechświata. Innymi słowy, w normalnych warunkach żadna podróż nie przeniosłaby cię do jednej z tych innych natur ani żadne działanie dokonujące się w obrębie tej natury nie wywoływałoby skutków w którejś z tamtych natur. „Nie oznacza to, że nie pozostawałyby one [owe natury] we wzajemnych relacjach – łączyłoby je to, że wszystkie pochodzą z jednego nadnaturalnego źródła. Przypominałyby w tym względzie różne, ale napisane przez jednego autora książki” – pisze Lewis. Prawdziwy punkt styczności pomiędzy dowolnymi dwiema naturami istnieje w umyśle Sprawcy, by użyć słów Dorothy Sayers.

Otóż, gdyby dwie takie natury jakoś weszły ze sobą w kontakt, każda z nich byłaby dla drugiej nadprzyrodzona; Łucja nie jest mniej nadprzyrodzona dla Tumnusa, niż Tumnus jest dla niej. „Sam ich kontakt byłby nadprzyrodzony w bardziej absolutnym znaczeniu, nie jako coś, co wykracza poza tę lub tamtą naturę, ale coś, co wykracza poza wszelkie natury” – dodaje Lewis. Bez względu na to, czy Lewis wierzył w istnienie innych natur, czy też nie, wierzył on w istnienie transcendentnej nadprzyrodzoności. Przejść przez szafę to nie tylko zobaczyć Narnię, ale rzucić okiem na umysł Sprawcy, który istnieje poza tym światem i poza wszystkimi innymi światami i od którego one wszystkie pochodzą.

W Piotrusiu Panie Nibylandia jest geografią wewnętrznego świata dzieci Darling. Gdy pani Darling zerka do umysłów swoich dzieci, znajduje tam mapy Nibylandii. Piotruś Pan zaistnieje w wyobraźni Darlingów, zanim wejdzie przez okno do ich pokoju. Narnia i relacja dzieci Pevensie do niej przedstawiają się zupełnie inaczej. Dzieci Pevensiemoże imają bogatą wyobraźnię, ale Narnia w niej nie powstaje – tak jak nie powstają w niej Londyn czy dom Profesora. Dzieci odkrywają ją, bawią się w chowanego, wspinają na drzewa i pływają, leżą we wrzosach. Nigdy jednak nie słyszymy, by traktowały to jako fikcję. Lewis od samego początku nie pozostawia nam wątpliwości – Narnia nie jest wytworem niczyjej wyobraźni. Choć wydaje się to osobliwe, świat po jednej stronie szafy jest równie rzeczywisty jak świat po jej drugiej stronie. „Rzeczywistość należy przyjmować taką, jaka jest, nie ma co się użerać, że rzeczywistość powinna być taka czy siaka albo że po winniśmy spodziewać się po niej tego czy tamtego”.

Jakby dla podkreślenia realności Narnii, Lewis przedstawia grotę Tumnusa jako urocze miejsce, skromne i przytulne. Tumnus, gdyby nie to, że jest faunem, mógłby być angielskim dżentelmenem. Sadza on Łucję przy przytulnym kominku i podaje jej herbatę – zupełnie taką jak w domu. Opowieści o Narnii, jakie snuje – o nimfach, driadach i letnich tańcach, o czerwonych krasnoludach i poszukiwaniu skarbów, ucztach Bachusa i Silenusa – są z pewnością fantastyczne, lecz podczas pierwszej wizyty najsilniejsze wrażenie wywiera na Łucji swojska domowość jego małej jaskini.

Prawdę powiedziawszy, postacią mityczną wydaje się tutaj być Łucja. Jest nadnaturalnym stworzeniem, które wprowadza zamieszanie w codzienne życie fauna. Tumnus przecież po prostu zajmował się swoimi sprawami. I wprawdzie nie jego Łucja spodziewała się znaleźć, przechodząc przez starą szafę w Gar-Derobie, ale też Tumnus nie spodziewał się spotkać Łucji, gdy wracał do domu z naręczem pakunków. Jedna z książek na półce Tumnusa nosi tytuł: Czy człowiek jest mitem? – odpowiedź na to pytanie siedzi w Tumnusowym salonie i pije herbatę. Dla Tumnusa bowiem Łucja jest czymś więcej niż małą dziewczynką, która zabłądziła w jego lesie. To „Córka Ewy z dalekiego kraju Gar-Deroby, gdzie panuje wieczne lato wokół prześwietnego miasta Staraszafa”. Nie ujmuje tego, rzecz jasna, całkiem poprawnie, rozumie jednak, że Łucja jest główną postacią narnijskiej mitologii.

Wprawdzie jaskinia Tumnusa jest przytulna, Narnię jednak okupuje wróg. Rządzi tam Biała Czarownica, a jej panowanie jest okrutne. Za jej sprawą panuje tu wieczna zima. Czarownica jest oddechem śmierci, który osiadł nad całym krajem. Biała niczym śmierć, zatrzymała życiodajny krąg pór roku, dzięki któremu życie kiełkuje spod całunu zimy. Usunęła nawet Boże Narodzenie, jedyną iskierkę życia i radości pośrodku tej martwej pory roku. Miała nadzieję, że wypędziwszy z krainy radość, usunie wszelkie drogowskazy, które mogłyby na powrót sprowadzić tu jej potężnego wroga, Aslana. Najmniejsza oznaka radości to osłabienie jej mocy. Niedola jest jedynym szczęściem Białej Czarownicy; jest jedyną oznaką, że to ona wciąż dzierży władzę.

Upadek Białej Czarownicy rozpoczyna się w jaskini Tumnusa, gdy ten wśród łez wyznaje, że jest jej agentem, najętym porywaczem. Tumnus to jedna z nielicznych postaci, które żałują za swoje winy, zanim jeszcze zrozumieją, że żałować powinny. Jego akt zwykłej przyzwoitości, odmowa skrzywdzenia dziewczynki, która nigdy mu w niczym nie zawiniła, jest w całej tej historii pierwszym aktem buntu przeciwko Białej Czarownicy. Tumnus pozwala Łucji odejść, całkowicie świadom, że może zostać za to poddany torturom lub zamieniony w kamień. Ten akt samopoświęcenia to delikatne echo większej ofiary Aslana, która jest kluczem całej opowieści. Za sprawą prostego, acz bardzo wymagającego aktu miłości Tumnus podtrzymuje przy życiu nadzieję, że dwaj Synowie Adama oraz dwie Córki Ewy zasiądą na tronach Ker-Paravelu.

Gdy Edmund przechodzi przez szafę i odkrywa, że „urojona kraina” Łucji wcale nie jest aż tak urojona, nie ma szczęścia trafić na przyjaznych Narnijczyków.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama